Afera Art-B. Mija już ponad 30 lat
Afera Art-B. Mija już ponad 30 lat
Narodziny Art-B
Spółka Art-B czyli "Artystyczny Biznes" powstała w 1989 roku w Cieszynie. Zajmowała się początkowo przede wszystkim handlem, ale za to czym... wszystkim. Wtedy w Polsce domorośli biznesmeni kupowali i sprzedawali wszystko. To samo działo się w Art-B. Szły herbata, sprzęt firmy GoldStar (dziś LG), a z czasem nawet samochody, dzieła sztuki oraz... możliwość handlu bronią, bowiem firma Bagsika i Gąsiorowskiego jako pierwsza w III RP otrzymała na takie usługi koncesje.
- W tamtych czasach nie było nic i każdy, kto robił coś, osiągał sukces. W każdym możliwym wariancie: czy to była kawa, czy pampersy, cokolwiek był człowiek w stanie zrobić, był skazany na sukces. Faktycznie pierwsze poważne pieniądze zarobiłem na handlu sprowadzaną z Niemiec kawą. Ale równie dobrze mogłyby to być dżinsy czy papierosy - wspominał, w rozmowie z "Faktem", Andrzej Gąsiorowski.
Zbijanie fortuny
Pieniądze mnożyły się jak szalone. Art-B został założony z wkładem... 1000 złotych (licząc na dzisiejsze PLN), by w 1990 roku kapitał zakładowy szacować na 300 mld starych, czyli ok. 300 mln nowych złotych. Mała firma stała się holdingiem kilku tysięcy spółek, w których pracowało setki tysięcy osób (pamiętajmy, że w latach 90-tych bezrobocie gwałtownie rosło), a obroty liczone były w bilionach starych złotych. Tak też pojawiła się kwestia oscylatora, uznanego jako oszustwa wobec „systemu bankowego”.
- Zaniepokojenie wzbudziły te miliardy dolarów obrotu. Bagsik był i jest genialnym człowiekiem, przerastał tamtą epokę. Gdyby urodził się 20 lat później, byłby szanowanym i niekwestionowanym autorytetem w biznesie - ocenił w wywiadzie z "Super Expressem" Andrzej Gąsiorowski. - Odbudowywaliśmy przemysł, budowaliśmy grunt dla inwestycji zagranicznych, uruchomiliśmy eksport. A oni - nic! U nas wrzało od kontraktów, a u nich tylko pusta gadanina! Mieliśmy wtedy już 22 miliardy dolarów obrotu. Uznano, że jakaś grupa ludzi oprócz nich nie powinna mieć pomysłu na nieograniczoną akumulację kapitału rzędu miliarda dolarów. Były też oczywiście różne inne grupy wpływów, które były nam przeciwne. Ale Art-B to nie był duet Bagsik - Gąsiorowski, tylko 400 świetnych polskich menedżerów - mówił współwłaściciel Art-B.
Tak się zarabia pieniądze!
Jak wyglądał oscylator? Można powiedzieć, że Art-B znalazło lukę. Spółka lokowała pieniądze w banku, z którego następnie pobierała potwierdzenie lokaty, realizowała w innym banku i tam też zakładała lokatę. Wszystko się wiele razy powtarzało. Problem w tym, że transakcja taka nie była zaznaczana jak dzisiaj w ciągu chwili za pomocą sieci, a szła drogą "tradycyjną". Lokata zaś w tym czasie, założona na bazie tych samych pieniędzy, była oprocentowana jednocześnie w kilku bankach. To dawało fortunę. W ten sposób twórcy Art-B mieli "wyprowadzić" 4,2 biliona złotych, czyli w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki ponad 420 milionów. Gąsiorowski uważa jednak, że oscylator ekonomiczny nie był nielegalny.
- Był zgodny z obowiązującym prawem. Nie ma ani jednego kraju na świecie, gdzie operacja oscylatora byłaby określona jako sprzeczna z prawem. Cała ta "afera" to socjotechnika. Oscylator Art-B był znany Kancelarii Prezydenta, premierowi, NBP, ministerstwom, skarbówce, NIK, wszystkim bankom. Z danych ministerstwa wynika, że ponad 15 tysięcy podmiotów płaciło podatek dochodowy od zysku z oscylatora - tłumaczył naszej gazecie.
Operacja "Most"
Zanim wszystko się posypało, Art-B robi też inne interesy. W 1990 roku Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski otrzymują obywatelstwo Izraela. Nic dziwnego - ich spółka wspiera akcję "Most", czyli operację przerzutu Żydów z upadającego ZSRR do Izraela. Akcją dowodził Jerzy Dziewulski, jako że tranzyt odbywał się przez Polskę. Andrzej Gąsiorowski wspomina jednak, że już wcześniej interesował się sprawą Żydów radzieckich, bo w 1985.
- Zacząłem tym mocno żyć. Czyli lobbing, wspieranie, angażowanie innych ludzi do tej operacji - opowiadał na antenie TVN24.
Spółka Telegraf i Kaczyński
O co zaś chodzi z Kaczyńskim? Otóż w 1990 roku polska scena polityczna dalej kroiła tort po państwowych pozostałościach władz PRL i innych interesach. Tak też powstała spółka Telegraf, gdzie w radzie nadzorczej zasiadało wiele znanych dziś osobistości, w tym Jarosław Kaczyński. Spółka prezesa PiS od Art-B miała otrzymać 5,7 mln dolarów i to już w czasie, gdy była na celowniku władz III RP. Co ciekawe inny członek rady nadzorczej współpracujący z Kaczyńskim, Maciej Zalewski (ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego), przez szefostwo Art-B został o oskarżony o wyłudzanie od nich pożyczek dla Telegrafu oraz ostrzeżenie przed ich późniejszym, planowanym aresztowaniem, by pozbyć się ich z kraju i nigdy nie oddać pieniędzy. W wyniku tego oskarżenia doszło do procesu sądowego, w którym Zalewski za przywłaszczenie sobie pieniędzy z Art-B został skazany na 2,5 roku więzienia.
Art-B ratuje Ursus
W końcu Art-B trafia pod lupę polskich władz. Nic dziwnego - to już nie tylko złote dziecko raczkującego, polskiego kapitalizmu. Bogusław Bagsik w 1991 roku trafia na 8 miejsce na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika "Wprost", jest sprawa finansowania "Telegrafu", w skład którego wchodzi wspomniany Jarosław Kaczyński, wówczas szef Kancelarii Prezydenta RP Lecha Wałęsy, a także dochodzi sprawa upadających zakładów "Ursus". Art-B wykupuje roczną produkcję płacąc 20 mln ówczesnych dolarów.
- Gdy byłem w Ursusie w lipcu 1991 roku, wiedziałem już, że to jest niebezpieczna grupa. Byłem zszokowany, kiedy zobaczyłem na sali Gąsiorowskiego. Jako eksperta ze strony załogi! Na dodatek jako jedyny był naprawdę zorientowany, co się tam dzieje. Byłem wściekły! Jakiś czas potem przyszedł do mnie Milczanowski i powiedział, że ma wystarczające dowody, żeby ich zamykać - opowiadał w książce "ONA - za kulisami trzeciej RP" ówczesny premier Jan Krzysztof Bielecki.
- Było nieco inaczej. Zapytał mnie, skąd wzięliśmy pieniądze na zakup całej produkcji traktorów. Uznałem, że premier jest ekonomistą, więc trzeba uzasadnić. Zgodnie z prawdą ujawniłem, że wykonujemy wiele operacji finansowych. Skupiłem się na tzw. oscylatorze. I to był początek. Bielecki i jego otoczenie uznało, że jesteśmy dla nich niebezpieczni - stwierdził w rozmowie z "Super Expressem" Andrzej Gąsiorowski.
Afera Art-B
Później wszystko potoczyło się z górki. Twórcy Art-B wyjeżdżają z Polski. Po chwili za Bogusławem Bagsikiem i Andrzejem Gąsiorowskim wystawione zostają listy gończe. Ci jednak uciekają do Izraela. Bagsik jednak w 1994 zostaje złapany na lotnisku w Zurychu. Zarzuty dla Gąsiorowskiego i Bagsika brzmią jasno: oszustwa wobec „systemu bankowego” na sumę 4,2 biliona starych złotych, czyli 420 mln obecnych. Sprawa Bogusława Bagsika trwa. W końcu współtwórca Art-B w 2000 skazany zostaje na karę 9 lat pozbawienia wolności. Do aresztu zgłasza się w 2002 roku. Więzienie opuszcza w 2004 roku, a w 2007 roku cała kara przedterminowo zostaje uznana za odbytą.
List żelazny
Andrzej Gąsiorowski do Polski długo nie wracał. Nie ryzykował. Wszelkie zarzuty wobec niego przedawniły się w 2016 roku. Sam w 2012 roku wystąpił ze skargą przeciwko Polscedo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, zarzucając, że „Polska dopuściła się w jego sprawie rażącego i trwałego naruszenia praw człowieka”.
- 25 lat zniesławiania i upokarzania mnie, odium na skalę światową na mnie i mojej rodzinie... Art-B działało 24 miesiące. 3000 firm w 50 krajach. Wartość kontraktów to ponad 1 miliard dolarów. Obrót 22,5 miliarda dolarów za rok 1990-1991. Aktywa 120 milionów dolarów, zysk netto 30 milionów dolarów. Straciłem bardzo wiele. Niech ktoś kompetentny to kiedyś obliczy i oszacuje. I wtedy będzie wiadomo. Na razie się na tym nie skupiam - opowiadał Gąsiorowski naszej gazecie. - W ostatnio wydanych książkach trafiłem na informację, że prowadzący naszą sprawę gen. Wiktor Fonfara i płk Adam Dębiec prowadzili też sprawę FOZZ. Później sprawą Art-B, FOZZ, jak i rozpracowaniem braci Kaczyńskich zajęła się komisja Lesiaka. Po latach widać, że sprawę FOZZ prowadzili tak, żeby sądzić, ale nikogo nie skazać. Sprawę Art-B tak, żeby nas łapać, ale nigdy nie złapać - opowiada po latach.