student

i

Autor: dreamstime.com

Uczelnie zawyżają opłaty rekrutacyjne

2016-05-16 14:57

Wysokość opłat rekrutacyjnych pobieranych przez szkoły wyższe jest zawyżana, a uczelnie traktują rekrutację jako źródło dodatkowego dochodu – wynika z kontroli przeprowadzonej przez NIK.

Każdy, kto chce się dostać na dowolne studia musi uiścić opłatę rekrutacyjną. Jej wysokość to najczęściej ok. 80 zł. Przepisy mówią, że przy ustalaniu tej kwoty uczelnie powinny kierować się faktycznymi kosztami, które muszą ponieść w związku z naborem. Opłaty nie powinny ich przekraczać.

Tyle przepisy, a jak wygląda rzeczwyistość? Kontrola NIK pokazuje, że część uczelni ustala opłat za rekrutację bez sporządzenia kalkulacji jej kosztów. W efekcie opłaty pobierane od kandydatów na studia bywają zawyżane.

Czytaj również: Top 9 najbardziej zanieczyszczonych miast w Polsce [GALERIA]

Na przykład bez sporządzenia odpowiedniej kalkulacji kosztów ustalano wysokość opłat za postępowanie związane z przyjęciem na studia na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach (w latach akademickich 2014/2015 - 2015/2016) i na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu (do roku akademickiego 2013/2014 włącznie). Na tych uczelniach przyjęto maksymalną stawkę - 85 zł - wynikającą wydawanych corocznie rozporządzeń Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Ponadto na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, Politechnice Wrocławskiej i Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, koszty procesu rekrutacji były nierzetelnie kalkulowane i rozliczane.

Na różnych uczelniach opłaty były zawyżane w różnym stopniu: o 9 zł na UE w Poznaniu, o 15 zł na AWF oraz 24 zł na Politechnice Wrocławskiej. Zaś opłata rekrutacyjna pobrana przez AWF w kontrolowanym okresie obejmowała testy sprawnościowe, których ostatecznie nie przeprowadzono.

Zobacz także: NIK bierze się za dopalacze

NIK ustaliła, że pobierając od kandydatów na studia zawyżone opłaty rekrutacyjne, skontrolowane uczelnie uzyskały w latach akademickich 2014/2015 i 2015/2016 prawie 900 tys. zł dodatkowych, nienależnych przychodów.

NIK zwraca uwagę na jeszcze dwie kwestie związane z opłatami rekrutacyjnymi. Po pierwsze, nie wiadomo właściwie, w jaki sposób uczelnie kalkulują koszty własne związane z rekrutacją. Po drugie, w 2005 r. wyniki egzaminu maturalnego zastąpiły egzamin wstępny na studia. To oznacza, że uczelnie nie ponoszą dodatkowych kosztów związanych z ich organizowaniem (dodatkowe egzaminy obowiązują tylko na nielicznych kierunkach).

Nie miało to zbyt wielkiego wpływu na wysokość opłat rekrutacyjnych. Na dodatek, trzeba też wziąć pod uwagę, że cały proces jest dziś w coraz większym stopniu automatyzowany.

NIK przyjrzała się także sposobom naliczania opłat za studia niestacjonarne. Również w tym przypadku uczelnie powinny brać pod uwagę koszty ich prowadzenia. Okazuje sie, że w niektórych przypakdach było one znacznie przeszacowane.

Może Cię zainteresować: Wyniki złe, ale lepsze niż w 2015 r. Co dalej z LOT-em?

Na przykład na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu, gdzie studenci niestacjonarnych studiów wieczorowych faktycznie odbywali zajęcia na studiach dziennych, doszło w latach akademickich  2011/2012-2014/2015 do zawyżenia opłat o ok. 500 tys. zł. Zdażały się jednak też takie uczelnie, które swoich koszów niedoszacowały.

NIK stwierdziła również, że cztery uczelnie nieskutecznie egzekwowały od studentów nieuiszczone opłaty za świadczone usługi edukacyjne. W efekcie w latach 2012-2015 część należności (ponad 1,2 mln zł) uległa przedawnieniu. 

Kontrolerzy NIK stwierdzili także, że w praktyce uczelnie wykluczały lub ograniczały możliwość zwolnienia z opłat studentów, którzy osiągali wybitne wyniki w nauce, uczestniczyli w międzynarodowych programach stypendialnych lub znajdowali się w trudnej sytuacji materialnej.

Źródło: NIK, oprac. MK

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze