Czy będzie drugie referendum w sprawie Brexitu?

2016-06-28 17:03

Najsilniejszy kandydat na brytyjskiego premiera wyraził wolę dalszych negocjacji z Unią Europejską. Ostatnio zasugerował na łamach londyńskiego „The Telegraph", że referendum powinno zostać powtórzone, ale pytanie o członkostwo Wielkiej Brytanii należy sformułować tak, aby pozostanie w Unii było uzależnione od wprowadzenia nowej, zaostrzonej polityki migracyjnej w Zjednoczonym Królestwie.

Zdaniem Jeremiego Hunta z Partii Konserwatywnej wola Brytyjczyków wyrażona w referendum nie powinna doprowadzić do Brexitu, a dokładniej – do zamknięcia się na europejskie rynki. Minister zdrowia w gabinecie Davida Camerona uważa, że jeszcze nie jest za późno na to, żeby naprawić relacje Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Swój program ujął w artykule opublikowanym 27 czerwca na łamach brytyjskiego „The Telegraph". Kandydat na premiera chce znaleźć porozumienie z UE w kwestiach gospodarczych i dotyczących polityki migracyjnej. Mówiąc w dużym uproszczeniu, będzie dążył do tego, aby wspólnota dopuściła wyjątek od reguły i przymknęła oczy na zaostrzenie polityki antyimigracyjnej na wyspie.

Po tym, jak George Osborne – kanclerz skarbu państwa i pierwszy sekretarz stanu w Wielkiej Brytanii oficjalnie zadeklarował, że nie jest zainteresowany pełnieniem funkcji premiera, na horyzoncie pojawił się inny kandydat – minister zdrowia Jeremy Hunt. Z racji tego, że w Wielkiej Brytanii nie ma wicepremiera, Osborne był dotychczas najbardziej prawdopodobnym następcą Camerona. Tymczasem mocną kartą przetargową Hunta stanowi chęć negocjacji polityki migracyjnej z Unią Europejską. O ile David Cameron, który po wynikach głosowania zapowiedział, że poda się do dymisji, nie chciał iść na żadne dodatkowe ustępstwa względem Unii Europejskiej, o tyle Hunt deklaruje otwartość na dialog.

Przeczytaj również: Po Brexicie studia w Wielkiej Brytanii będą droższe

Minister reprezentuje poglądy większości członków Partii Konserwatywnej. Jest zagorzałym przeciwnikiem uruchomienia dwuletniej procedury wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Taką możliwość przewiduje artykuł 50. Traktatu o Unii Europejskiej (TUE). Problem polega na tym, że jeden kamień uruchomi całą lawinę, a powrotu już nie będzie. Hunt zajmuje stanowisko, zgodnie z którym należy unikać jak ognia jakichkolwiek odwołań do tego zapisu.

„Zanim zegar zacznie tykać, musimy rozpocząć negocjacje w sprawie ugody i pozostawić wybór Brytyjczykom – czy to w formie referendum, czy też w postaci programu wyborczego Partii Konserwatywnej w najbliższych wyborach" – napisał Hunt w tekście opublikowanym w „The Telegraph".

O ile w Polsce referendum oznacza oddanie decydującego głosu całemu społeczeństwu, o tyle na wyspie stanowi ono jedynie wyraz opinii obywateli. Kilka dni temu rekordy popularności w mediach społecznościowych biła wypowiedź wykładowcy prawa konstytucyjnego na jednym z oksfordzkich uniwersytetów, Mikołaja Barczentewicza. Według prawnika wynik referendum prawdopodobnie niewiele zmieni w kwestii ewentualnego Brexitu, a jeżeli już, to w pierwszej kolejności dojdzie do „Enxitu".

„Wielka Brytania nie wyszła z Unii Europejskiej i nie jest pewne, czy wyjdzie. To referendum nie ma żadnej mocy prawnej, ani w prawie UK, ani w prawie UE. Innymi słowy, nie jest prawdą, że doszło do Brexitu" – utrzymuje wykładowca związany wcześniej z Fundacją Forum Obywatelskiego Rozwoju. „Prawdopodobny scenariusz jest taki, że przez najbliższe kilka lat niewiele się zmieni w prawnej relacji UK/UE, a traktatowa procedura wyjścia z UE (słynny Artykuł 50 TUE) zostanie dopiero wszczęta, gdy brytyjski rząd będzie miał jasny plan" – dodaje ekspert. Ponadto, podkreśla, możliwe jest, iż Wielka Brytania zostanie we wspólnocie mimo wyników referendum.

Może cię zaitneresować: Cameron uspokaja emigrantów z UE: Nie będzie szybkich zmian

Hunt podkreśla też, jak ważną rolę w stosunkach międzynarodowych Unii Europejskiej odgrywa uczestnictwo w rynku wewnętrznym wspólnoty. O ile zadeklarował chęć podtrzymania swobodnego przepływu towarów i usług, o tyle jego nastawienie do imigrantów jest już dużo bardziej oziębłe. Minister należy do grupy polityków, którzy chcą, aby Wielka Brytania odzyskała kontrolę nad rynkiem pracy i świadczeń społecznych. Innymi słowy, z pewnością będzie dążył do „oczyszczenia" tej sfery z cudzoziemców. Polityk może nawet dążyć do tego, żeby Wielka Brytania przestała przestrzegać tzw. czterech wolności, które gwarantują od 1958 r. swobodny przepływ osób.

Członek gabinetu premiera Davida Camerona uczynił jednak gest w stronę obcokrajowców przebywających na terenie Wielkiej Brytanii, w tym Polaków. Jak zaznaczył w swoim artykule, pracujący w Wielkiej Brytanii obywatele Unii Europejskiej powinni otrzymać prawo do stałego pobytu. Populacja ta liczy ok. 110 tys. osób.

Źródła: tvn24.pl, telegraph.co.uk, pikio.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze