Hubert Biskupski: Gruszki na wierzbie

2011-09-20 4:00

Czas wyborczej kampanii to taki dziwny czas, w którym jesteśmy zasypywani obietnicami polityków. Wyższy wskaźnik waloryzacji emerytur (SLD)? Proszę bardzo. Ulgi podatkowe i zachęty dla przedsiębiorców do tworzenia nowych miejsc pracy (PSL)? Oczywiście! Dwukrotnie wyższa kwota wolna od podatku (PJN)? Chcesz, to masz! Likwidacja formularza PIT (PO)? Jasne! Uproszczenie podatków (PiS)? Nie ma problemu!

Gdyby te obietnice traktować poważnie, to należałoby zadać pytanie: w jaki sposób i z jakich środków zamierza pani/pan zrealizować swoje pomysły? Niestety, dziennikarze coraz rzadziej takie pytania zadają, wychodząc najwyraźniej z założenia, że słowa polityków w czasie kampanii wyborczej są bezwartościowe.

Zadałem sobie trochę trudu i zapoznałem się z programami wyborczymi dwóch największych partii - PO i PiS. Choć są dość obszerne - program Platformy ma 200 stron, a jej największego konkurenta nawet 250 - to o gospodarce w nich tyle, co kot napłakał. Mało tego, większość tej materii to nie opis planów, nie żadne tam projekty, ale podsumowanie własnych dokonań. A co o przyszłości? Ogólniki i banały, z których niewiele wynika. "Cały nasz program przemian polskiego życia narodowego i naprawy Rzeczypospolitej łączy w sobie założenie wysokiej dynamiki rozwojowej, chęci dorównania najlepszym oraz wrażliwość społeczną. Zakłada wyrównanie szans i zrównoważony rozwój, zarówno w odniesieniu do wszystkich grup społecznych, jak i do wszystkich regionów naszego kraju" - to tylko niewielka próbka z programu PiS. Prawda, że przykre?

Najnowsze