House of Cards: producent podwoił pensję Robin Wright

W serialowym biznesie kobiety często zarabiają mniej od mężczyzn. Kiedy na ekrany wchodziła ostatnia seria „Z archiwum X, Gillian Anderson zaproponowano mniejszą gażę niż Davidowi Duchovnemu. Takie zarobki, jakie ma jej telewizyjny partner, aktorka musiała sobie wywalczyć. Ostatnio losy serialowej Dany Scully podzieliła Robin Wright. Gra ona Claire Underwood, główną bohaterkę dramatu politycznego, który bije rekordy popularności w telewizji Netflix.

Aktorka poinformowała producenta, że chce zarabiać tyle samo, co Kevin Spacey wcielający się w rolę jej małżonka, senatora Franka Underwooda. Kobieta użyła twardych argumentów, za którymi stoją statystyki. Zwróciła uwagę na fakt, że grana przez nią postać jest równie ważna co Francis Underwood. Liczby wskazują na to, że w niektórych momentach Claire Underwood cieszyła się większą popularnością niż Frank Underwood.

Przeczytaj również: "House of Cards" Netflixa także w Polsce! Ile trzeba zapłacić za serial?

Było o co walczyć, ponieważ za spędzenie czasu na planie filmowym do jednego odcinka Kevin Spacey dostaje nawet 1 mln dolarów. Tymczasem Robin Wright zarabiała zaledwie 420 tys. dolarów. Producent nie miał wyjścia i musiał przystać na jej żądania.

Aktorka powiedziała mediom, że postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, ponieważ chciałaby, aby inni producenci wzięli przykład z „House of Cards". Swoją postawą aktorka usiłuje ułatwić walkę innym dyskryminowanym gwiazdom show biznesu.

Brak równych szans kobiet i mężczyzn w przemyśle filmowym to problem znany od wielu lat. Niegdyś został nagłośniony przez znaną grupę artystyczną Guerrilla Girls. Ich billboardy z hasłami feministycznymi i zdjęciami kobiet w maskach goryli obiegły cały świat.

Źródła: natemat.pl, guerrillagirls.com, filmweb.pl