Polska wieś w czasach Znachora
Polska wieś w czasach „Znachora”. II Rzeczpospolita nie dla chłopów
W połowie lat 20., dochody chłopów były na poziomie niewykwalifikowanego pracownika fizycznego w handlu i rzemiośle w mieście. Wystarczało to zaledwie na wyżywienie i zakup odzieży. Wszystko inne wymagało dodatkowych zarobków.
Sytuacja chłopów powoli się poprawiała i w 1929 roku przeciętny dochód drobnego rolnika osiągnął 525 złotych. Jednak zaraz potem rozpoczął się wielki kryzys i poziom dochodów spadł przynajmniej o połowę. Jednocześnie radykalnemu ograniczeniu uległy możliwości znalezienia pracy poza gospodarstwem.
Gigantyczny przyrost naturalny powiększył przeludnienie wsi
W latach 1921-1930 co roku rodziło się 500 tys. dzieci, ten gigantyczny przyrost naturalny pogarszał sytuację wsi. W 1935 ekonomiści oceniali, że z punktu widzenia produkcji na wsi zbywało od 5-6 mln ludzi. Ludzi którzy nie mogli utrzymać się z pracy na roli, ani znaleźć zajęcia poza rolnictwem.
Wiejska kobieta z dziećmi pochylona nad arkuszem narodowego spisu powszechnego, 1921
Pierwszy w Niepodległej spis powszechny przeprowadzono w 1921 r. Propagandowe zdjęcie, które publikujemy miało zachęcać do udziału w spisie, ale w rzeczywistości co trzeci obywatel Polski mógł wypełnić arkusze sam. Z danych spisu wynika, że w miastach co druga kobieta była analfabetką (21,7 proc.), natomiast na wsi praktycznie co druga (42,5 proc.). Wśród mężczyzn sytuacja nie była wiele lepsza. W miastach niepiśmiennych było 17,3 proc., a na wsi 36,8 proc. Największy odsetek Polaków nieumiejących pisać oraz czytać zamieszkiwał wschodnie województwa II Rzeczpospolitej.
Od „Chłopów” Reymonta do „Znachora” Dołęgi-Mostowiczsów
Na zdjęciu: Władysław Reymont w rozmowie ze Stanisławem Grabskim, ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego, z prawej Wincenty Witos, podczas Uroczystości Reymontowskich w Wierzchosławicach w 1925.
„Okropne! Nagroda Nobla, pieniądze, sława wszechświatowa i człowiek, który bez zmęczenia wielkiego nie potrafi się rozebrać. To istna ironia życia. Urągliwa i prawdziwie szatańska” – tak noblista skomentował wyróżnienie w liście do przyjaciela. Nobel dla Reymonta w 1924 był ukoronowaniem twórczości pisarza. Lecz od czasów opisanych w czterotomowej powieści do II RP niewiele zmieniło się w życiu tej najliczniejszej warstwy społecznej.
Wiejski chłopak na targu
W okresie wielkiego kryzysu 1929-1935 sytuacja chłopów bardzo się pogorszyła. Ceny produktów rolnych spadły do rekordowo niskiego poziomu, mimo to bezrobotne, głodujące miasta nie były w stanie kupić tych produktów. W rezultacie, wielu chłopów znalazło się na skraju ubóstwa. Cukier stał się synonimem zasobności, na którą zwykłych ludzi nie stać. Wiejskie dzieci cukierki widziały tylko na targu i to z daleka.
Chłopi białoruscy z bronami w 1934
Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, władze polskie stanęły przed wyzwaniem integracji ziem wschodnich, które przez wieki znajdowały się pod panowaniem rosyjskim lub austriackim. W tych regionach większość ludności stanowili Ukraińcy i Białorusini, którzy mieli własne języki, kulturę i tradycje.
Władze polskie, złożone głównie z Polaków, często nie dostrzegały lub ignorowały różnice etniczne i kulturowe wschodnich regionów. W rezultacie, aparat urzędniczy, który został tam zainstalowany, często był dyskryminujący wobec mniejszości narodowych. W województwie wołyńskim – w którym etniczni Polacy stanowili 20 proc. ludności – w 1923 r. na 283 urzędników 274 było narodowości polskiej...
Dodatkowo, władze polskie często traktowały wschodnie regiony jako prowincję, która powinna zostać polonizowana. Ta polityka spotkała się z oporem ze strony ludności ukraińskiej i białoruskiej, co doprowadziło do wzrostu napięć etnicznych.
Chałupa wiejska kryta strzechą, 1934
Przytłaczająca większość domów była drewniana i kryta słomą. Domy łatwo ulegały pożarom.
Ponad połowa domów na wsi miała tylko jedną izbę – z glinianą podłogą i zabitymi deskami oknami. W tej samej izbie mieszkało zazwyczaj pięć osób i zwierzęta gospodarskie.
Zaledwie 2 proc. domów na wsi miało bieżącą wodę. Dobrze jeśli studnia była na podwórku, bo w wielu hutorach na wschodzie Polski po wodę trzeba było chodzić do wspólnego dla całej miejscowości studni, a czasem taka studnia była jedna na dwie lub trzy wsie.
Pranie najczęściej robiło się w rzece. Tradycyjną metodą moczenia, nacierania mydłem i bicia kijanką.
Kobiety wiejskie przędą na kołowrotkach, 1933
W 1938 publicysta Antoni Słonimski pisał: „Przeciętny Poleszuk pali łuczywo. Ma on na sobie baranicę, łapcie, kożuch, koszulę, spodnie z samodziału. Jedyną rzeczą, której sam nie wyprodukował, to z carskim jeszcze orzełkiem guzik metalowy, na którym trzymają się portki. Tak wygląda polski konsument". Większość gospodarstw stała się autarkiczna. Hodowano owce na wełnę, uprawiano len i konopie na włókno, które przędzono, a następnie tkano z nich tkaniny na ubrania. Wszystko we własnym zakresie.
Wiejska kobieta w oknie
W latach 30., na skutek kryzysu gospodarczego, ceny zapałek gwałtownie wzrosły. W 1928 roku, 100 pudełek zapałek miało równowartość 16 kilogramów żyta. Siedem lat później, w 1935 roku, było to już 78 kilogramów.
W rezultacie, wielu chłopów nie było stać na zakup zapałek. Ci, którzy mogli sobie na to pozwolić, często dzielili zapałki na dwie lub cztery części, aby wystarczyły na dłużej. W przypadku biedniejszych gospodarzy, rozpalanie ognia odbywało się dzięki uprzejmości sąsiedzkiej.
Dwóch chłopców z kromkami chleba, Śląsk Cieszyński, 1935.
W latach 1920-1939, nieślubne dziecko było postrzegane jako hańba dla rodziny i całej społeczności. Kobieta, która urodziła nieślubne dziecko, była często potępiana przez rodzinę, Kościół i społeczeństwo.
Śmiertelność nieślubnych dzieci była znacznie wyższa niż śmiertelność dzieci urodzonych w małżeństwie. W latach 1920-1939, śmiertelność niemowląt ślubnych w Polsce wynosiła średnio około 10 proc. (na wsi oczywiście wyższa), wśród nieślubnych - aż 50 proc. Bardzo trudno tym ostatnim było dożyć roku.
W 1920 roku wprowadzono ustawę o ochronie dzieci, która zapewniała nieślubnym dzieciom prawo do nauki i opieki zdrowotnej, jednak pomoc państwa była minimalna. W rezultacie, nieślubne dzieci często były narażone na ubóstwo, głód i choroby.
Kosiarze podczas żniw, 1936
W latach 20. XX wieku, ceny płodów rolnych w Polsce rosły, co przyczyniało się do poprawy sytuacji gospodarczej chłopów. Jednak w latach 30., na skutek kryzysu gospodarczego, ceny płodów rolnych gwałtownie spadły.
W 1928 roku, za kwintal (100 kilogramów) pszenicy chłop inkasował w skupie średnio 47,4 złotego. W 1932 roku, cena ta spadła do 24,6 złotego, a w 1935 roku - do 16,1 złotego.
Kobieta karmiąca niemowlę i jej matka podczas żniw, 1933
Ciąża, połóg, czy karmienie piersią nie zwalniały wiejskiej kobiety od prac polowych. Rzadko które gospodarstwo stać było na zatrudnienie pomocy. Wszystko opierało się na rodzinie, jako jedynej sile roboczej.
Chłopi podczas wykopków w 1934 ogrzewają się przy ognisku z łętów (wyschniętych łodyg ziemniaków)
W najmniejszych gospodarstwach do 2 ha powierzchni (30 proc.) ziemniaki, kapusta i buraki były podstawowymi produktami żywnościowymi, które zapewniały rodzinom gospodarzy podstawowe potrzeby żywnościowe. Siano było niezbędne dla hodowli bydła, które dostarczało mleka, mięsa i siły pociągowej. Cebula i fasola były dodatkowymi uprawami, które uzupełniały dietę.
Jeśli gruntu było więcej, gospodarze mogli wysiać trochę zboża, które można było sprzedać lub wykorzystać do produkcji chleba i innych produktów zbożowych. Jednak głównym celem uprawy było zaspokojenie własnych potrzeb żywnościowych.
Kobiety poleskie wracające z grzybów, 1935
Publikowana fotografia jest pozowana. Kobiety ubrały się nieco lepiej. Jednak w ich stroju zabrakło obuwia. Buty były drogie, dla większości mieszkańców wsi za drogie. Kobiety i dzieci zazwyczaj przez większą część roku chodziły boso.
W 1928 roku, chłop, który chciał kupić nowe kamasze (sznurowane półbuty za kostkę), musiał sprzedać 99 kilogramów żyta. W 1935 roku, cena żyta spadła o około 60%, a podatki wzrosły o około 100%. W rezultacie, aby kupić nowe kamasze w 1935 roku, chłop musiał sprzedać już 205 kilogramów żyta.
Robotnice rolne rozsiewające nawozy sztuczne
W latach 20. XX wieku, podatki nakładane na chłopów w Polsce były stosunkowo niskie. Jednak w latach 30., na skutek kryzysu gospodarczego, rząd polski zmuszony był do zwiększenia dochodów budżetowych. W rezultacie, podatki nakładane na chłopów pozostały na niezmienionym poziomie, podczas gdy ich dochody gwałtownie spadły.
W 1928/29 roku, udział podatków w ogólnych wydatkach pracujących na roli wynosił 12,9%. W 1932/33 roku, udział ten wzrósł do 22,3%, a w 1935/36 roku - do 25,9%.
Ten wzrost obciążeń podatkowych miał poważne konsekwencje dla chłopów. Zmniejszone dochody utrudniały im prowadzenie gospodarstw i utrzymanie rodzin. W rezultacie, wielu chłopów popadło w ubóstwo i zadłużenie.
Chłopiec i dziewczynka podczas wykopków ziemniaków, 1933
W okresie międzywojennym, nauka na wsi była powszechna, ale nie dla wszystkich. W 1931 roku, 90% dzieci w wieku 7-14 lat uczęszczało do szkoły. Jednak wśród dzieci z biednych rodzin, odsetek ten był znacznie niższy.
Dzieci na wsi często były zmuszane do pracy w gospodarstwie od najmłodszych lat. Musiały pomagać rodzicom w pracach polowych, w domu i przy zwierzętach. Praca ta była często ciężka i niebezpieczna.
W 1928 roku, utworzono Fundusz Wychowania Dzieci Wiejskich, który finansował tworzenie szkół, ochronek i innych instytucji opiekuńczych. Jednak środki z funduszu były niewystarczające, aby zaspokoić potrzeby wszystkich dzieci.
Wiejska rodzina przebiera ziemniaki do sadzenia, 1934
Jerzy Michałowski, w swojej książce „Wieś nie ma pracy” wydanej w 1935 r., opisuje sytuację żywnościową na Rzeszowszczyźnie. Według jego obserwacji, cukier na wsi był praktycznie niedostępny. Większość dzieci nie widziała go nawet nigdy, chyba w formie cukierków na odpustach. Sól spożywana była obecnie szarą, nieraz nawet czerwoną bydlęcą.
Na wiosnę, w okresie przednówka, kiedy chłopi nie mieli pieniędzy na zakup żywności, stosowano kilkakrotne gotowanie ziemniaków w tej samej osolonej wodzie. Poza tym niektórzy chłopi wygotowywują beczki po śledziach i tak otrzymany wywar dodawali „do smaku”.
Wiejskie obejście. Przed domem pasą się gęsi. 1930
Polska wieś lat 20. i 30. XX w. była niejednorodna. Im dalej na wschód, tym kultura rolna była niższa. Brakowało mechanizacji, nawożenia, wydajniejszych nasion i rozsad roślin oraz ras zwierząt. Średnie plony z hektara były na zachodzie Polski były o ponad połowę wyższe niż na wschodzie – 20 cetnarów, a na wschodzie około 12 centnarów z hektara. Przeciętna krowa w Poznańskiem dawała około 700 litrów mleka rocznie, a na Polesiu około 200 litrów mleka rocznie.