To, co najbardziej może interesować polskich obywateli, czyli wzrost minimalnego wynagrodzenia do 1850 zł brutto miesięcznie (obecnie wynosi ono 1750 zł brutto), nie jest jeszcze do końca przesądzone. Wprawdzie rząd faktycznie wysunął propozycję podniesienia minimalnej płacy o sto złotych, ale czeka jeszcze na opinię Komisji Trójstronnej, w której skład wchodzą przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych.
ZOABCZ KONIECZNIE: Szybki wzrost płacy minimalnej w Polsce. Pracodawcy niezadowoleni
Jak łatwo się domyślić, ci pierwsi będą raczej optować za jak najniższą zmianą minimalnego wynagrodzenia, a drudzy będą chcieli jeszcze większych pieniędzy dla pracowników. Na przedstawienie swojej propozycji kwoty płacy minimalnej mają oni czas do 15 lipca. Jeśli się do tego terminu nie dogadają, to sam rząd w rozporządzeniu ustali kwotę wynagrodzenia minimalnego w 2016 r. Nie wiadomo więc, ile ono wyniesie (jeszcze kilka tygodni temu mówiło się, że może sięgnąć nawet 2 tys. zł brutto), ale na pewno nie będzie niższe niż już zaproponowana kwota 1850 zł brutto.
2 mld dla budżetówki
W założeniach do budżetu wzrostowi płac poświęcono sporo miejsca. 4,05 tys. zł brutto – tyle ma wynieść średnia krajowa w 2016 r. Oznacza to jej realny wzrost o 1,9 proc. W rządowym dokumencie znalazł się też kontrowersyjny dla zwykłego Kowalskiego zapis o aż 2 mld złotych, które mają być przeznaczone z budżetu państwa na, jak ujmuje to rząd, wynagrodzenia dla grup pracowniczych, które, co do zasady, od 2010 r. były objęte „zamrożeniem”.
ZOBACZ KONIECZNIE: 2 mld zł na podwyżki w budżetówce
Chodzi o naszych urzędników, których pensje od kilku lat nie rosną w związku z oszczędnościami budżetowymi. W 2016 r. ma się to zmienić, jednak podwyżki najpewniej nie obejmą wszystkich urzędników, a o tym, kto dostanie pieniądze, będą decydowali przełożeni poszczególnych jednostek.
Będziemy kupować
Optymistyczne są założenia jeśli chodzi o stopę bezrobocia. W końcu ma ona osiągnąć wynik jednocyfrowy i wynosić 9,8 proc. wobec przewidywanego na koniec bieżącego roku wskaźnika 10,5 proc. Jeśli chodzi o polskie PKB, ma ono wzrosnąć o 3,8 proc. Rząd przewiduje też inflację, czyli po prostu wzrost cen, na poziomie 1,7 proc., co według części ekspertów ds. finansów może być założeniem nazbyt optymistycznym, gdyż może się okazać, że ceny jednak pójdą w górę bardziej. Rząd zakłada jednak, że wyższe ceny nie zmniejszą poziomu konsumpcji prywatnej polskich obywateli. Będziemy więc mogli sobie pozwolić na zakup dóbr w związku z zakładanym spadkiem bezrobocia i podwyżką wynagrodzeń.
Z pełnymi założeniami projektu budżetu państwa w 2016 r. można się zapoznać tutaj >>>