To unijne prawo pogrąży polskie firmy i spowoduje bezrobocie

2016-09-19 17:41

Wzrost bezrobocia, biurokracji, i utrudnienie wejścia na rynek MSP z krajów nowej Unii – takie mogą być skutki przepisów dotyczących delegowania pracowników za granicę oraz przyjmowania ich w naszym kraju, które zaczęły obowiązywać w niedzielę.

Ustawa o delegowaniu pracowników w ramach świadczenia usług, która weszła w życie 18 czerwca i zaczęła obowiązywać 18 września, po trzymiesięcznych vacatio legis, wprowadza do polskiego porządku prawnego szereg zmian oraz nowych obowiązków dla firm, które wysyłają pracowników za granicę. To efekt implementacji Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/67/UE w sprawie egzekwowania dyrektywy 96/71/WE.

Co się zmieniło?

Za sprawą nowych przepisów, pracownik oddelegowany za granicę musi otrzymać za swoją pracę co najmniej minimalne wynagrodzenie, obowiązujące w danym kraju. Ponadto powinien mieć prawo do premii i dodatków, przysługujących obywatelom państwa, w którym obecnie pracuje.

Czytaj też: Szef wysyła cię do pracy zagranicę? Od dziś masz szansę na wyższe zarobki

Firmy delegujące pracowników są także zobowiązane do wprowadzenia mechanizmów, które umożliwią właściwym organom sprawdzenie czy prowadzi ona znaczącą działalność w państwie siedziby i czy delegowanie ma charakter tymczasowy.
Przedsiębiorstwa, które nie dostosują się do wymogów ustawy, mogą zostać ukarane grzywną od 1 tys. do 30 tys. zł.

Polskie firmy stracą najwięcej

Nowe regulacje spotkały się z krytyką organizacji pracodawców.
„Autorzy projektu ustawy nie zabezpieczyli interesów polskich firm delegujących pracowników do pracy za granicę przed sytuacjami nakładania i egzekwowania od nich kar lub grzywien w sposób niezgodny z prawem, a w szczególności nieproporcjonalnych i dyskryminujących. Nakłada się też na pracodawców za dużo obowiązków, nieproporcjonalne w stosunku do uchybień grzywny oraz przewiduje zbyt krótkie terminy odpowiedzi na wnioski Państwowej Inspekcji Pracy" – napisał w opinii do projektu ustawy dr Grzegorz Baczewski, dyrektor departamentu dialogu społecznego i stosunków pracy Konfederacji Lewiatan.

Sprawdź także: Polska przegrywa z Brukselą ws. pracowników delegowanych

Żadne państwo UE nie deleguje tylu pracowników co Polska. W ubiegłym roku, do krajów wspólnoty wysłaliśmy ok. 400 tys. osób, czyli ponad 20 proc. wszystkich oddelegowanych. W związku z tym na nowych przepisach może ucierpieć najbardziej właśnie nasz kraj. Wprowadzenie ustawy może przyczynić się do zmniejszenia skali delegowania, co w konsekwencji przełoży się konieczność zwolnień i wzrost poziomu bezrobocia.

Co na to polscy przedsiębiorcy?

Trudności z dostosowaniem się polskich firm do nowych regulacji potwierdza raport EY „2015–16 Global Mobility Effectiveness Survey", z którego wynika, że ponad połowa przedsiębiorców (52 proc.) deklaruje brak dostępu do danych, które pomagają prawidłowo identyfikować oraz przewidywać kwestie związane z delegowaniem pracowników oraz ich mobilnością. Jeszcze większa grupa ankietowanych – aż 58 proc. deklaruje z kolei, że lokalne i międzynarodowe regulacje są jednym z największych wyzwań związanych z delegowaniem i mobilnością.

Dobre cele, marne skutki

Jak wyjaśniło w komunikacie EY, celem dyrektywy dotyczącej delegowania jest m.in. zapobieżenie długotrwałym oddelegowaniom lub nieprzestrzeganiu warunków delegowania, ujednolicenie praktyki stosowania oddelegowania w UE, doprowadzenie do likwidacji szarej strefy i ograniczenie zjawiska tzw. dumpingu socjalnego. Skutkiem zmian może być jednak zwiększenie ochrony rynku pracy tzw. państw starej UE, utrudnienie wejścia na rynek pracodawcom ze sfery MSP z krajów nowej Unii i wzrost obowiązków o charakterze biurokratycznym.

Żródło: EY, PAP, Money.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze