Uprawiaj seks w błękitnej pościeli

i

Autor: Shutterstock

Dziś Dzień Seksu. A Polska się wyludnia. Co dalej z naszą gospodarką?

2016-06-07 16:13

7 czerwca przypada Międzynarodowy Dzień Seksu. Wbrew pozorom nie jest to głupie, nietypowe święto, bo zwraca ono uwagę na ogromny problem, z którym musi zmierzyć się Polska, czyli wyludnianie się kraju. Co to dla nas oznacza? To nie tylko tragedia w wymiarze narodowym, ale przede wszystkim ekonomicznym. Im mniej bowiem Polaków się rodzi, tym mniej rąk do pracy i mniejsze pieniądze dla emerytów, których nie będzie miał kto utrzymywać. Oto, jak wygląda sytuacja demograficzna Polski.

- Statystyczny Polak uprawia seks co najmniej raz w tygodniu, zwykle w sobotę i zwykle to się jakoś tak układa, że około 21.00 – mówił w 2013 r. seksuolog kliniczny Daniel Cysarz w rozmowie z RMF FM. - To całkiem niezła statystyka – dodawał. I być może z punktu widzenia seksuologa to wystarczy, ale jeśli już chodzi o względy demograficzne, zdecydowanie powinniśmy wziąć się do pracy. Bowiem według danych GUS-u za 2015 r. nasz kraj się wyludnia. Przyrost naturalny był w zeszłym roku ujemny, co oznacza, że więcej Polaków zeszło z tego świata niż na niego przyszło. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Obecnie jest nas 38,4 mln. Do 2050 r. może nas ubyć aż 4,5 mln, a 40 proc. społeczeństwa będą stanowiły osoby 60-letnie i starsze!

ZOBACZ TEŻ: Chcesz mieć potomka? Szykuj się na wydatek 190 tys. zł [RAPORT]

Co to oznacza? Niestety, nadchodzi ogromny kryzys demograficzny. Według obecnie obowiązującego systemu, każdy, kto przechodzi na emeryturę, otrzyma świadczenie wyliczone na podstawie odłożonych przez niego składek, a jako że młodzi ludzie są coraz częściej zatrudniani w oparciu o śmieciówki, emerytury nie będą za wysokie. „Jeśli ktoś dostanie etat dopiero po 30. roku życia, nawet jeśli później całą swoją karierę się na nim utrzyma i będzie zarabiał średnią krajową, to jego emerytura wyniesie zaledwie 35 proc. ostatniej wypłaty! Oznacza to szok dla emerytów, bo ich poziom życia gwałtownie spadnie” - przestrzegaliśmy już w październiku zeszłego roku. W interesie osób teraz będących w wieku produkcyjnym jest więc posiadanie potomstwa, które będzie mogło dołożyć się rodzicom do ich śmiesznie niskiej emerytury.

Brak rąk do pracy wiąże się nie tylko z problemem utrzymania emerytów. Już teraz brakuje ludzi, którzy mogliby pracować np. jako elektrycy, operatorzy wózków widłowych, szwaczki czy tapicerzy. Zawody te wydają się bowiem Polakom mało atrakcyjne. Ale potencjalnie ma kto je wykonywać. Jeśli Polaków wciąż będzie ubywało, zaczną zanikać też same zawody. A im mniej firm świadczących dane usługi, tym mniejsze wpływy podatkowe do budżetu. Ratunkiem wydaje się dla nas napływ siły roboczej ze wschodu, głównie z Ukrainy. Ten jednak może również zostać ograniczony w związku z zapowiadanym wprowadzeniem obostrzeń w procedurze rekrutacji pracowników zza granicy.

ZOBACZ TEŻ: Nawet milion Ukraińców może dostać pracę w Polsce. PiS im to utrudni?

Dlaczego jest tak źle? Jak wynika z danych Centrum im. Adama Smitha, głównym powodem, dla którego ludzie nie chcą mieć dzieci, są względy ekonomiczne. Utrzymanie dziecka od urodzenia do 18. roku życia kosztuje bowiem w Polsce od 176 do 190 tys. zł! Dodatkowo potencjalni rodzice boją się niepewnej sytuacji na rynku pracy. - Dla Polaków praca to bezpieczna rodzina – uważa Andrzej Sadowski, założyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha. - Polska rodzina utrzymuje się z pracy, a nie z ulg, zasiłków czy innej formy pomocy ze strony rządu. Zasiłki nie zastąpią pracy i nie mogą być dla niej lepszą alternatywą. Dostępność pracy w Polsce, a nie za granicą, jest jednym z podstawowych czynników, który zapewni trwały dobrobyt – podkreśla ekspert.

ZOBACZ TEŻ: Co eksperci naprawdę myślą o rządzie Szydło

Co w tej sytuacji robi rząd? Pierwszym krokiem, który ma zachęcić Polaków do posiadania potomstwa jest wprowadzenie programu Rodzina 500+. Głosy ekspertów co do jego skuteczności są podzielone. - Można dyskutować, czy to zwiększy w Polsce dzietność, ale pomaga rodzinom wielodzietnym i to jest sukces – mówił w rozmowie z naszym portalem ekonomista Marek Zuber. Z kolei prezes ZPP, Cezary Kaźmierczak, uważa, że „świadczenie rodzinne na pewno nie rozwiąże problemu niskiej dzietności, ale jest jednym z elementów tego rozwiązania”. O tym, kto ma rację i czy w Polsce uda się zażegnać nadchodzący kryzys, przekonamy się dopiero za dwa lata, kiedy GUS uwzględni dane związane z 500 zł na dziecko w swojej prognozie na lata 2017-2060. Do tego czasu pozostaje nam mieć nadzieję, że będzie ona pozytywna.

Źródła: bankier.pl, tvn24bis.pl, rmf24.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze