SZTUKA ZARZĄDZANIA FINANSAMI I POMNAŻANIA OSZCZĘDNOŚCI DOMOWY BUDŻET, KTÓRY ZAWSZE SIĘ DOMYKA

i

Autor: Shutterstock

SZTUKA ZARZĄDZANIA FINANSAMI I POMNAŻANIA OSZCZĘDNOŚCI. DOMOWY BUDŻET, KTÓRY ZAWSZE SIĘ DOMYKA

2015-10-08 2:00

Nasze dochody nie muszą być pięciocyfrowe, by starczało nam do pierwszego. Jeśli już dziś zaczniemy monitorować nasze wydatki, szybko okaże się, że mamy więcej niż sądziliśmy. A z tej nadwyżki będziemy mogli odłożyć coś na czarną godzinę i uniknąć ewentualnego zadłużenia, gdyby kiedyś nasza sytuacja finansowa uległa pogorszeniu.

Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć naukę gospodarowania domowym budżetem. Te zasady są proste i logiczne, a wcielenie ich w życie nie wymaga od nas wielkich wyrzeczeń. Nawet jeśli na początku będziemy musieli się zmusić do systematycznego zapisywania i kontrolowania wydatków, to szybko zauważymy wymierne korzyści i poczujemy się bogatsi. Oszczędzanie na przyszłość, czarną godzinę czy późniejsze przyjemności nie wymaga bowiem zaciskania pasa do granic możliwości czy rezygnacji ze „wszystkiego". To tylko sztuka wyboru.

Z ołówkiem w ręku

Specjaliści od finansów osobistych są zgodni – nie da się panować nad naszymi pieniędzmi, jeśli nie wiemy, ile wydajemy. W tym celu musimy zacząć myśleć o comiesięcznych przychodach i wydatkach oraz oszczędnościach jak ekonomista. Nie da się tego zrobić bez prowadzenia budżetu domowego. Nie rzucajmy się od razu na skomplikowane programy obrachunkowe albo arkusze kalkulacyjne – na początek wystarczy nam zeszyt albo nawet kartka papieru.

O wiele ważniejsze jest to, abyśmy byli wobec siebie uczciwi i nie zatajali ani żadnych dochodów, ani wydatków. Po pierwsze musimy dokładnie ustalić, jaką kwotą dysponujemy każdego miesiąca. Do tej kategorii zaliczamy zarówno stałe dochody (pensje, emerytury, renty), jak i dodatkowe dochody (pieniądze, które przynosi nam wynajem nieruchomości, premie, prezenty finansowe, wygrane itp.). Jeśli te drugie zdarzają nam się nieregularnie lub na początku miesiąca nie jesteśmy w stanie przewidzieć ich wysokości, nie wpisujmy ich do budżetu.

To by było niczym dzielenie skóry na niedźwiedziu, a zaplanowanie, na co je wydamy, nim zasilą nasze konto, może nas wpędzić w finansowe kłopoty. Kiedy wiemy już, o jakich pieniądzach mówimy, powinniśmy podzielić je na trzy grupy. Pierwsza to koszty stałe, jakich nie da się uniknąć. Według modelowego budżetu powinny pochłaniać nie więcej niż 50 proc. naszych środków. Zaliczamy do niej czynsz, raty kredytów i pożyczek, opłaty za media, wydatki na leki (jeśli co miesiąc kupujemy to samo), paliwo i bilety komunikacji miejskiej, jedzenie, odzież, kosmetyki oraz chemię. Aby móc rzetelnie ocenić, ile potrzebujemy na te dwie ostatnie kategorie, powinniśmy przynajmniej przez miesiąc zapisywać wszystkie (ale naprawdę wszystkie!) rzeczy, które kupujemy.

Dzięki temu będziemy wiedzieć, ile pieniędzy potrzebujemy na zakupy co miesiąc, ale też... ile wydajemy na zupełnie niepotrzebne rzeczy. Szybko może się okazać, że spontanicznie kupowane słodycze, napoje czy fastfoody nie tylko psują nasze zdrowie i figurę, ale też pochłaniają całkiem sporą kwotę. Może akurat tyle, ile co miesiąc brakuje nam, by dopiąć nasz domowy budżet?

Drugą grupą naszych wydatków powinny być przyjemności (rozrywka, życie towarzyskie). Jeśli nie jesteśmy krezusami, to (zdaniem specjalistów) ta część naszego budżetu nie powinna przekraczać 30 proc. dochodów. Kolejną – trzecią – część dochodów (około 20 proc.) powinniśmy odkładać – na przyszłość, czarną godzinę, wakacje życia, większe mieszkanie czy inwestycje.

Jesteśmy coraz bardziej świadomi w zarządzaniu naszymi pieniędzmi

Chociaż gotówka jest wciąż dominującym sposobem płacenia za zakupy czy rachunki (w ten sposób płaci aż 82 proc. dorosłych Polaków), to inne formy regulowania należności zyskują na popularności. Już 16,5 proc. z nas płaci kartami debetowymi. Konto osobiste (oszczędnościowe lub rozliczeniowo-oszczędnościowe) posiada 77 proc. dorosłych rodaków. Ma je ponad 90 proc. Polaków w wieku 25–44 lata. Jego posiadanie deklaruje też 99 proc. mieszkańców wielkich miast, osób z wyższym wykształceniem czy urzędników. Ma je również ponad 93 proc. przedsiębiorców. Spośród osób, które takie konto posiadają, aż 83 proc. dostaje na nie swoją wypłatę. Za to tylko 34 proc. używa często karty płatniczej do swojego konta – 14 proc. nie robi tego wcale.

Źródło: Tomasz Koźliński, „Zwyczaje płatnicze Polaków", NBP, maj 2013

Na wszelki wypadek

Nie zawsze jednak nasza sytuacja finansowa pozwala nam na takie gospodarowanie domowym budżetem. Dlatego rozpisując go, musimy kierować się zdrowym rozsądkiem i zasadą „Wydawaj mniej niż zarabiasz". Tylko wtedy uda nam się nie popaść w długi. Jeśli do tej pory ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, to oznacza, że „domowy budżet" jest nam tym bardziej potrzebny. W takiej sytuacji jednak przede wszystkim pokrywajmy stałe zobowiązania i dążmy do jak najszybszego wyjścia z zadłużenia. To powinien być nasz priorytet. Kolejnym – gromadzenie oszczędności, które pozwoli nam uniknąć takich sytuacji w przyszłości. Każdy z nas powinien dążyć do zgromadzenia „funduszu awaryjnego".

Przyda się on na wypadek, gdybyśmy na jakiś czas stracili źródło dochodu, ciężko zachorowali lub musieli ponieść nieplanowy wydatek (np. naprawić auto, kupić nową pralkę itp.). Najlepiej byłoby, gdybyśmy mieli na koncie odłożoną równowartość naszych półrocznych wydatków. Ale na początek dążmy do zebrania pierwszego 1000 zł.

Brzmi nieprawdopodobnie? „Nie mam z czego oszczędzać" to jedna z najpopularniejszych wymówek. Tak naprawdę wystarczy odłożyć 100 zł miesięcznie, by po roku mieć już niewielką finansową poduszkę bezpieczeństwa. Nawet jeśli wyjęcie z portfela stu złotych wydaje się nam dziś dużym wysiłkiem dla naszego budżetu, to i tak warto spróbować. Na początek zacznijmy od mniejszych wyzwań i kwot, np. odkładajmy 2 złote dziennie i oczyśćmy nasz portfel, dno torebki i kieszenie ze wszystkich „miedziaków". Róbmy tak systematycznie przez miesiąc, a pierwszego dnia kolejnego zorientujemy się, że odłożenie kilkudziesięciu złotych przyszło nam niepostrzeżenie. I bez większych wyrzeczeń. Jeśli za zakupy płacimy kartą, to warto sprawdzić, czy nasz bank nie oferuje usługi odprowadzania procentu od transakcji albo końcówek (np. zaokrąglając kwotę do 10 zł) na konto oszczędnościowe. To również nieuciążliwy sposób na oszczędzanie, a przy okazji zgromadzone na koncie środki pomnażają się dzięki oprocentowaniu.

Instytucje broniące praw konsumentów i służące informacją:

● Komisja Nadzoru Finansowego – www.knf.gov.pl
● Bankowy Fundusz Gwarancyjny – www.bfg.pl
● Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów – www.uokik.gov.pl
● Miejscy lub powiatowi rzecznicy konsumentów – www.uokik.gov.pl/rzecznicy_konsumentow.php
● Kampania społeczna „Zanim Podpiszesz" – www.zanim-podpiszesz.pl
● Bankowy Arbitraż Konsumencki – www.zbp.pl/dla-konsumentow/arbiter-bankowy/dzialalnosc
● Spółdzielczy Arbitraż Konsumencki – www.skef.pl/arbitraz-sad-polubowny/spoldzielczy-arbitraz-konsumencki/

Bilans zawsze na plusie

Kolejną dobrą zasadą, którą powinniśmy stosować się biorąc się za uzdrawianie naszych domowych finansów jest ta, która mówi, że „jeśli nie możemy mniej wydawać, musimy zacząć więcej zarabiać". Jest kilka sposobów. Możemy zmienić pracę, powalczyć o podwyżkę lub znaleźć sobie dodatkową pracę. Nie musi być to od razu drugi etat – równie dobrze możemy zarabiać na swojej wiedzy lub hobby (np. udzielając korepetycji, ucząc gry na instrumencie czy sprzedając robione na szydełku serwetki) lub sprzedawać swój czas (np. opiekować się dziećmi czy zwierzętami).

Niezłym źródłem dochodu może być również pozbycie się niepotrzebnych rzeczy – ich sprzedaż to również niezły zastrzyk gotówki, który możemy wykorzystać jako początek dla naszej poduszki finansowej. Nie zawsze jednak czas czy zdrowie pozwalają nam na podjęcie pracy. W takich sytuacjach „zarabianie" potraktujmy jak „nie trwonienie pieniędzy" i „nieprzepłacanie". Wyróbmy w sobie nawyk wyłączania światła i urządzeń elektrycznych z gniazdek, gdy z nich nie korzystamy. Oszczędzajmy wodę i gaz oraz nie przegrzewajmy mieszkań (19 stopni Celsjusza w zupełności wystarczy!).

Sprawdzajmy promocje w sklepach, nauczmy się „ekonomicznej jazdy" samochodem lub przesiądźmy się do komunikacji miejskiej. Jedzenie na mieście traktujmy jak rozrywkę, a nie sposób żywienia. Takie „niewinne" zmiany pozwolą zaoszczędzić nam w skali roku naprawdę konkretne, spore pieniądze.

Czasem jednak sytuacje życiowe wyprzedzają nasze finansowe plany i możliwości. Jeśli nie mamy własnego „funduszu kryzysowego", jesteśmy zmuszeni zwrócić się po pożyczkę do kogoś bliskiego lub banku. Żadnej innej opcji nawet nie powinniśmy dopuszczać. Jak ognia wystrzegajmy się „chwilówek", „pożyczek na dowód" czy instytucji finansowych niebędących bankami. Nie ma cudów – jeśli jakaś firma nie wymaga od nas zaświadczenia o dochodach ani innego zabezpieczenia, to możemy być pewni, że ewentualne straty odbije sobie faktyczną wysokością naszych rat. Nawet jeśli pożyczymy niewiele, to oddać będziemy musieli naprawdę konkretną sumę. Pamiętajmy, by wydawać mniej, niż zarabiamy. A jeśli nie stać nas, by pokryć nasze wydatki w gotówce, to tym bardziej nie stać nas na bardzo drogą pożyczkę.

Jesteśmy coraz bardziej świadomi wartości pieniądza

● Co drugi Polak deklaruje, że posiada oszczędności. To trzeci najniższy wynik uzyskany w badaniu, po Rumunii (36 proc.) i Turcji (47 proc.). Najwyższy odsetek osób z oszczędnościami mieszka w Holandii (76 proc.) i Luksemburgu (75 proc.).
● Polacy znaleźli się także w czołówce krajów, których mieszkańcy deklarują wzrost oszczędności w ostatnim roku (43 proc.).
● Polacy wykazują się wysokim poziomom świadomości, że zaciągając pożyczki łatwo wpaść w spiralę zadłużenia. Wśród wszystkich badanych krajów (oprócz naszych rodaków przepytano też mieszkańców: Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpanii, Holandii i Turcji) w Polsce uzyskano najwyższy odsetek odpowiedzi wskazujących na świadomość tego zagrożenia (87 proc.).

Źródło: Finansowy Barometr ING (jesieńj2014)

Odpowiedzialni i świadomi

Każdy, kto choć raz starał się o kredyt czy pożyczkę wie, że wszystko co najważniejsze napisane jest drobnym drukiem, oznaczone gwiazdką i znajduje się na samym dole umowy. Zanim podpiszemy jakąkolwiek – przeczytajmy dokładnie do ostatniej kropki. Pamiętajmy też, by nie podejmować decyzji i zobowiązań pochopnie. Lepiej poczekać, zasięgnąć rady innych (poszukać opinii wśród znajomych i w internecie). Skarbnicą wiedzy jest strona www. zanim-podpiszesz.pl. Nie wstydźmy się również zadawać żadnego z nurtujących nas pytań podczas spotkania
w banku.

To najlepszy i najprostszy sposób, aby uchronić się przed kłopotami i stresem wynikającymi z zawarcia niekorzystnej dla nas umowy. Warto pamiętać, że bez względu na to, jak bardzo niekorzystną umowę podpiszemy, to zawsze jest możliwość jej rozwiązania – polubownego lub na drodze sądowej. Niestety, najczęściej i tak musimy ponieść konsekwencje finansowe odstąpienia od umowy lub jej rozwiązania. Dlatego każda decyzja o wzięciu na siebie zobowiązania finansowego (a takim właśnie jest kredyt czy pożyczka) powinna być świadoma i przemyślana. Nie zaciągajmy długu na spełnianie zachcianek (wakacje, uroczyste przyjęcie czy zakupy) – to naprawdę nierozsądne, a chwila radości będzie nas słono kosztowała. W takim przypadku lepiej systematycznie odkładać na zakup czy wyjazd, niż słono za niego przepłacać, za niego biorąc pożyczkę.

Zanim podpiszemy umowę pożyczki czy kredytu, koniecznie:

● POLICZMY (lub poprośmy o takie dane), ILE WYNOSI CAŁKOWITY KOSZT POŻYCZKI. Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania (RRSO) to suma wszystkich kosztów, jakie będziemy musieli ponieść w związku z umową,
● DOWIEDZMY SIĘ, CZY ISTNIEJE MOŻLIWOŚĆ EWENTUALNEJ ZMIANY OPROCENTOWANIA naszego zadłużenia i na jakich warunkach,
● DOWIEDZMY SIĘ, CZY MOŻEMY SPŁACIĆ POŻYCZKĘ WCZEŚNIEJ, niż przewiduje to umowa, a jeśli tak, to ile wynosi prowizja od przedterminowej spłaty,
● POLICZMY, czy wysokość raty i konieczność jej regularnego spłacania nie zaburzy płynności naszych domowych finansów,
● UPEWNIJMY SIĘ, CZY BANK PRZEWIDUJE MOŻLIWOŚĆ OKRESOWEGO ZAWIESZENIA SPŁATY zobowiązania i jakie będą tego konsekwencje,
● DOWIEDZMY SIĘ, CZY UBEZPIECZENIE POŻYCZKI JEST OBOWIĄZKOWE, ile kosztuje polisa i przed jakimi zdarzeniami będzie nas chronić,
● SPRAWDŹMY, JAKICH INNYCH ZABEZPIECZEŃ WYMAGA POŻYCZKODAWCA i czy ich wartość jest współmierna z wysokością pożyczki,
● SPRAWDŹMY warunki ewentualnego odstąpienia od umowy.

MASZ PYTANIA DOTYCZĄCE TEMATU, NAPISZ: „Super Express" ul. Dębli ńska 6 04-187 Warszawa z dopiskiem Przewodnik Finansowy III lub e-mail: finanse@se.com.pl

Najnowsze