- To, co robi teraz PiS, przypomina tsunami – mówi „Wyborczej” Andrzej Nartowski, ekspert ds. rynku kapitałowego i były prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów. Dodaje, że czystki kadrowe w różnych instytucjach zdarzały się po zmianie władzy wielokrotnie, niezależnie, czy obejmowało ją AWS, SLD czy PO-PSL, ale obecnie proceder ten przyjął szokujące rozmiary. - Taka jest tendencja w spółkach z udziałem skarbu państwa – mówi ekspert.
ZOBACZ TEŻ: Górnicy walczą o deputat węglowy. 125 tys. podpisów trafiło do Sejmu
Do takich właśnie spółek należy Energa, jedno z największych przedsiębiorstw energetycznych w Polsce. Według informacji „GW” w zarządach firm podległych spółce oraz ich radach nadzorczych zasiada już blisko 30 działaczy Prawa i Sprawiedliwości. Gazeta twierdzi, że powód takiego zainteresowania „energetycznymi” stołkami jest prosty – pieniądze. „Średnia zarobków w energetyce należy do najwyższych w kraju” - wskazuje „Wyborcza”.
Tymczasem oficjalnie nie ma informacji, jakoby ktokolwiek z zatrudnionych w Enerdze otrzymał pracę z nominacji partyjnej. - Spółka nie prowadzi statystyk przynależności partyjnej zatrudnionych osób. Liczą się kompetencje i spełnianie wymogów formalnoprawnych – zapewnia rzeczniczka energetycznego giganta, Beata Ostrowska. Sprawy personalnych roszad w Enerdze nie komentuje poseł Janusz Śniadek, szef pomorskiego PiS-u. Na pytanie, czy partia wskazywała władzom Energi, kogo należy przyjąć do pracy, odpowiada wymijająco.
Tymczasem, jak twierdzi „Wyborcza”, jeden z działaczy mówi, że „listy z nazwiskami naszych [PIS-u – red.] ludzi były wysyłane do zarządu Energi, a potem były nominacje”. Gazeta wskazuje, że osoby związane z partią rządzącą dostały posady w spółkach Energa Operator, Energa Wytwarzanie i Energa Obrót, a w styczniu prezesem grupy został Dariusz Kaśkow z opolskiego PiS-u.
ZOBACZ TEŻ: Energa ma nowego prezesa. Dariusz Kaśków obejmuje stanowisko
„Gazeta Wyborcza” sugeruje, że obsadzanie ważnych stanowisk działaczami PiS-u ma pomóc rządowi w przeforsowaniu planu naprawczego dla górnictwa, który ma polegać na tym, że największe spółki energetyczne w Polsce zrzucą się na utworzenie Polskiej Grupy Górniczej. Podobny plan pojawił się jeszcze za rządów PO-PSL, jednak spółki, delikatnie mówiąc, nie były zapalone do wykładania pieniędzy na nierentowną branżę.
Obecnie mówi się o tym, że miałyby ją wesprzeć kwotą 1,5 mld zł, z czego aż 600 mln ma wyłożyć Energa. Czyżby chodziło więc o to, by nowi pracownicy sprzyjali planom rządu poprzez przynależność partyjną? A co z ich kompetencjami? Cytowany wcześniej Nartowski uważa, że w takiej sytuacji na dalszy plan schodzi, czy działacze je mają. - Nawet jeśli są kompetentni, ich zatrudnienie jest owocem zatrutej aury. Wchodzą do firm w atmosferze „teraz, k…, my” – podsumowuje ekspert.
30 działaczy PiS-u dostało pracę w Enerdze. To kolesiostwo?
„Już blisko 30 działaczy partyjnych PiS-u dostało intratne posady w notowanej na giełdzie spółce energetycznej Energa” - pisze „Gazeta Wyborcza”, dodając, że fakt ten jest co najmniej zastanawiający, bo oficjalnie nikt nie informował o naborze na zajęte przez działaczy stanowiska. Skąd więc wiedziały o nim osoby związane z partią rządzącą? To pozostaje tajemnicą, bo, jak pisze gazeta, nikt z kręgów PiS-u nie chce otwarcie wyjaśnić tej kwestii.