Ogłoszony wstępny projekt ustawy względem „przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i zmianie niektórych innych ustaw” to swoista deska ratunku dla frankowiczów. Niegdyś uznawani za przegranych mogą znaleźć się w gronie zwycięzców walki kredytobiorcy-bank. Według danych porównywarki Comperia.pl, dla modelowego kredytu z sierpnia 2008 r. (wówczas frank szwajcarski był najtańszy, a popyt na kredyty w tej walucie największy) na kwotę 300 tys. zł i na okres 30 lat kredytobiorcy przysługiwałby zwrot ok. 5 tys. zł. Średnio bankowe kursy sprzedaży franka szwajcarskiego przekraczały te sugerowane przez NBP o ok. 10 groszy, zatem w każdej dotychczasowej racie „nielegalnie” pobranych pieniędzy byłoby ok. 50-60 zł. Niestety na rynku znalazły się bardziej pazerne banki, które obecnie musiałyby zwrócić takiemu kredytobiorcy kwotę w wysokości ok. 10 tys. zł. Odjęcie kredytobiorcom z długu kilku tysięcy złotych byłoby dla nich bardzo korzystne, jednak nie miałoby to kluczowego znaczenia dla ogólnej ich sytuacji, gdyż modelowy frankowicz przy dzisiejszym kursie jest winien bankowi niemal 500 tys. zł . Pozostaje też kwestia rozliczenia klientów, którzy nie spłacali kredytu po wysokim kursie banku, ale sami wymieniali złotówki na euro czy franki taniej i przynosili do banku walutę. Z jednej strony oni także nabywali walutę drożej niż kurs NBP, choć taniej niż u swojego kredytodawcy, a z drugiej nie zawsze będzie łatwo wskazać kiedy, ile i po jakim kursie wymieniali oni pieniądze. Oprócz spreadu bank musiałby także zwrócić część rat w sytuacji, gdy umowa dawała mu możliwość zmiany oprocentowania kredytu „bez względu na zmianę stopy referencyjnej lub indeksu albo nieproporcjonalnie do zmian takiej stopy referencyjnej lub indeksu” - czytamy w Dzienniku Gazecie Prawnej.
Sprawdź również: 500 zł na dziecko. Nie trzeba wydać od razu będą specjalne obligacje
Ustawa nie precyzuje czy miałoby nastąpić jakieś rozliczenie dotychczas zapłaconych rat. Frankowicze długi czas płacili dużo niższe raty niż osoby z kredytami w złotych i choć od pewnego czasu role się odwróciły, to nadal są oni „na plusie”. Według Comperia.pl frankowicz, który zaciągnął kredyt na początku 2007 r. jest o ponad 18 tys. zł „do przodu” względem osoby, która w tym samym czasie zaciągnęła kredyt złotowy. W takiej sytuacji bank mógłby odrzucić wniosek klienta o przewalutowanie, ale miałby nad sobą wielkie zagrożenie. Wówczas klient mógłby oświadczyć bankowi, że oddaje mu mieszkanie i chce uwolnić się od zobowiązania.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna