Jabłonki w Nowym Jorku - osobistości polsko-amerykańskiej historii
Jabłonie są symbolem Polski
Merian C. Cooper: Heros polskiego nieba
Chyba każdy słyszał o filmie „King Kong”, klasyce światowego kina. Jego pierwsza, czarnobiała wersja była dla kinematografii punktem przełomowym z uwagi na porywającą historię i zastosowane pionierskie techniki filmowe. Ale czy każdy wie, kim był jego współtwórca Merian C. Cooper? A dokładniej, czy każdy wie, że Merian C. Cooper, znany amerykański filmowiec jest dla Polaków prawdziwym, odznaczonym orderami bohaterem, strażnikiem polskiego nieba?
Kiedy w na początku lat 20-tych XX wieku, Polska postawiła tamę chroniącą Europę przed zalewem bolszewickich hord, Merian C. Cooper bez wahania postanowił spłacić Polsce dług, zaciągnięty ponad 100 lat wcześniej przez jego przodka podczas Amerykańskiej Rewolucji na polach Savannah, na których walczył ramię w ramię ze słynnym polskim kawalerzystą Kazimierzem Pułaskim.
Poznajcie historię bohatera polskiego nieba z czasów wojny polsko-bolszewickiej, współzałożyciela złożonej z amerykańskich ochotników 7 Eskadry Myśliwskiej zwanej też Eskadrą Kościuszkowską, która miała wielki wkład w triumf Polaków nad bolszewizmem.
Jan Kiepura: Słowik z Sosnowca
Urodzony w 1902 w Sosnowcu, początkowo miał zostać prawnikiem zgodnie z planami ojca. Jednak studiując prawo, potajemnie zaczął uczyć się śpiewu. Szybko zdobył popularność, choć początkowo nie w Polsce, gdzie narzekał na brak uznania i wsparcia. Zadebiutował w Polsce w 1923, ale prawdziwą karierę zaczynał za granicą. W ciągu kilku lat występował na najważniejszych scenach operowych Europy i Ameryki, włącznie z Metropolitan Opera w Nowym Jorku. W Polsce stał się gwiazdą dopiero w latach 30., dzięki roli w filmach. Był kontrowersyjny i krytykowany za swoje niekonwencjonalne podejście do występów, ale uwielbiany przez publiczność. Po wojnie, mimo przeciwności ze strony komunistycznych władz, w 1958 roku zyskał entuzjastyczne przyjęcie w Polsce. Kiepura był nie tylko znakomitym śpiewakiem, ale także prawdziwym showmanem i, co warto podkreślić, niedoszłym prawnikiem.
Julien H. Bryan: Wrażliwy dokumentalista
W tragicznych dniach września 1939 roku, kiedy niemieckie czołgi wkraczały do Polski, Julien Hequembourg Bryan, stał się, ku własnemu zaskoczeniu, jednym z najważniejszych świadków największej tragedii XX wieku. W epoce, gdy świat nie był nieustannie zasypywany wiadomościami z mediów, ten odważny, amerykański fotograf stał na pierwszej linii frontu, ukazując prawdę o wojnie. Gdzie inni widzieli wojenny chaos, Julien dostrzegał ludzkie historie i dramaty. Jego zdjęcia to nie tylko dokumentacja wojny, ale przede wszystkim świadectwo ludzkiej odwagi, strachu i nadziei. Bryan odczarował wojnę, nadał jej osobisty wymiar i po raz pierwszy w historii pokazał ją taką jaką ona jest w rzeczywistości. W czasach, gdy prawda była często zniekształcana, jego obiektyw stał się nieocenionym narzędziem do jej odkrywania na przekór przeciwnościom. Dzięki niemu przeszłość przemawia do nas bardziej osobistym i realistycznym głosem, przypominając nam, że wojna to tragedia nie tylko całych narodów, ale przede wszystkim tragedia pojedynczych ludzi, takich samych jak my.
Tadeusz Kościuszko: Bohater obydwu narodów
Być bohaterem to sztuka. Być bohaterem dla dwóch narodów, to sztuka podwójna. W tej konkurencji, pewien skromny polski żołnierz był mistrzem nad mistrze. Na kartach polskiej i amerykańskiej historii, pomiędzy opowieściami o bitwach i nieustraszonych herosach, pojawia się jedno szczególne imię – Tadeusz Kościuszko. Ucieleśnienie wiecznych polskich dążeń do wolności, które wprowadzał w życie na obcej amerykańskiej ziemi podczas Amerykańskiej Rewolucji. Nieustraszony żołnierz, którego pióro było równie potężne jak jego miecz. Jego specjalność? Budowanie twierdz. Jego płótno? Cały świat. To za jego sprawą, w samym sercu amerykańskiej historii wojskowości stanął imponujący gmach West Point, świadectwo strategicznego geniuszu i nieustępliwego amerykańskiego ducha.
To między innymi jego nieocenione zdolności w dziedzinie projektowania i budowy fortyfikacji, stworzyły dosłownie i w przenośni fundament dzisiejszych Stanów Zjednoczonych. To jego forteczna wizja umocniła naród, torując drogę ku powstaniu jedynego na świecie supermocarstwa. Następnym razem, gdy ktoś zapyta cię o Fort West Point, opowiedz mu o Tadeuszu Kościuszce – mistrzu fortecznej inżynierii, który w kamieniu wykuł wolność dla Amerykańskiego Narodu.
Kazimierz Pułaski: Bohater wojny o niepodległość
Polacy nigdy nie składają broni, a zapalczywy bohater tej historii nie jest wyjątkiem. Poznajcie Kazimierza Pułaskiego, znanego także jako Casimir Pulaski: jeździec, wojownik i bohater w walce o niepodległość Polski i Stanów Zjednoczonych.
„Hrabia Pułaski z Polski, oficer znany w całej Europie ze swojej odwagi i walki o wolność swojego kraju przeciwko przeważającym siłom Rosji, Austrii i Prus, może być bardzo przydatny w naszej służbie.” - Te słowa zostały napisane w 1777 roku do George'a Washingtona przez Benjamina Franklina, w Paryżu, na temat polskiego szlachcica Kazimierza Pułaskiego.
Był on impulsywnym i porywczym arystokratą, który opuścił Polskę i Europę z gorzkim smakiem porażki w ustach, tylko po to, by zrobić błyskotliwą karierę wojskową na drugim końcu świata, podczas wyzwoleńczej walki narodu, który w przyszłości miał stać się supermocarstwem. Poznaj historię Ojca Amerykańskiej Kawalerii!
Michael H. Ollis: Towarzysz broni
W palącym słońcu Afganistanu, w samym centrum bitwy na śmierć i życie, dwóch żołnierzy sojuszniczych armii z dwóch różnych krajów połączyła już na zawsze nierozerwalna więź – braterstwo broni. Historia starszego sierżanta Michaela H. Ollisa i porucznika Karola Cierpicy to opowieść o niezłomnej odwadze, ostatecznym poświęceniu i uniwersalnych wartościach, które łączą żołnierzy spod sztandarów dwóch niezłomnych sojuszników – USA i Polski. Ta opowieść jest dowodem na to, że Polska i USA to nie tylko sojusznicy, ale także nierozerwalni bracia w walce, gotowi postawić na szali własne życie, by chronić swojego towarzysza broni. Poznaj niesamowitą historię Michaela Ollisa, który poświęcając w walce własne życie podczas ratowania polskiego oficera, wstąpił w poczet narodowych bohaterów Polski i Stanów Zjednoczony Ameryki.
Mirosław Domińczyk: Bojownik wolności
Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny, a niektórzy z nich, mimo że zasługują na to, aby ich historia była opiewana w pieśniach i balladach, nikną w mrokach dziejów. Mirosław Domińczyk, choć dziś zapomniany, był takim bohaterem. W erze Solidarności, kiedy wielu walczyło i ryzykowało życie za ideały wolności i demokracji, Domińczyk stał w pierwszym rzędzie. Gdy walka o wolność w komunistycznej Polsce nie była już możliwa, przekroczył Atlantyk, by kontynuować swą misję w sercu Ameryki. Bo jak mawiano, „gdziekolwiek jest walka o wolność, tam jest też Polska”. W USA nie tylko upowszechniał wiedzę o walce Polaków o niepodległość, ale także starał się integrować polską diasporę, by razem mogli dążyć do tego samego celu – wolnej Polski.
Jego nieustający zapał, pasja i oddanie sprawiły, że stał się mostem łączącym dwa narody, Polski i Amerykański, które dzieliły tysiące mil, ale łączyła jedna wspólna idea – pragnienie wolności.
Prezydent Ronald Reagan: Przyjaciel Polski
Historia zapamiętała Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Ronalda Reagana jako odważnego, nieustępliwego polityka, przeciwnika komunizmu i prawdziwego męża stanu, którego wpływ odczuwano daleko poza amerykańską polityką krajową. Polacy zapamiętali go jako wielkiego przyjaciela i ich rzecznika na arenie międzynarodowej, gdy Polska pogrążyła się w mroku stanu wojennego, zdradziecko i bez ostrzeżenia wprowadzonego przez komunistyczne władze.
W tych trudnych chwilach amerykański prezydent nie odwrócił się od polskiego narodu. Od razu podjął szereg międzynarodowych inicjatyw, zmierzających do wywarcia nacisku na komunistów. Ronald Reagan, niegdyś aktor, a potem jedna z najważniejszych postaci na międzynarodowej scenie politycznej, stał się dla Polaków symbolem nadziei i solidarności. Jego determinacja i nieustępliwość w walce o wolność były kluczowe dla procesu odzyskiwania przez Polskę niepodległości. W tych burzliwych czasach Ronald Reagan udowodnił, że i przyjaźń między narodami jest w stanie przetrwać największe wyzwania.
Rudolf Modrzejewski: Wirtuoz dróg i mostów
Chciał zostać wirtuozem i został, lecz to nie fortepian był jego narzędziem pracy. Za to projekty dróg kolejowych i mostów, jakie wychodziły spod jego ręki niczym nuty symfonii na pięciolinii, zdradzały prawdziwy geniusz.
Urodził się w Krakowie 1861 i w wieku 15 lat wyemigrował z matką do Stanów Zjednoczonych. Uczył się w Paryskiej Szkole Dróg i Mostów, gdy dostał amerykańskie obywatelstwo. Z tą szkołą to było taka historia, że nie dostał się do niej za pierwszym razem. Zrezygnowany, zapragnął zająć się muzyką poważną. Rudolfowi Modrzejewskiemu nie dane było jednak podbić światowych hal koncertowych. Mimo że bardzo chciał zostać pianistą (za nawet uczył się nawet razem ze słynnym polskim kompozytorem Ignacym Janem Paderewskim), jego życie potoczyło się inaczej, gdy w końcu został przyjęty do wspomnianej wcześniej szkoły inżynierskiej. I raczej na to nie narzekał. Nie został kompozytorem, za to został konstruktorem mostów. I to nie byle jakim. Ponad 40 żelaznych konstrukcji przerzuconych przez największe rzeki płynące przez Stany Zjednoczone świadczy o jego geniuszu i pionierskim podejściu. Jako jeden z pierwszych zaczął konstruować mosty wiszące (ich konstrukcja przypomina nieco rozpięte struny fortepianu, przypadek?) z zastosowaniem sprężystych stalowych pylonów. Przy okazji jego 75 urodzin w 1936 roku ktoś zadał sobie trud i policzył wartość zbudowanych przez niego mostów. Wyszło ponad 200 milionów ówczesnych dolarów. Co ważniejsze, Rudolf Modrzejewski wychował całe pokolenie amerykańskich konstruktorów i budowniczych mostów. Czy wiecie, że jego uczniem był Joseph B. Strauss – twórca mostu Golden Gate w San Francisco? Rudolf zmarł w 1940 roku w Los Angeles i zostawił po sobie pomniki, które do dziś opierają się żywiołowym amerykańskim rzekom.
Ryszard Kossobudzki: Powstaniec warszawski
Znacie Ritę Cosby – amerykańską dziennikarkę i autorkę legendarnych wywiadów z Yasserem Arafatem, Michaelem Jacksonem i więźniami Guantanamo? To nic przy jej “wywiadzie życia” godnym nagrody Pulitzera. Okazuje się, że wywiady Rity Cosby, które przyniosły jej międzynarodową dziennikarską sławę, są niczym w porównaniu z "wywiadem" z jej własnym ojcem Ryszardem Kossobudzkim. Przez 30 lat swojego życia Rita nie znała o nim całej prawdy. Zaczęła się domyślać, że jej ojciec skrywa tajemnicę przeszłego życia, gdy znalazła należący do niego nieśmiertelnik jeniecki i zakrwawioną opaskę Powstańca Warszawskiego w biało-czerwonym kolorze. Kiedy już namówiła go do wyjawienia swojej przeszłości, dowiedziała się niesamowitych rzeczy. Rita długie i szczere rozmowy z ojcem zamieściła w książce-pamiętniku, który opublikowała pod tytułem "Quiet Hero: Secrets From My Father's Past". Ryszard Kossobudzki urodził się 4 sierpnia 1925 roku w Brześciu. Po klęsce wrześniowej w 1939 roku, gdy Niemcy zaatakowali Polskę, Ryszard dołączył do ruchu oporu - Armii Krajowej, największej podziemnej armii II wojny światowej. Jako żołnierz konspiracji Ryszard wziął udział w Powstaniu Warszawskim w 1944. Gdy Powstanie upadło został uwięziony w niemieckim obozie jenieckim Stalag IV B w Mühlberg/Elbe. To stamtąd przywiózł znaleziony przez Ritę nieśmiertelnik. W 1945 roku udało mu się uciec z obozu. Ukrywał się w lesie, nie mając pojęcia o sytuacji wojennej; czy napotka niemieckie oddziały, czy też będzie w stanie dotrzeć w bezpieczne miejsce. Po kilku dniach los się do niego uśmiechnął i nadeszła wyczekiwana pomoc. Amerykański samolot zrzucił w jego pobliżu tabliczkę czekolady z dołączoną notatką: "Witaj, między tobą a naszymi oddziałami nie ma już niemieckich żołnierzy. Musisz przejść piętnaście mil i będziesz wolny.". Ryszard zdołał dotrzeć do pozycji alianckich, gdzie odzyskał wolność i nadzieję. Po zakończeniu wojny, po krótkim pobycie w Wielkiej Brytanii, przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmienił swoje imię na Richard Cosby. Minęło 35 lat, zanim zebrał się na odwagę i opowiedział córce o własnej przeszłości. Musiało też minąć kolejne 30 lat, zanim wreszcie mógł odwiedzić dawną ojczyznę - Polskę.
Kazimierz Funk: Odkrywca witamin
Mało brakowało a ożywcze substancje, które znamy pod zbiorczą nazwą „witaminy”, nazywałyby się zupełnie inaczej. Kiedy Kazimierz Funk, urodzony w 1884 r. w Warszawie polski biochemik odkrył i odsłonił przed światem jeszcze jedną z tajemnic ludzkiego życia – związki organiczne, których organizm potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania, nadał im nazwę vitamina (vita czyli życie, amina czyli związek chemiczny zawierający grupę aminową). Sęk w tym, że jego przełożony za nic nie chciał się zgodzić, by w naukowych publikacjach używać tej nazwy. Dlaczego? Możemy się tylko domyślać. Na szczęście dobry znajomy polskiego odkrywcy Ludwik Rajchman prędko opublikował odkrycie Kazimierza Funka wraz z zaproponowaną przez niego nazwą w Journal of Stale Medicine i tak już zostało – witaminy. W czasie I Wojny Światowej Kazimierz Funk mieszkał i pracował w Stanach Zjednoczonych, gdzie badał witaminy pod kątem wykorzystania ich w leczeniu chorób. Dzięki odkryciom Polaka, świat doznał olśnienia, nagle okazało się, że wiele chorób prześladujących ludzkość od wieków można łatwo wyleczyć, a jeszcze łatwiej można im zapobiec. Szkorbut, pelagra, beri-beri, krzywica… lekarze nareszcie dostali narzędzie do skutecznej z nimi walki. W 1923 roku Kazimierz wrócił do Polski, znów dzięki przyjacielowi Rajchmanowi, który będąc przedstawicielem Ligi Narodów przekonał amerykańską Fundację Rockefellera, aby ta ufundowała Funkowi odpowiednie wynagrodzenie, jako kierownikowi oddziału biochemii w Państwowym Zakładzie Higieny w Warszawie. Jednak kiedy wybuchła II Wojna Światowa Funk powrócił do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował bez przerwy, badając m.in. przyczyny raka, aż do swojej śmierci w 1967 r. Kiedy Fryderyk Hopkins odbierał nagrodę Nobla za odkrycie witaminy A, powiedział o Kazimierzu Funku: „uzyskał on nie za wiele uznania, ale za mało za swoją pracę nad witaminami”.