Jelcz - samochód opancerzony

i

Autor: Jelcz

Prezes Jelcza zatrudni wyłącznie Polaków. Bo „tak nakazuje interes państwa”

2017-04-05 16:55

Obcokrajowcy wśród polskich pracowników to coraz częstszy obrazek: tylko samych Ukraińców jest w Polsce zatrudnionych ponad milion. Choć sporo z nich nielegalnie, to jednak zdecydowana większość zgodnie z wszystkimi procedurami. Może wcale nie mieć to znaczenia, jeśli komuś przeszkadza sam fakt obcego pochodzenia potencjalnego pracownika. Okazało się, że tak jest w przypadku prezesa spółki Jelcz, produkującej samochody dla wojska. W jednym z wywiadów miał powiedzieć, że zatrudnianie obcokrajowców jest „szkodliwe dla interesu państwa".

Jelcz to duża spółka produkująca samochody dla wojska, która obecnie zatrudnia około 600 pracowników. Jej prezes, Łukasz Dudkowski zanim otrzymał powołanie na stanowisko szefa spółki był tylko zwykłym dyrektorem gminnych domów kultury w Jelczu-Laskowicach i Siechnicach. Obecnie jest także powiatowym pełnomocnikiem partii rządzącej w gminie Jelcz-Laskowice i z ramienia PiS – wiceprzewodniczącym rady powiatu oławskiego.

Zobacz także: Hojny Waszczykowski. MSZ wydał w miesiąc 11 mln zł na nagrody

W lipcu 2016 roku został prezesem zakładu, który w tej chwili negocjuje z Ministerstwem Obrony Narodowej kontrakt na dostawy sprzętu dla jednostek obrony terytorialnej, którego wartość może wynieść kilkaset milionów złotych. Słowa, które wypowiedział w wywiadzie dla „Gazety Powiatowej – Wiadomości Oławskich" nie stawiają go obecnie w korzystnym świetle. Jednoznacznie zapowiedział, że: „Dopóki jestem prezesem, nie będziemy zatrudniać obcokrajowców." Dlaczego? Za argument podaje fakt, że Jelcz jest firmą z 65-letnią tradycją, która żadnych, bez znaczenia czy Ukraińców czy obcokrajowców innych narodowości,  nie będzie zatrudniać.

Sprawdź również: PiS chce wprowadzić kary za marnowanie żywności. 10 gr od każdego kilograma

Według niego sprawy, którymi zajmuje się spółka mają mieć „szczególne znaczenie dla interesu państwa" i „obronności kraju". Dopytywany z kolei przez „GW" o jego słowa miał odpowiedzieć, że w jego firmie nigdy nie dochodziło do dyskryminacji. Tomasz Siemoniak, były wicepremier i minister obrony w rządzie PO skomentował tę wypowiedź stwierdzeniem: „To kompletna bzdura", bowiem jak mówi do weryfikacji osób zatrudnianych w ważnych spółkach są wydelegowane odpowiednie służby.

 

Źródło: "Gazeta Powiatowa" /GW

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze