Seksmisja

i

Autor: East News Seksmisja

"Seksmisja" po 32 latach: wciąż przyciąga widzów i... zarabia

2016-05-15 18:41

Mijają właśnie 32 lata od premiery „Seksmisji” – przez wielu uważanej za polską komedię wszech czasów. Kto za ten film zapłacił, kto na nim do dziś zarabia i dlaczego dzienna stawka Jerzego Stuhra była niższa, niż… szympansa na planie?

„Seksmisja” to trzeci film w dorobku reżyserskim Juliusza Machulskiego. Przed nią Machulski nakręcił  „Bezpośrednie połączenie” (film telewizyjny z 1979 r.) oraz „Vabank” (1981 r.), który uznawany jest za jego właściwy debiut reżyserski. Film okazał się  olbrzymim sukcesem i otworzył młodemu Machulskiemu drzwi (i portfele) do realizacji kolejnych filmowych projektów.

Oczywiście, nie oznacza to, że Machulski mógł sobie pozwolić na realizację każdego swojego pomysłu. Zresztą, sam reżyser sam dobrze zdawał sobie sprawę z istniejących ograniczeń. Ale kto wie, może to dobrze, bo gdyby nie one, „Seksmisja”, jaką znamy, nigdy by nie powstała. Machulski marzył bowiem o nakręceniu filmy science-fiction, zainspirowany m.in. „Odyseją kosmiczną” i „Gwiezdnymi wojnami”. W rozmowie z magazynem „Malemen” reżyser wspomina jednak, że od początku zdawał sobie sprawę, że nakręcenie w polskich warunkach z filmu tego gatunku może być niewykonalne. Co innego komedia science fiction, bazująca nie na efektach specjalnych (na które polskie kino nie mogło sobie pozwolić), ale na scenariuszu, dialogach, komizmie sytuacyjnym. A na tym, na szczęście, twórcy „Seksmisji” nie musieli oszczędzać (no, chyba że weźmiemy pod uwagę cenzurę, która w Polsce wycięła z filmu 3 minuty).

Zobacz: Zatonięcie Titanica. Największy przekręt ubezpieczeniowy w historii? [WIDEO]

Suma summarum komedia science fiction i tak była kosztowna. Do tego stopnia, że początkowo miała powstać jako koprodukcja polsko-czeska. Z polskiej strony film miał produkować Zespół Filmowy „Kadr” (w tamtym czasie w Polsce produkcją filmów zajmowały się zespoły filmowe, oczywiście podległe państwu, ale kierowane najczęściej przez znanych reżyserów; „Kadrem” wówczas kierował Jerzy Kawalerowicz). Kiedy ze współpracy z naszymi południowymi sąsiadami nic nie wyszło, powstanie filmu stanęło pod znakiem zapytania.  W książce „Cała prawda o Seksmisji” możemy Machulski napisał, że dopiero kiedy produkcją filmu zainteresował inny zespół filmowy - pieniądze na realizację się znalazły.

Może Cię zainteresować: Najbogatsze modelki świata [RANKING i GALERIA]

„Seksmisja” okazała się  pięciokrotnie droższa niż „Vabank”, a i tak, zgodnie z PRL-owską tradycją, przy jej kręceniu twórcy musieli się nieźle „nakombinować”. Na przykład przy kostiumach. Machulski wspominał m.in., że kłopotem było zdobycie materiału, z którego zostały uszyte.  – Podczas pracy nad „Seksmisją” nasza kostiumografka Małgosia Braszka jeździła do fabryk i tam zdobywała nabłyszczane skóry i inne materiały, które albo szły w całości na eksport, albo należały do grupy strategicznych surowców dla wojska – mówił w rozmowie z magazynem „Malemen”.

Machulski tłumaczy jednak, że choć w tamtym czasie filmowcom często zdarzało się robić filmy „po partyzancku”, to miejsca na prowizorkę nie było. I choć nie mogliśmy robić filmów takich jak „Gwiezdne wojny”, to przemysł filmowy całkiem nieźle, jak na owe czasy, funkcjonował.

Zobacz także: Sportowcy tracą miliony na dopingu. Biznes nie wybacza oszustw

W "Całej prawdzie o Seksmisji” Machulski wspomina z kolei o zarobkach aktorów. Okazuje się, że Jerzy Sthur, choć zagrał w filmie główną role, kokosów na nim nie zarobił. "Szympansica występująca w scenie konferencji przed hibernacją stawką dzienną dziesięciokrotnie przebijała Stuhra. Trzeba było płacić za małpę, za dziecko małpy, za opiekuna małpy i za żonę opiekuna małpy. Poza tym często musieliśmy robić przerwy, bo jak dziecko szympansicy zapiszczało, to ona podnosiła koszulkę i była gotowa do karmienia. Państwo, którzy wynajęli nam willę Ekscelencji w Rudzie Pabianickiej, też zarobili o wiele więcej niż Stuhr" – czytamy.

Ostatecznie „Seksmisja” już w chwili premiery okazała się ogromnym sukcesem. W Polsce obejrzało ją ponad 11 mln widzów (dla porównania najchętniej oglądany film w Polsce po 1989 r., czyli „Ogniem i mieczem” zobaczyło ponad 7 mln, a „Listy do M. 2”, czyli najchętniej oglądany film w 2015 r. – 2,8 mln widzów).

Czytaj również: Biegać każdy może. Jeden tanio, drugi drożej

Komedię można było obejrzeć nie tylko w Polsce – dystrybuowana była aż w 30 krajach. W Związku Radzieckim (gdzie, w wersji mocno ocenzurowanej, wyświetlana była pod tytułem „Nowe amazonki”) obejrzało ją 40 mln widzów.

Niestety, jak informowała trzy lata temu „Gazeta Wyborcza”, dziś prawo sprzedawania licencji na ponad 200 polskich filmów z okresu PRL-u (m.in. „Seksmisji”) na terenie dzisiejszej Rosji ma Roskino, czyli firma która jest spadkobiercą radzieckiego Soweksportfilm (instytucja, z którą za PRL-u mieliśmy podpisaną umowę o wymianie filmów). To oznacza, że ani polska kinematografia, ani twórcy poszczególnych filmów nie czerpią żadnych zysków z ich dystrybuowania na tamtejszym rynku.

A co z „Seksmisją” w Polsce? Prawo do niej ma należące do Skarbu Państwa Studio Filmowe „Kadr”, spadkobierca Zespołu Filmowego „Kadr”, w którym „Seksmisja” powstała.

MK

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze