„Super Express”: - Jest już pan po spowiedzi powszechnej?
Krzysztof Gawkowski: - Jestem po spowiedzi, która dotyczy Ministerstwa Cyfryzacji, ale spowiedź powszechna to coś, co kojarzy mi się z przesłuchaniem, a po drugiej stronie przecież są ludzie, którzy chcą wysłuchać nas. Politycy na prośbę premiera będą rozmawiać o tym, co rząd koalicji 15 października zrobił, a zrobił bardzo dużo.
- Nie zaskoczyła pana ta cokolwiek dziwna formuła spowiedzi powszechnej, o której pan premier mówił?
- Dla mnie i dla pana premiera Kosiniaka-Kamysza to nie było żadne zaskoczenie. Z premierem rozmawialiśmy o tym kilka dni wcześniej, że politycy, którzy sprawują swoje urzędy, są ministrami, wiceministrami, powinni rozmawiać ze społeczeństwem. Nam się bardzo dużo spraw udało zrobić. Podwyżki 30 proc. dla nauczycieli, aktywny rodzic i wsparcie 1500 zł w polityce społecznej. Do tego wielka podwyżka w budżetówce, sprawy dotyczące pieniędzy na transformację energetyczną, to wszystko, co dzieje się w politykach związanych z cyfryzacją i z technologią w moim resorcie. Mamy się czym chwalić. Ale są też sprawy, których się nie załatwiliśmy.
- No właśnie.
- Możemy o nich porozmawiać, wymienić się informacjami z ludźmi, którzy przychodzą i mówią, jeszcze tego nie zrobiliście. Opowiedzieć, kiedy to będzie, czy jest w planach, czy rok 2025, czy 2026. Uważam więc, że taka rozmowa, którą proponuje premier jest OK.
- Dla Lewicy jednym z istotniejszych tematów była kwestia liberalizacji przepisów antyaborcyjnych. Premier na Campusie powiedział, że biorąc pod uwagę arytmetykę sejmową, do końca tej kadencji nie ma możliwości zmienienia tych przepisów. Czy jako Lewica nie jesteście zawiedzeni tym, że macie premiera, który potrafi liczyć do 231, ale nie potrafi zorganizować większości niezbędnej do realizacji istotnych dla was planów?
- Nie zawsze premier organizuje większość, a liderzy koalicji muszą też między sobą umieć rozmawiać i szukać kompromisu. Prawo aborcji, in vitro, sprawy dotyczące związków partnerskich są w naszym programowym DNA. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że to odpuścimy. Będziemy przypominać, będziemy się upominać, ale rzeczywiście trzeba to załatwić w kompromisie wewnątrz koalicji.
- Wyborcy czekają na efekty, a nie słowa.
- Gdyby to było łatwe, to w tym miejscu powinniśmy przepytywać tych, którzy mówią „nie” albo zastanawiają się, czy im się taki projekt podoba. Dla Lewicy to nie jest czymś nadzwyczajnym, że mówimy „tak” dla aborcji, „tak” dla depenalizacji aborcji, tak dla związków partnerskich. Ale koalicja jest różna. Jest czerwono-zielono-niebiesko-żółta. Mamy różne poglądy. To jest ucieranie się polityk. Uważam, że pierwszy krok, który trzeba zrobić i Lewica najbardziej będzie o to walczyła, to depenalizacja aborcji.
- Czegoś, co wydawało się planem minimum, nie udało się zrealizować.
- Tak, bo jedna z partii politycznych powiedziała „nie” i dlatego jest przekonywanie poszczególnych posłów, szukanie kompromisu. Stąd projekt Lewicy, stąd kolejna część negocjacji w tej sprawie. Ale mówi pan o jednej rzeczy. Takich, w których się nie zgadzamy, jest pewnie pięć. Może sześć. A zgodę mamy w stu pięciu.
- Czyli chce pan powiedzieć, że koalicja trwa i trwa mać i jest na tyle silna, że elementy, w których się nie dogadujecie, ale budzą duże zainteresowanie opinii publicznej, nie są dla niej zagrożeniem?
- Budzą zainteresowanie, bo są dzisiaj elementem sporu. Gdybyśmy taki spór dzisiaj otworzyli w sprawie reformy samorządu, gdyby na przykład moja formacja powiedziała, nie podoba nam się ta reforma samorządu, to byśmy dzisiaj rozmawiali o takim kontekście. Ale dogadaliśmy się. Pokazaliśmy, że umiemy iść do przodu, bo reforma samorządów, naprawienie ich finansowania to największa reforma od 30 lat. W niektórych rzeczach jest trudniej, bo choćby w składce zdrowotnej jedni chcą, żeby było większe odliczenie, my się zgadzamy na mniejsze, bo zależy nam na tym, żeby szpitale, POZ-y dobrze funkcjonowały, inni uważają, że przedsiębiorcom bardziej trzeba pomóc. To jest kwestia też programu koalicji. Czy więcej w politykach społecznych, czy więcej w procesach biznesowych. Przedsiębiorcom trzeba pomóc, Lewica to rozumie. Dlatego mówimy, że składka zdrowotna w pierwszym roku od środków trwałych powinna być zdjęta.
- To był absurd, powiedzmy sobie szczerze.
- Dobrze, ale my też za to powiedzieliśmy, że w tym roku wprowadzamy rentę wdowią. To kluczowy dla projekt kluczowy dla Lewicy. Według mnie to projekt jakościowy, zmieniający życie Polaków. Więc dużo się w rządzie udaje, ale czasami są też spory. Wiemy, gdzie mamy problemy, gdzie trzeba się z nimi zmierzyć. To nie jest jak w PiS, że polityków się straszy, bo za czymś nie głosują. To inny jakościowo rząd. Są trudne momenty, ale rozmawiamy, jak z nich wyjść. Choćby ws. renty wdowiej wielu mówiło, że tego nie wprowadzimy. Udało się.
- Udało się, ale powiedzmy też sobie szczerze, że nie była to ta wersja, o której początkowo myśleliście.
- Ale wie pan, ile to kosztuje wszystko? Znaczy przy budżecie, które jest wielkim zadłużeniem, sięgającym 280 miliardów, gdybyśmy wprowadzili jeszcze kolejne 40 miliardów, pan powiedział, że zwariowaliśmy i nie patrzymy na politykę państwa, procedurę nadmiernego zadłużenia z Unii Europejskiej. Tymczasem ten rząd charakteryzuje się odpowiedzialnością za państwo. Wprowadzamy reformy, ale robimy je w taki sposób, żeby państwo nie zbankrutowało, a jednocześnie, by polityki społeczne były cały czas zachowane.
- Chciałem o jeszcze o przyszłoroczne wybory prezydenckie. Kto będzie kandydatem, czy też kandydatką Lewicy i czy w ogóle będziecie mieli swojego kandydata?
- Kandydat będzie. Kto nim będzie, nie wiem.
- A kto pana zdaniem powinien to być?
- Nie jestem od tego, żeby zdradzać wewnętrzne rozmowy na temat tego, kto kandydatem lub kandydatką będzie. Jest kilka osób, które są w tej puli nazwisk.
- Ale będzie na pewno kandydat?
- Tak, kandydat będzie.
- Nie będziecie się skłaniali ku temu, żeby był jeden kandydat całego obozu rządowego?
- Partie polityczne mówią wprost, że wystawią swoich kandydatów. Lewica też wystawi. Dzisiaj nie ma takiego tematu. Nie czuje tego, że wszyscy usiądą przy jednym stole i powiedzą - to jest kandydat Koalicji 15 października. My to proponowaliśmy, nikt nie podjął. Więc dzisiaj otwarcie mówimy, że wystawimy swojego kandydata lub kandydatkę. Zawalczymy o dobry wynik. Wierzę, że wygramy te wybory prezydenckie z kandydatem koalicji 15 października i zmienimy Polskę w wielu kwestiach, których dzisiaj nie można. Na przykład wymiaru sprawiedliwości, bo prezydent coś blokuje.
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski rozmawiał w wicenaczelnym „Super Expressu” Hubertem Biskupskim w czasie Forum Ekonomicznego w Karpaczu