O co chodzi? Od 1 lipca 2009 r. zamiast spłacać raty kredytu we frankach przeliczanych po wysokim kursie bankowym, możemy zdobywać je na własną rękę i bezpośrednio spłacać nimi swoje zadłużenie. Dzięki temu moglibyśmy zaoszczędzić od kilkudziesięciu do kilkuset złotych co miesiąc, w zależności od kwoty kredytu. Niestety, do tej pory z tej możliwości skorzystało zaledwie około trzech tysięcy z 600-tysięcznej rzeszy klientów mających kredyty we frankach. Dlaczego?
- Kredytobiorcy chcą spłacać kredyty bezpośrednio we frankach, bo tak jest taniej. Ale niektóre banki wprowadziły wygórowane opłaty, które zjadają oszczędności wynikające z takiej operacji - tłumaczy Rafał Łyczek z Fundacji KupFranki.org.
- Bo banki żądają wysokich prowizji za zmianę sposobu spłaty i za przygotowanie aneksów do umów, np. Metrobank każe sobie zapłacić za aneks 3,8 tys. zł, a Nordea 3,1 tys. zł (przy kredycie na 140 tys. zł - przyp. red.). - Opłaty pobierane przez część banków są sprzeczne z dobrymi obyczajami i rażąco naruszają interesy konsumentów - twierdzi Łyczek.