Zakaz hanlu w niedzielę nie jest nowym pomysłem, gdyż mówi się o nim w Polsce już od wielu lat. Cel zakazu to byłoby wprowadzenie ograniczenia konkurencji ze strony hipermarketów i innych sklepów wielkopowierzchniowych wobec sklepów, często rodzinnych.
Związkowcy z Solidarności chcieliby w ten sposób ograniczyć wyzysk pracowników, których w niedzielę zmusza się do poójścia do pracy, w związku z czym brakuje im zwyczajnie czasu na życie rodzinne. Inna strona medalu, to argument prohibicji, czyli chęć ograniczenia sprzedaży alkoholu przez zmniejszenie jego dostępności na każdym kroku 24 godziny na dobę.
Zobacz także: Zamachy w Brukseli. Euro traci, złoto drożeje
W opinii części ekonomistów, wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę, negatywnie odbiłoby się jednak na samych pracownikach. Mogłoby bowiem w niektórych branżach dojść do dłuższych przestojów, które w konekwencji zmusiłyby pracodawców do redukcji zatrudnienia poprzez zmniejszenie liczby kasjerek, cięcia w zespołach sprzątaczek. Stracić mogliby na tym także ochroniarze, dostawcy, kierowcy inne zawody. Dochodzą do tego rosnące koszty dla pracodawców, gdyż obiekt zamknięty nie przynosi dochodów, a jedynie generuje straty z tytułu zamknięcia. Co za tym idzie - w opinii ekonomistów - tracić zaczęłyby także firmy-kooperanci, jak różnego rodzaju dostarczyciele gazu, prądu, czy wody.
Jak mówią ekonomiści, nie ma również pewności, czy wprowadzenie tego zakazu miałoby faktycznie pozytywne konsekwencje dla niewielkich firm rodzinnych firm. Mogłoby się bowiem zdarzyć tak, że konsumenci zmieniliby częstotliwość zaopatrywania się w produkty i usługi i dokonywali zakupów w inne dni tygodnia.
Przeciwnicy wprowadzenia zakazu handlu w niedzielę są ponadto zdania, że zakaz ten mógłby niekorzystnie na kształtowanie cen. Polski PKB to obecnie ok. 1850 mld zł, a w ciągu 11 dni wolnych w roku, poziom wytwarzania produktów i usług finalnych wynosi 20 procent normalnego dnia roboczego. W niedzielę wynosi ok. 40 proc dnia roboczego, zaś po wprowadzeniu zakazu jego wartość prawdopodobnie zmniejszy się o połowę – do 20 proc - grzmią ekonomiści i dodają, że przy takiej wycenie, w ciągu jednego dnia roboczego gospodarka rośnie o 6 mld zł, a w ciągu dnia wolnego tylko o ok. 1 mld zł. Finalnie może to więc oznaczać, że zakaz handlu w niedzielę wygeneruje budżetowi państwa straty rzędu ok. 50 mld zł rocznie, z których ok. 10 mld zł to podatki.
źródło: bankier.pl