W bankowości istnieje wiele terminów, które są zastrzeżone i nie można ich używać bez zgody Komisji Nadzoru Finansowego. Do nich należy słowo "bank" i dlatego nie każda instytucja finansowa może nazywać siebie bankiem lub kasą. Jeśli więc jakaś firma oferuje usługi bankowe, a w swojej nazwie nie ma słowa "bank" lub "kasa", warto zachować ostrożność. Firm pożyczkowych niepodlegających państwowemu nadzorowi, czyli tzw. parabanków, nie obowiązuje bowiem dość rygorystyczny reżim Prawa bankowego, które ma na celu ochronę klientów banków i ulokowanych w nich pieniędzy.
Tymczasem przeprowadzone na zlecenie Komisji Nadzoru Finansowego badania pokazują, że aż 54 proc. ankietowanych Polaków ma trudności z odróżnieniem banku od firmy pożyczkowej. Klienci takich firm często są przekonani, że korzystają z usług prawdziwej, licencjonowanej instytucji bankowej. Wielu z nich uważa, że firmy pożyczkowe są równie wiarygodne jak pozostałe instytucje finansowe, a oszczędności im powierzone są równie bezpieczne jak w bankach. Niestety, tak nie jest. Instytucje parabankowe, choć starają się upodobnić do banków i oferują produkty oraz usługi podobne do bankowych, to jednak nie podlegają nadzorowi finansowemu. Klienci podmiotów parabankowych znajdują się zatem poza "parasolem ochronnym" roztoczonym przez państwo nad klientami podmiotów podlegających nadzorowi finansowemu, w tym przede wszystkim nad klientami banków. Ochronę tę sprawuje Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), której zadaniem jest zapewnienie zgodności działalności banków z obowiązującymi przepisami prawa oraz dbanie o bezpieczeństwo środków pieniężnych gromadzonych w bankach. I właśnie w poziomie bezpieczeństwa tkwi zasadnicza różnica pomiędzy działalnością banków i instytucji parabankowych. Wyjątkiem są tu Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe (w skrócie SKOK-i), które od października 2012 roku są już nadzorowane przez KNF.
Bez nadzoru KNF
Banki zakładane są bądź jako spółki akcyjne, bądź w formie spółdzielni. Ich działalność regulują przepisy Prawa bankowego, a w przypadku banków spółdzielczych dodatkowo przepisy ustawy o funkcjonowaniu banków spółdzielczych, ich zrzeszaniu się i bankach zrzeszających. Wiele banków działających w formie spółek akcyjnych jest notowanych na giełdzie papierów wartościowych. W związku z tym zobowiązane są informować o swoich wynikach i sytuacji finansowej, są więc bardziej transparentne. Ponadto banki muszą bardzo ściśle przestrzegać nie tylko przepisów prawa, ale także określonych reguł dotyczących bezpieczeństwa prowadzonej działalności, wyposażenia w odpowiednie fundusze własne, zarządzania ryzykiem, a także utrzymywania dobrych relacji z klientami.
Natomiast omawiane firmy pożyczkowe to bądź prywatne spółki cywilne, bądź spółki kapitałowe, które działają na podstawie przepisów kodeksu cywilnego i ewentualnie ustawy o kredycie konsumenckim. Nie muszą natomiast przestrzegać rygorystycznych przepisów Prawa bankowego, a jako podmiotów nienadzorowanych nie obowiązują ich rekomendacje wydawane przez KNF. Dzięki temu nie muszą spełniać wysokich standardów prowadzonej działalności i mają większą swobodę przy tworzeniu swoich ofert. Konsekwencją takiego stanu jest większe ryzyko wprowadzenia klientów w błąd w porównaniu z klientami instytucji bankowych oraz wyższe ceny świadczonych usług.
Bez gwarancji BFG
Ryzyko wiąże się też z tym, że pieniądze, które powierzamy instytucjom parabankowym, nie są chronione. To kolejna różnica pomiędzy bankami i parabankami. Nasze oszczędności zgromadzone w bankach są bowiem objęte ochroną Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. Co to oznacza? W razie upadłości banku mamy pewność, że odzyskamy swoje pieniądze (do równowartości 100 tys. euro). Jeśli natomiast zbankrutuje lub zniknie z rynku instytucja pozabankowa, nie możemy liczyć na żadne gwarancje, a wpłacone pieniądze przepadają. Przekonali się już o tym boleśnie klienci takich firm, jak Amber Gold czy Finroyal.
Szybko, ale drogo
Zastanawiając się, jak najtaniej i najszybszej zdobyć pieniądze, często trafiamy do firm pożyczkowych. Możemy tu dostać pieniądze niemal od ręki, bez skomplikowanych formalności (na dowód, na podpis, często bez zaświadczenia o zatrudnieniu) i bez sprawdzania historii kredytowej (tzw. pożyczka bez BIK). Taka pożyczka może okazać się jednak bardzo kosztowna. Korzystając z usług firm pożyczkowych, musimy zwrócić szczególną uwagę na ten aspekt. Zanim podpiszemy umowę, powinniśmy ją dokładnie przeczytać i wyjaśnić wszystkie wątpliwości, a przede wszystkim uzyskać informacje o całkowitym koszcie pożyczki, wysokości oprocentowania i wszystkich innych opłat, poziomie rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania (tzw. RRSO) i okresie spłaty. W niebankowych firmach pożyczkowych trzeba się liczyć nie tylko z wysokim oprocentowaniem pożyczki, ale i z wieloma dodatkowymi opłatami. Jak wynika z raportu UOKiK, biorąc pożyczkę w instytucji pożyczkowej, należy przede wszystkim uważać na dodatkowe koszty związane z odbiorem rat w domu, niewłaściwe naliczanie RRSO (bez kosztów ubezpieczeń, opłat manipulacyjnych itp.), rażąco wygórowane opłaty za przygotowanie umowy, czynności windykacyjne czy kary za podanie nieprawdziwych danych. Na przykład jedna z firm pożyczkowych wyliczyła, że klient pożyczający 2700 zł na 57 tygodni powinien dodatkowo zapłacić za obsługę pożyczki w domu 2252 zł, a kara za podanie nieprawdziwych danych wynosiła 4-krotność udzielonej pożyczki. W skrajnych przypadkach całkowity koszt pożyczki może wynieść nawet kilka tysięcy procent rocznie i przewyższać wysokość samej pożyczki.
Czarna lista KNF
Polskie prawo dokładnie określa czynności zarezerwowane tylko i wyłącznie dla banków. Na ich wykonywanie trzeba mieć licencję bankową wydawaną przez KNF. Komisja Nadzoru Finansowego stara się przestrzegać Polaków przed instytucjami, które oferując produkty i usługi finansowe, naruszają prawo. Umieszcza te firmy na liście ostrzeżeń publicznych (lista dostępna pod adresem www.knf.gov.pl w odnośniku "Ostrzeżenia publiczne" oraz na stronie internetowej kampanii społecznej "Nie daj się nabrać - sprawdź, zanim podpiszesz" - www.zanim-podpiszesz.pl) oraz zawiadamia prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Oczywiście nie można wszystkich instytucji finansowych wrzucać do jednego worka, ale zawsze warto sprawdzić, czy firma, z której usług zamierzamy skorzystać, posiada licencję Komisji Nadzoru Finansowego.
Czy dziś przepisy w pełni chronią nas przed przestępstwami finansowymi?
Norbert Jeziolowicz dyrektor w Związku Banków Polskich:
Wszyscy pamiętamy tzw. aferę Amber Gold i widok zdenerwowanych ludzi przed oddziałami tej firmy, których mniej więcej rok temu pokazywano w programach informacyjnych wszystkich stacji telewizyjnych. Właściwie można nawet śmiało zaryzykować twierdzenie, iż była to dotychczas największa afera finansowa w naszym kraju w XXI wieku. Wtedy przedstawiciele rządu zapowiedzieli także wnikliwą analizę popełnionych przez różne instytucje błędów i wyciągnięcie z nich stosownych wniosków, które miałyby pozwolić na uchronienie Polaków w przyszłości przed nieuczciwymi podmiotami oferującymi usługi finansowe. Ministerstwo Finansów opublikowało projekt założeń odpowiedniej ustawy odpowiadającej na stwierdzone wcześniej nieprawidłowości czy też luki w przepisach. Biorąc pod uwagę doświadczenia ze wspomnianej afery oraz jej negatywne skutki społeczne, uzasadnione wydaje się sięgnięcie po bardziej radykalne rozwiązania, w szczególności w zakresie monitoringu firm finansowych, które działają poza sektorem bankowym. Jednak nawet najbardziej restrykcyjne przepisy będą nieskuteczne w przypadku braku roztropności i przezorności. W dzisiejszych realiach, jeśli jakaś instytucja oferuje nam kilkanaście procent zysku, to musimy dokładnie przeanalizować wiarygodność takiej oferty.
Masz pytania dotyczące tematu? Napisz do nas: [email protected]