Nie sposób rozpatrywać rynku nieruchomości bez analizy zachowania banków. A te znacznie zaostrzyły wymogi kredytowe, przez co trudniej zdobyć finansowanie na wymarzone mieszkanie lub dom. - Jeśli Jan Kowalski potrzebuje 250 tys. zł na mieszkanie, a jego wkład własny wynosi mniej niż 30 proc., to tylko w dwóch bankach pożyczy gotówkę z marżą banku poniżej 2 proc. - tłumaczy Paweł Szukalski z porównywarki finansowej Comperia.pl. Z analizy przeprowadzonej przez serwis wynika, że banki takie, jak PKO BP, Citi Handlowy, Santander Bank Polska i BNP Paribas podniosły swoje marże w ostatnich miesiącach.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Dożywotni dodatek do emerytury w zamian za mieszkanie
W drugim kwartale 2020 liczba udzielonych kredytów spadła o 20 proc. w porównaniu z pierwszym kwartałem tego roku - wynika z raportu AMRON-SARFiN. Trudniejszy dostęp do kredytów hipotecznych powinien negatywnie wpłynąć na popyt, co w naturalny sposób powinno wpłynąć na niższe ceny. Tego spodziewano się podczas trwania epidemii w pierwszej połowie roku. Jednak zdaniem autorów raportu okres ograniczeń (lockdownu) był za krótki, by wpłynąć na ceny mieszkań.Jak jest dokładnie - tego nie wiemy. Z jednej strony z niektórych miast dochodzą wieści o pustych biurach sprzedaży i pośrednictwa nieruchomości. Z drugiej strony, serwisy pośredniczące w sprzedaży mieszkań wypuszczają raporty, według których ceny wzrosły o kilkanaście procent w porównaniu z tymi samymi miesiącami roku poprzedniego. Najszybciej rosną w Krakowie, a najdroższe ceny za metr notuje się oczywiście w Warszawie. Średnia dla nowych mieszkań przekroczyła tam już 10 tys. zł.Jeśli chodzi o duże miasta, ceny spadły jedynie w Białymstoku. Są o 6 proc. niższe niż w marcu, i mniej więcej na tym samym poziomie, co rok temu - dowiadujemy się z raportu Expandera i Rentier.io. O pewnej stabilizacji cen - ale na pewno nie obniżkach, co najwyżej zahamowaniu ogromnego wzrostu - można mówić we Wrocławiu, Łodzi i Gdańsku. Są jednak takie nieruchomości, które tanieją - np. kawalerki sprzedawane na rynku wtórnym. Eksperci wyjaśniają to zmianami socjologicznymi spowodowanymi pandemią.
- Takie mieszkania tanieją, ponieważ przez pracę z domu ludzie zaczęli szukać innych mieszkań, np. o większych metrażach, niekoniecznie w najpopularniejszych dzielnicach mieszkaniowych. Kiedyś nikt nie zwracał uwagi na dodatkowe pomieszczenie, gabinet do pracy, własny taras czy ogródek. W dobie pracy zdalnej staje się to dużo istotniejsze niż np. centralna lokalizacja, dobre skomunikowanie czy bliskość “Mordoru” - tłumaczy Paweł Szukalski z Comperia.pl.
CZYTAJ KONIECZNIE: Estoński CIT wchodzi w życie. Od kiedy? Kto na tym straci najwięcej?
Biorąc pod uwagę nieskuteczne zapowiedzi spadku cen sprzed kilku miesięcy, raczej nikt nie zaryzykuje przewidywania sporych obniżek w czwartym kwartale 2020 czy na początku 2021 roku.