Porno po polsku

i

Autor: SuperBiznes - Zrzut Ekranu

Porno po polsku. Co Polacy kręcą w domu? [ZDJĘCIA]

2018-11-13 11:33

Pornografia w dobie internetu zmieniła się całkowicie – drukowane „świerszczyki” tracą na popularności, podobnie jak produkcje wydawane na nośnikach DVD. Wszystko przeniosło się na portale internetowe. Ale i tu profesjonalne produkcje porno szybko trafiły na konkurencję – pornograficzne sesje „na żywo”. Kręci je cały świat, nawet Polacy… i nieźle na tym zarabiają.

Najprostsze kamery internetowe kosztują dziś góra kilkadziesiąt złotych. Podobnej, a nawet lepszej jakości obraz zapewniają nam też smartfony. Dzięki nim możemy prowadzić wideo-rozmowy z bliskimi w najodleglejszych zakątkach ziemi. Dzięki nim też branża porno znalazła nową niszę – płacili aktorkom za to, by rozbierały się przed kamerą, a ludzie mogli to oglądać na żywo. Skoro jednak dostęp do kamerek i sieci ma niemal każdy, to i zwykli obywatele zwietrzyli w tym niezły biznes.

Malutka Czarna (to pseudonim naszej rozmówczyni „na kamerkach”) zaczęła się rozbierać na żywo, gdy jej mąż stracił pracę. Choć udało mu się znaleźć nową, to nie była tak dobrze płatna, a właśnie urodziło im się nowe dziecko. Czarnej więc nie w smak było podjąć samej pracy na pełen etat, a na nawet połowę nikt nie chciał jej zatrudnić. Wtedy znajoma opowiedziała jej o kamerkach. Zdecydowała się niemal natychmiast. Tylko pieniądze, by założyć własny kanał pożyczyła od tej znajomej, bo mężowi nie chciała nic mówić.

- Na początku chwilę piszę ze swoimi widzami, dopiero później zaczynam się rozbierać. O żadnej perwersji nie ma mowy, co najwyżej dotknę się za piersi albo jakoś seksownie wypnę – tłumaczy Malutka.

Nie boi się, że ktoś ją rozpozna, bo zawsze jest w masce. Klienci płacą tak zwanymi żetonami. Za godzinną sesję może uzbierać nawet 200 złotych.

Tomek i Agatha poszli o krok dalej. Gdy przeczytali artykuł o parze z Wielkiej Brytanii, która uprawia seks przed kamerami, zainteresowali się tym. Założyli konto i „poszło”. Za godzinę mają średnio 500 złotych. Ich widzowie piszą im co mają robić przed kamerą.

- Szczerze, to raczej żądają bardzo klasycznego seksu – śmieje się Tomek. - Czasami samy puszczamy wodze fantazji i robimy co chcemy. Tak więc przyjemne z pożytecznym, bo nam sprawia to przyjemność, a jeszcze na tym zarabiamy.

O ile naszych poprzednich bohaterów łączy to, że zasłaniają twarz, to Vera już takich oporów nie ma. Twierdzi, że anonimowość zapewnia jej to, że ona rozbiera się na portalach albo dla osób z Indii i okolic, albo na Bliski Wschód. W jej przypadku nie ma też mowy o „delikatnym” striptizie.

- Dotykanie się i wkładanie sobie palców lub innych przedmiotów w miejsca intymne to norma – opowiada Vera. - Zdarzają się jednak takie perwersje, jak oddawanie moczu czy kału i spożywanie go.

Ile płacą Verze za takie wyuzdanie? 10 tys. złotych to dla niej bardzo słaby miesiąc. Za dwa dobre była w stanie kupić sobie mieszkanie w Krakowie.

Takich osób, jak nasi rozmówcy, jest cała masa. Internet sprawia, że czują się bardziej anonimowi. Zgodnie mówią, że w prawdziwym życiu nie zrobiliby tego za żadne pieniądze. Zapytani, czy nie boją się, że jednak ktoś ich rozpozna (przecież internauci potrafią odnaleźć kogoś po kolorze ścian), bezrefleksyjnie mówią nie.

- Nawet, jeśli tak się stanie, to w sumie co nasze, to nasze – odpowiada w końcu Tomek z Agathą.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze