Dane

i

Autor: Shutterstock Dane

Publiczne dane dla wszystkich

2016-03-14 13:50

Dane zbierane przez państwowe instytucje, od pogody, przez biblioteki, po archiwa, są otwarte dla wszystkich. Całkowity wpływ otwartych danych na gospodarkę UE ma przekroczyć ćwierć biliona euro.

Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę, która reguluje dostęp do informacji publicznych, a dokładniej to go otwiera dla szerokich mas. Przepisy wejdą w życie za 3 miesiące, co oznacza raptem 11-miesięczny poślizg wobec zobowiązań, ponieważ rzeczona ustawa to realizacja dyrektywy UE, którą zobowiązaliśmy się wdrożyć do 18 lipca 2015 roku.

W perspektywie 2016 - 2020, na którą zaplanowany jest aktualny okres finansowy Unii Europejskiej, korzyści dla firm z eurolandu plus Norwegii, Szwajcarii, Lichtensteinu i Islandii mogą wynieść ponad 55 miliardów euro rocznie każdego roku. Co tak naprawdę zmienia ustawa w Polsce? "Nowa ustawa zapewnia bardziej przejrzyste i łatwiejsze stosowanie reguł ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego - jest to krok milowy w kierunku transparentnego państwa" mówi Natalia Mileszyk z Centrum Cyfrowego: Projekt Polska, think tanku zajmującego się kwestiami digitalizacji w Polsce.

ZOBACZ TEŻ: Yanosik odpowiada BlaBlaCarowi: my nie łupimy kierowców

Nowe przepisy zezwalają na ponowne użycie udostępnionych publicznych danych, bez względu na ich dalsze przeznaczenie: komercyjne czy niekomercyjne. Do tej pory użytkownicy skarżyli się po pierwsze na wysokie opłaty za dane meteo - czy hydrologiczne, a po drugie na nierzadki brak danych z państwowych instytucji w formie elektronicznej. Nowa ustawa może zmoblizować urzędy, które uniknęły cyfryzacji, do wykonania tego kroku, a pozostałe zobowiązuję do udostepniania danych bez opłat przekraczających koszty wydania tych danych.

ZOBACZ TEŻ: Uber szturmuje polski rynek i obniża ceny

Nie udało się uniknąć też kontrowersji. Niezbyt udany wydaję się zwłaszcza wątek z wyłączeniem z ustawy treści objętych prawami własności intelektualnej. "Z tego powodu zakres ustawy ograniczono do informacji sektora publicznego, które nigdy nie podlegały ochronie prawa autorskiego lub które takiej ochronie podlegały, ale do których prawa autorskie majątkowe wygasły. Takie rozwiązanie w kontekście zasobów kultury jest sprzeczne z ogólną zasadą wyrażoną w dyrektywie - zapewnieniem większego dostępu do dziedzictwa kulturowego i zwiększenie zakresu jego ponownego wykorzystywania do celów edukacyjnych, zawodowych czy rozrywkowych" mówi Natalia Mileszyk.

źródło: własne, PAP

Najnowsze