Krzyżtopór i Opatów, czyli mniej znane uroki Świętokrzyskiego

2016-08-13 12:00

Nudzisz się w długi weekend? Pomyśl nad wyjazdem w świętokrzyskie. To województwo ma do zaoferowania więcej niż tylko bardzo popularny Sandomierz czy Święty Krzyż. Warto odwiedzić te mniej popularne miejsca. Na jednodniowy wypad polecamy: Zamek Krzyżtopór i niewielkie, klimatyczne miasteczko Opatów.

Zamek Krzyżtopór znajdujący się w miejscowości Ujazd, jest oddalony od Opatowa zaledwie o piętnaście kilometrów, a to znaczy, że obie te atrakcje można bez forsowania się zobaczyć podczas jednodniowej wycieczki.

Jak dojechać na miejsce
To świetna propozycja albo dla wprawionych rowerzystów, którzy zdecydują się na pokonanie większości lub część trasy (np. od Ostrowca Świętokrzyskiego) na dwóch kołach. Ale zdecydowanie wygodniej jest dojechać na miejsce autem. Z Warszawy do Opatowa jest ok. 200 km, a podróż trwa ponad 2,5 godziny. Oczywiście, koszt benzyny zależy od tego, ile spala samochód. Zakładając jednak, że w trasie auto pali 7 litrów na 100 km, a litr benzyny kosztuje 4,3 zł, podróż w obie strony kosztować będzie ok. 130 zł. To nie majątek, biorąc po uwagę fakt, że wycieczkowiczów w samochodzie zapewne będzie kilku.

Krzyżtopór i jego imponujące ruiny
W niepozornej miejscowości Ujazd można się zachwycić. Widać to po minach turystów, którzy przyjeżdżają tu podziwiać ruiny zbudowanej w I połowie XVII wieku rezydencji pałacowej. Obecnie pałac ma status trwałej ruiny, ale w dawnej klasyfikacji był zabytkiem zaliczonym do... klasy zerowej. Rozmiary ruin do dziś imponują. To jednak nie powinno dziwić. Zanim powstał Wersal, to właśnie Zamek Krzyżtopór był największą budowlą pałacową w Europie.
Budowany był latach 1627–1644 przez wojewodę Krzysztofa Ossolińskiego - nigdy nie został ukończony, ale był gotowy na tyle, by w nim zamieszkać. Jego fundator zmarł nagle zaledwie rok po wprowadzeniu się. Ossoliński, człowiek gruntownie wykształcony, miał ambicje zbudowania siedziby, która przyćmiłaby wszystkie pozostałe rezydencje magnackie w Polsce i nie tylko. Udało mu się. Powstał zamek w stylu włoskim typu palazzo in fortezza zaprojektowany ponoć przez Wawrzyńca Senesa. Co charakterystyczne dla tego stylu, Krzyżtopór był rezydencją łączącą wygodę mieszkańców z funkcją obronną. Przypominał jedną z najpiękniejszych włoskich rezydencji – należący do rodu Farnese Zamek Caprarola, który Krzysztof Ossoliński odwiedził w czasie swej podróży do Rzymu i którym się zachwycił.
Szkoda, że nie zachowały się plany budowy Krzyżtoporu sprzed XVIII wieku. Wiadomo tyle, że od początku monstrualnych rozmiarów budowlę otaczały ogrody w stylu włoskim. Legenda mówi, że w pałacu zastosowano symbolikę nawiązującą do kalendarza. Zamek miał ponoć tyle okien, ile dni w roku, pokoi tyle, ile tygodni; sal, ile miesięcy, a cztery narożne baszty odpowiadały liczbie kwartałów w roku.
Z upływem wieków nazwa zmieniała się. Sam fundator miał nadać rezydencji nazwę Krzysztofory, ewidentnie wywodzącą się od jego imienia. Potem jednak zaczęła obowiązywać nazwa Krzyżtopór, a na bramie głównej zamku umieszczono krzyż i topór oraz dziś już nieistniejącą inskrypcję: Krzyż obrona / Krzyż podpora / Dziatki naszego Topora.
W sezonie turystycznym Zamek Krzyżtopór czynny jest od 8.00 do 20.00. Cena biletu normalnego - 10 zł, ulgowego (obejmuje uczniów, studentów i emerytów) – 7 zł. Rodziny korzystające z Karty Dużej Rodziny za osobę zwiedzającą zapłacą tylko 5 zł.

Średniowieczny klimat Opatowa
Położony na Wyżynie Sandomierskiej Opatów oddalony jest od Zamku Krzyżtopór zaledwie o 15 kilometrów. Malowniczo usytuowany jest na dwóch wzgórzach wznoszących się ponad poziom morza na wysokość 200 i 300 metrów. W tym najstarszym mieście ziemi sandomierskiej początki osadnictwa odnotowano na przełomie X i XI wieku. Niegdyś Opatów był kluczową miejscowością regionu i głównym szlakiem handlowym. Najstarsza z osad znajdowała się na wzgórzu zwanym Żmigród. Teraz stoi tam klasztor Bernardynów z XV wieku.
Po raz pierwszy nazwa Opatów pojawiła się w 1189 roku, a w kronice Jana Długosza znaleźć można wzmiankę, że właśnie tutaj była pierwsza polska komandoria templariuszy, a pozostałością ich klasztoru ma być rzekomo kolegiata św. Marcina.
Bez względu na to, ile w tych doniesieniach jest z prawdy, Kolegiata św. Marcina to miejsce, które robi na turystach ogromne wrażenie. Ten romański kościół parafialny pw. świętego Marcina z Tours zbudowany jest z piaskowca krzemienistego pochodzącego z okolicy. Wnętrze trójnawowej bazyliki pokryte jest polichromią barokową z XVIII wieku. Błękitno–różowa kolorystyka zachwyca. Na ścianach świątyni widnieją malowidła historyczno-batalistyczne, m.in. obraz przedstawiający „Bitwę na Psim Polu" czy „Bitwę pod Grunwaldem".
Za wejście do kolegiaty św Marcina trzeba zapłacić 5 zł, a pieniądze przeznaczane są na renowację budowli. To niejedyne miejsce warte uwagi w Opatowie. Trzeba zobaczyć także Bramę Warszawską - ostatnią z czterech bram, niegdyś wpisanych w mury obronne kupieckiego Opatowa. Pozostałych trzech: Lubelskiej, Krakowskiej i Sandomierskiej już nie zobaczymy. Budowana w latach 1520 -1530 Brama Warszawska, zwieńczona attyką stylizowaną na styl renesansowy, ufundowana została przez właściciela Opatowa – Krzysztofa Szydłowieckiego. Herb jego rodziny i obraz Matki Bożej można zresztą zobaczyć nad zabytkiem
Podziemia opatowskie to lochy, które bez wątpienia warto zobaczyć. To nic innego jak kompleks dawnych piwnic ulokowanych pod miastem. Służyły one dawniej opatowskim kupcom do przechowywania towarów. Wieki później naukowcy z AGH w Krakowie zajęli się renowacją podziemi i dzięki im pracy można dziś urządzić sobie wędrówkę podziemną trasą o długości 335 metrów (całość mierzy 402 m.), liczącą aż 46 komór i korytarzy biegnących pod rynkiem na trzech poziomach. Jest tu zimno – temperatura wynosi od 7 do 12 stopni. Zwiedzanie trwa ok 45 minut. Bilet normalny kosztuje 8 zł, ulgowy 5 zł.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze