Mały ZUS dla firm
Propozycja zmniejszenia składek emerytalno-rentowych dla firm to pomysł posła PiS Adama Abramowicza. Jego ideę w projekt przekuł resort rozwoju Mateusza Morawieckiego, przedstawiając założenia w marcu tego roku. Wówczas zaproponowano, aby składki ZUS rosłyby wraz ze wzrostem przychodów przedsiębiorców. Firmy osiągające do 200 zł miesięcznie, płaciłby do ZUS (bez składki chorobowej - ta pozostanie bez zmian na poziomie ok. 300 zł) jedynie 32 zł, w przedziale 200-400 zł – 64 zł, w przedziale 400-600 zł – 96 zł, itd. Każde dodatkowe 200 zł przychodu to składka większa o 32 zł. Taką propozycję skrytykował jednak ZUS.
Zobacz również: Kaczyński, Niesiołowski, Szyszko, Macierewicz i inni. Zarabiają krocie i biorą jeszcze emeryturę
W środę "Gazeta Wyborcza" napisała, że ministerstwo Morawieckiego pracuje nad zmianami w projekcie o małym ZUS-ie. Zamiast minimalnej stawki 32 zł, mikrofirmy z najmniejszym dochodem płaciłyby ok. 170 zł (bez składki zdrowotnej). Wyższe mają też być składki na Fundusz Pracy. Dodatkowo zmiany nie obejmą wszystkich małych firm. Nie skorzystają z nich samozatrudnieni pracujący dla pracodawcy, u którego jeszcze niedawno pracowali na etacie - czytamy w "GW".
- Chcieliśmy, aby one (składki - red.) weszły w życie od początku 2018 roku, natomiast wiemy, że jeżeli proces legislacyjny nie zakończy się przed wakacjami sejmowymi, to pewnie będziemy mówić o kolejnym roku budżetowym - stwierdza w rozmowie z Money.pl Jadwiga Emilewicz, wiceminister rozwoju.
Sprawdź też: Afera Amber Gold. Z sądu mogły zginąć dyski z najważniejszymi danymi
Resort wyjaśnia, że z jednej strony jest duży entuzjazm u małych i mikroprzedsiębiorców, dla których ZUS w pełnym wymiarze jest problemem. - Z drugiej zdajemy sobie sprawę z realnego zagrożenia, jakim jest proces wypychania osób z umów stałych na samozatrudnienie - tłumaczy Emilewicz.
Źródło: Money.pl