W ostatnich latach w wyniku sprzedaży, fuzji lub likwidacji banku, sektor bankowy uległ znacznemu przeobrażeniu. Z Polski wyszły m.in. amerykański AIG Bank, niemiecki Allianz Bank czy skandynawski Nordea Bank. O ile jeszcze w 2011 roku, według danych Komisji Nadzoru Finansowego, działało w Polsce 50 banków komercyjnych, o tyle teraz jest ich już tylko 38. Są zapowiadane kolejne konsolidacje w sektorze, m.in. ostatnio głośno na rynku o możliwości wycofania się włoskiego Unicredit z Pekao SA.
Zobacz też: Czy zostały nam jeszcze jakieś państowe firmy? [ANALIZA]
Prof. Aneta Hryckiewicz z Katedry Rachunkowości Akademii Leona Koźmińskiego, której zespół przebadał skutki wycofywania się banków zagranicznych w 54 krajach, przyznaje w rozmowie z PAP, że jednym z następstw może być podniesienie cen usług bankowych, obniżenie płynności sektora bankowego, a nawet zmniejszenie akcji kredytowej.
Wyniki badania potwierdziły spodziewany po takim wycofaniu się wzrost siły pojedynczych graczy na rynku bankowym, obniżenie płynności całego sektora bankowego oraz spadek podaży kredytów - przyznaje prof. Hryckiewicz. - Wycofywanie się dużego gracza zwykle powoduje, iż konkurencja się zmniejsza - zaznacza.
Skutkiem tego jest z kolei wzrost cen usług bankowych, bo ci znaczący uczestnicy rynku, którzy pozostają, narzucają swoją strategię cenową. - Z ostatnich badań wychodzi, że mniejsze banki w takich sytuacjach nie usiłują konkurować z dużymi, np. poprzez obniżenie cen usług, ale raczej podnoszą ceny w ślad za dużymi - mówi prof. Hryckiewicz PAP.
W efekcie wzrostu cen usług bankowych, dodaje ekspertka, ogranicza się do nich dostęp, a tym samym do zdobycia finansowania dla wielu małych i średnich przedsiębiorstw. Możliwym skutkiem jest też, według niej, obniżenie płynności całego sektora. Ma ono miejsce zwłaszcza wtedy, gdy z rynku bankowego wycofuje się jeden z ważniejszych graczy, który dostarczał kapitał dla pozostałych banków.
Analityk bankowy DM BOŚ Michał Sobolewski komentuje w rozmowie z PAP, że jeśli skutkiem wycofywania się zagranicznego kapitału z banków byłaby częściowa "renacjonalizacja" sektora, to może to mieć pozytywne i negatywne konsekwencje.
Jednak sam większy udział kapitału krajowego w sektorze oznacza, zdaniem analityka, że "ośrodki decyzyjne pozostają w kraju". "Podczas kryzysu 2008-09 większe grupy bankowe, bądź to przez presję płynnościową, czy konieczność racjonowania kapitału, dużo bardziej zachowawczo podchodziły do kwestii finasowania. Jednocześnie, sytuacja w polskiej gospodarce, nie była tak zła jak na innych rynkach" - mówi Sobolewski.
Sprawdź koniecznie: Co noszą młodzi patrioci?
W jego opinii miało to związek m.in. z faktem, że "buforem był PKO BP", który jest największym bankiem w Polsce. Zdaniem analityka DM BOŚ właśnie zabezpieczenie rynku na wypadek kryzysu to główny argument na rzecz "repolonizacji".
Sobolewski zaznacza, że w takich krajach jak Niemcy czy Francja udział krajowego kapitału w sektorze bankowym jest dominujący. Tym niemniej na tle innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej i tak udział polskiego kapitału w naszym sektorze bankowym jest dosyć duży, bo stanowi ponad ok. 40 proc. rynku.
Źródło: PAP