Kierowcy Ubera protestują

i

Autor: Shutterstock

Afera wokół Ubera w Krakowie. Taksówkarze wyrządzili szkody na ponad 30 tys. zł

2017-05-25 15:53

Krakowscy taksówkarze oblali kwasem dwa auta i przebili opony samochodowe. Jeden ze zniszczonych pojazdów należał do kierowcy Ubera. Straty zostały wycenione na ponad 30 tys. złotych. Uber apeluje do władz miasta, aby potępiły atak.

W Krakowie doszło do przykrego incydentu z kierowcą Ubera, w wyniku którego pojazd poszkodowanego wraz z drugim przypadkowym autem zostały oblane kwasem przez dwóch taksówkarzy, a opony samochodu przebito. Sprawców, którzy zniszczyli auta, zatrzymano. Pierwszy z nich usłyszał zarzuty 24 maja, drugi miał je usłyszeć 25 maja. Mężczyźni chcieli dokonać „obywatelskiego zatrzymania".

Zobacz też: Czy to koniec Ubera w Polsce? Środowisko taksówkarzy domaga się zmian

18 maja w Krakowie doszło do potyczki między kierowcą Ubera a dwoma taksówkarzami, którzy skorzystali z przewozu. Przedstawiciele środowiska taksówkarskiego zamówili kurs pod I Komisariat Policji w Krakowie. Po przejeździe zażądali od kierowcy wystawienia paragonu i odmówili opuszczenia pojazdu. Kiedy kierowca Ubera poinformował ich, że faktura została wysłana drogą mailową, doszło do ostrej wymiany zdań, która skończyła się awanturą. Obie strony wezwały policję. Do sporu dołączyli również inni taksówkarze. Po opuszczeniu przez nich miejsca kłótni okazało się, że auto kierowcy oraz stojący obok samochód są uszkodzone. Karoserię oblano żrącym kwasem i przebito opony. Wyrządzone przez sprawców szkody zostały wycenione na 30 tys. zł w przypadku jednego auta i 500 zł w przypadku drugiego samochodu.

Przeczytaj również: Rząd bierze się za Ubera. Kierowcy tylko z licencją

Metody „walki z Uberem", która polega na tzw. obywatelskim zatrzymaniu, są stosowane w całej Polsce przez taksówkarzy należących do nieformalnej Grupy Antyprzewozowej (GAP). Zrzeszeni w grupie taksówkarze od marca usiłują dowieść, że Uber przewozi osoby nielegalnie. Scenariusz ich działania jest znany wielu kierowcom.

Aby udowodnić swoją rację, członkowie GAP zamawiają przez aplikację przejazd Uberem i wzywają policję do miejsca docelowego. Za pomocą radia informują kolegów po fachu, gdzie zakończy się kurs. Gdy kierowca Ubera dojeżdża pod wskazany adres, na miejscu może na niego czekać nawet kilkunastu taksówkarzy, którzy odcinają mu wszystkie drogi dojazdu, żądają okazania paragonu i licencji. Zatrzymują kierowcę Ubera do czasu przyjazdu policji. W stolicy na auta osób świadczących usługi Uberowi naklejane były naklejki informujące o tym, że ich kierowcy jeżdżą bez licencji.

Może cię zainteresować: Uber ukrywał lokalizację kierowców, żeby unikać płacenia kar

Członkowie GAP organizują podobne łapanki w wielu miastach – Warszawie, Krakowie, Katowicach, Trójmieście, Wrocławiu czy Łodzi. „Wyborcza" ustaliła, że w wyniku ich akcji policja zatrzymała już kilkuset kierowców Ubera na terenie całego kraju. Przedstawiciele Grupy Antyprzewozowej odżegnują się jednak od utarczki w Krakowie. Lokalny GAP zaprzecza, jakoby miał jakikolwiek związek z atakiem.

- My aktywiści z Grupy Antyprzewozowej nie mamy NIC wspólnego z owym zajściem. Działamy zgodnie z prawem, bez przemocy fizycznej oraz psychicznej a tego typu „akcje" wręcz potępiamy. Naszym celem jest udowodnić, że kierowcy jeżdżący w Uberze działają wbrew prawu, a nie niszczenie mienia osób pracujących na tej aplikacji – napisali członkowie grupy w oficjalnym oświadczeniu.

Patrz też: Uber tymczasowo zakazany w Brnie. Jest decyzja sądu

Kierowca Ubera z Krakowa utrzymuje, że został napadnięty. Policja nie stwierdziła, aby doszło do rękoczynów. Mimo to uszkodzony lakier samochodu i przebite opony wskazują na umyślne działanie ze strony taksówkarzy.

Oprac. na podst. krakow.onet.pl, krakow.wyborcza.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany

Najnowsze