Rzeczpospolita podaje przykłady rodziców, którzy padli ofiarą okrutnego systemu. Jedną z nich jest matka pięcioletniego chłopca, która usiłuje zebrać 250 tys. zł na kosztowną operację dziecka. Niedawno dostała od darczyńcy 10 tys. zł, ale zgodnie z interpretacją urzędu skarbowego tylko kwota 4902 zł pozostanie zwolniona z podatku. Od reszty darowizny matka będzie musiała zapłacić skarbówce ok. 600 złotych.
CZYTAJ: Jak odliczyć darowiznę na WOŚP od podatku? [mini PORADNIK]
Rodzice chorych dzieci, dla których każda złotówka jest na wagę złota, poczytują polskie przepisy za wielką niesprawiedliwość. Podatek mają płacić od każdej darowizny powyżej 4902 zł, a dokładniej - od nadwyżki przekraczającej tę kwotę. Jeżeli nie zmieszczą się w kwocie 4902 zł, podatek od spadków i darowizn wyniesie aż 12 procent! Darowizny przekazane w ciągu pięciu lat od jednej osoby sumują się, tak więc nawet, jeżeli będą one przekazywane w transzach po 4902 zł i tak trzeba będzie zapłacić podatek. W przypadku wyższych kwot podatek jest jeszcze większy. Dla darowizny przekraczającej 20,5 tys. zł wyniesie on aż 20 procent.
ZOBACZ: Wdowa po zabitym kierowcy w Berlinie nie zapłaci podatku od darowizny
Urząd Skarbowy zażąda daniny w przypadku każdej darowizny, nawet, jeżeli jest ona przeznaczona na szlachetny cel. Oznacza to, że rodzic, który zbiera środki na kosztowne leczenie dziecka, będzie musiał dzielić się otrzymanymi funduszami z fiskusem.
Pewnym rozwiązaniem może okazać się pomoc organizacji, która ma w swoich działaniach statutowych wpisane świadczenie pomocy społecznej. Może ona opłacić leczenie w ramach pomocy społecznej. Co prawda od takiej formy wsparcia też trzeba płacić podatek, ale ustawa o PIT daje możliwość zwolnienia z daniny beneficjenta. Na to, czy rodzic będzie mógł być zwolniony z podatku, wpłynie jednak treść statutu.
Oprac. na podst. rp.pl