Handel kartami SIM

i

Autor: Shutterstock

Czarny rynek kart sim, stworzony przez ustawę antyterrorystyczną

2016-08-22 18:36

Po wejściu w życie ustawy antyterrorystycznej wszystkie nowo kupowane karty pre-paid mają być rejestrowane z imienia i nazwiska, na starsze jest czas do końca lutego. "Telefony na kartę" miały przestać być anonimowe. Efekt jest całkowicie inny - narodził się czarny rynek kart sim.

W zamyśle ustawodawcy rejestracja kart sim miała walczyć z terrorem. Nie wiadomo w jaki sposób, bo nie jest problemem kupno karty zagranicznej i korzystanie z niej bez żadnych ograniczeń, zwłaszcza przy obecnych cenach roamingu: maksymalnie 5 eurocentów od minuty, 2 eurocentów od SMS-a i 5 eurocentów od jednego MB transmisji danych więcej, niż w taryfie krajowej. A od 15 czerwca przyszłego roku mają roaming ma zniknąć całkowicie.

Więc jak rejestracja miała walczyć z terrorem - nie wiadomo. Ale wiadomo, że ustawodawcy udało się stworzyć czarny rynek handlu kartami sim, kupowanymi u polskich operatorów. W internecie roi się od ogłoszeń oferujących sprzedaż zarejestrowanych już kart prepaid, w cenach od 20 do 50 złotych. W ogłoszeniach czytamy: "Wszystkie startery są fabrycznie zapakowane. Wystarczy włożyć do telefonu i można używać", "Jeśli zależy Ci na anonimowości i z jakiegokolwiek powodu nie chcesz podawać swoich danych operatorowi jest to dla Ciebie idealne rozwiązanie" albo "karty aktywne od wczoraj ale nie otwierane!".

A możliwe jest to dlatego, że prawo nie zakazuje ani handlu kartami, ani nie wyciąga konsekwencji, jeśli po zarejestrowaniu karty i jej sprzedaży zostanie popełnione przestępstwo. Jak trzeźwo zauważył jeden z handlarzy: "Sprzedaż jak i kupno takich kart nie jest zabroniona, ustawa nakazuje rejestrację każdej karty ale nie mówi nic na temat, czy karta musi być zarejestrowana na prawdziwego użytkownika".

Wojciech Klicki z fundacji Panoptykon przywołuje przykład Meksyku, państwa mającego o wiele większy problem z przestępczością, niż Polska. Jego władze też wprowadziły obowiązek rejestracji kart SIM, jednak zniesiony po kilku latach ze względu na nie tylko niską skuteczność, ale też wprowadzanie organów w błąd - przestępcy nagminnie korzystali z kart rejestrowanych na inne nazwiska, ludzi niezwiązanych z bandytami. Wojciech Klicki przypomina, że skuteczność organów w Polsce też może słabsza, bo już obecnie można namierzyć źródło połączenia, bez konieczności rejestracji.

- Ustawodawca twierdził, że wyeliminuje to np. fałszywe alarmy bombowe. Jednak wygląda na to, że raczej może utrudnić sam proces, jeśli kartę już zarejestrowaną na kogoś może kupić każdy. Zamiast kontroli będą fałszywe tropy -  mówi Wojciech Klicki z Panoptykona.

Zwraca też uwagę na niski stopień kontroli samych służb, które dostaną dostęp do wszelkich danych, w tym też z NFZ, a ich stopień wykorzystania i to, czy będą niszczone i chronione, przez nikogo nie będzie kontrolowany.

- W innych krajach UE przy takim obowiązku rejestracji kart sim i dostępie służb, kontrola nad służbami i tym, jak wykorzystają dane, jest silna, a w świetle naszej ustawy antyterrorystycznej nie ma praktycznie żadnej - dodaje Wojciech Klicki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze