USA i UE nie mogą się porozumieć ws. kontrowersyjnej umowy o wolnym handlu

2016-08-29 13:59

TTIP – skrót ten niewiele mówi nawet tym, którzy na co dzień interesują się kwestiami finansowymi i gospodarczymi. Niby wiadomo, że jest to jakaś planowana umowa między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, ale o co właściwie w tym wszystkim chodzi? A, mimo że dojrzewa w atmosferze niewiedzy, TTIP może być jednym z ważniejszych dokumentów, które będą miały wpływ na nasze życie. W dodatku dokumentów bardzo kontrowersyjnych. Wydaje się jednak, że wprowadzenie zapisów TTIP oddala się. USA i UE nie są się w stanie porozumieć. Co to dla nas oznacza?

Transatlantyckie Partnerstwo w dziedzinie Handlu i Inwestycji – tak brzmi rozwinięcie skrótu TTIP. W dużym uproszczeniu to negocjowana od dłuższego czasu umowa handlowa pomiędzy USA a UE. Mimo że, jeśli wejdzie w życie, będzie ona miała wpływ na życie nas wszystkich (nazywana jest nawet handlowym odpowiednikiem NATO), to bardzo mało o niej wiadomo. Rozmowy w jej sprawie toczą się za zamkniętymi drzwiami, a do społeczeństwa docierają jedynie przecieki. W założeniu umowa miałaby uprościć procedury handlowe między Ameryką a Europą i mieć wpływ na obniżenie ceł. Eksperci wskazują jednak, że te i tak już obecnie są niskie, a w nowych regulacjach chodzi o zupełnie co innego.

ZOBACZ TEŻ: Branża ostrzega: Przez TTIP Europę zaleje mięso z GMO

Istnieje obawa, że TTIP znacząco wpłynie na suwerenność UE, która będzie musiała jak nigdy liczyć się z wpływami światowych korporacji, przez co utrudnione życie mieliby choćby konsumenci, którym trudniej byłoby dochodzić swoich praw. Zagrożeniem jest ponadto zalanie europejskiego rynku tanią, amerykańską żywnością, która produkowana jest z pominięciem europejskich norm (symbolem TTIP stały się już np. nafaszerowane chemią kurczaki), w dodatku rządy państw będą musiały się liczyć z pozwami na gigantyczne kwoty od producentów, którym nie spodobają się działania władz. Do rozstrzygania sporów miałyby zostać powołane specjalne sądy arbitrażowe, ale zasada ich działania, jak większość zapisów TTIP, jest szerzej nieznana. Wiadomo tyle, że ich składy miałyby być wyłaniane spośród pracowników prywatnych kancelarii adwokackich, które mogą być stronnicze.

ZOBACZ TEŻ: Ekolodzy nie chcą umowy z USA

Według danych z ostatniego kwartału zeszłego roku, przeciwko TTIP w Europie protestuje już 2,6 mln ludzi. W poszczególnych państwach wspólnoty podpisywali się oni na listach sprzeciwu wobec trwających negocjacji pomiędzy USA i UE. Jeśli jednak miałyby one zostać zerwane, to raczej nie z powodu oburzenia opinii publicznej. Strony umowy nie są po prostu w stanie się porozumieć. Tak przynajmniej wynika ze słów wicekanclerza Niemiec Sigmara Gabriela cytowanego przez „The Independent”. Gabriel zdradził, że w aż 14 spośród 27 rund rozmów nie uzyskano zgody. Politycy europejscy boją się skutków regulacji, a Amerykanie nie chcą iść na ustępstwa. - Rozmowy w sprawie TTIP nie powiodły się, ale nikt się do tego nie przyznaje - uważa niemiecki wicekanclerz.

Źródła: wyborcza.biz, biznes.gazetaprawna.pl, dobreprogramy.pl, krytykapolityczna.pl

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze