Rekordowy deficyt i mizerne prognozy – Polska na niebezpiecznej ścieżce fiskalnej
Polska znalazła się na kursie kolizyjnym z nadmiernym długiem publicznym, ostrzega "Rzeczpospolita" powołując się na raport ekonomistów. Rekordowy deficyt budżetowy, wysokie wydatki i rosnące zadłużenie stawiają pod znakiem zapytania przyszłość finansów państwa. Czy grozi nam scenariusz budżetowego piekła i czy konieczne będą cięcia w wydatkach socjalnych, takich jak 13. emerytura czy program 800+?
Polska znalazła się na niebezpiecznej ścieżce fiskalnej – alarmują ekonomiści Sławomir Dudek, Piotr Kalisz i Ludwik Kotecki w raporcie „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego”, na który powołuje się "Rzeczpospolita". Rok 2024 zamknął się w Polsce deficytem sektora instytucji rządowych i samorządowych na poziomie 6,6 proc. PKB – drugim najwyższym w Unii Europejskiej, po Rumunii. Był to wynik znacznie wyższy od planów Ministerstwa Finansów, które zakładało 5,7 proc. Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że pogarsza się mimo solidnego wzrostu gospodarczego, który w 2024 r. wyniósł 2,9 proc.
Co więcej, założenia resortu finansów na 2025 r. przewidują jedynie niewielką redukcję deficytu, do 6,3 proc. PKB. To również wyraźnie powyżej pierwotnych planów z zeszłorocznego „Średniookresowego planu budżetowo-strukturalnego”, który zakładał 5,5 proc. PKB. "Rzeczpospolita" podkreśla, że Polska wyraźnie przekracza unijny próg 3 proc. PKB, który zgodnie z zobowiązaniami w ramach planów wyjścia z unijnej procedury nadmiernego deficytu, miał zostać osiągnięty do 2028 r.
– Co roku zagrożenia, o których piszemy, stają się faktami. To koniec złudzeń: nad Polską gromadzą się poważne fiskalne chmury i nie da się ich rozgonić samymi słowami – przestrzega w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dr Sławomir Dudek, prezes i główny ekonomista Instytutu Finansów Publicznych, jeden z autorów raportu. – Już teraz mamy bardzo zły stan finansów publicznych. Mamy drugi najwyższy deficyt w całej Unii Europejskiej, drugie najwyższe koszty obsługi długu w UE, bardzo wysoką dynamikę zadłużenia – dodaje.
Wydatki jak w Skandynawii, jakość nie – na co idą pieniądze z budżetu?
Wydatki sektora finansów publicznych osiągnęły w 2024 r. poziom aż 49,4 proc. PKB – najwięcej w historii i więcej niż średnia unijna, alarmuje "Rzeczpospolita". Polska wyprzedziła pod tym względem takie kraje, jak Hiszpania, Holandia czy Dania, a wydatki są już porównywalne z Niemcami czy Szwecją. Autorzy raportu, na który powołuje się dziennik, zwracają jednak uwagę, że „jednocześnie jakość usług publicznych w Polsce pozostawia wiele do życzenia”.
Jak zauważają ekonomiści, na ochronę zdrowia Polska przeznaczyła w 2023 r. zaledwie 5,7 proc. PKB. To jeden z najniższych wskaźników w UE. Z kolei transfery socjalne – program 800+, 13. i 14. emerytura, tzw. babciowe – pochłaniają już ponad 17 proc. PKB. To więcej niż w Niemczech i Szwecji. "Rzeczpospolita" cytuje pytanie ekonomistów: „Trzeba zadać ważne pytanie: czy o taką drugą Szwecję nam chodzi? Transfery gotówkowe bez kryteriów ich przyznawania, przy bardzo słabej jakości usług publicznych?”
Dochody budżetu wyniosły zaś w 2024 r. 42,8 proc. PKB. To wyraźnie mniej niż średnia UE (46 proc.), a zarazem zbyt mało, by finansować rekordowe wydatki. – To się nie spina i prędzej czy później za to zapłacimy. Trzeba albo obniżyć wydatki, albo podnieść dochody – mówi dr Dudek, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
„Budżetowe piekło istnieje” – jak wysoki dług publiczny zagraża Polsce?
Dług publiczny Polski szybko rośnie, z 49,5 proc. PKB w 2023 r. do 55,3 proc. w 2024 r., informuje "Rzeczpospolita". Prognozy Ministerstwa Finansów zakładają dalszy wzrost w okolice 58 proc. w tym roku. Autorzy raportu, na który powołuje się dziennik, powołują się również na prognozy Komisji Europejskiej, które zakładają, że do 2035 r. dług publiczny może sięgnąć nawet około 95 proc. PKB.
Założenia tego scenariusza są wprawdzie pesymistyczne (m.in. niski realny wzrost gospodarczy około 2 proc., utrzymanie pierwotnego deficytu strukturalnego na poziomie około 3 proc. PKB, stabilizacja kosztu długu na poziomie 4 proc. PKB rocznie), niemniej można je traktować jako pewien kierunek w przypadku braku wystarczającego wysiłku konsolidacyjnego czy efektu negatywnych szoków gospodarczych. "Rzeczpospolita" podkreśla, że po raz pierwszy od wejścia do UE Komisja Europejska klasyfikuje Polskę w grupie krajów o wysokim ryzyku fiskalnym w perspektywie dekady.
– Hasło „pieniędzy nie ma i nie będzie”, tak eksponowane przez niektórych polityków, zostało zamienione na „pieniądze są i będą, piekła nie ma”. A budżetowe piekło jednak istnieje – ostrzega dr Dudek, cytowany przez "Rzeczpospolitą". Przypomina on, co spotkało w 2022 r. rząd Liz Truss w Wielkiej Brytanii po zapowiedzi obniżek podatków o ponad 1 proc. PKB. Wówczas w ciągu kilku dni rentowności brytyjskich obligacji wzrosły o 120 pkt baz. Wywołało to szok, interwencję Banku Anglii i upadek rządu. – To może się skończyć przesileniem jak w Wielkiej Brytanii albo sytuacją, w której nie będzie miejsca na dobrej jakości usługi publiczne – ostrzega w polskim kontekście dr Dudek. – Skończymy wtedy z – użyję mocnego słowa – dziadowskimi usługami publicznymi w porównaniu z innymi krajami. Będziemy wydawać bardzo dużo, a efektów nie będzie widać. Potem trzeba będzie jeszcze dokładać i zabierać więcej, żeby system podatkowy to sfinansował – uważa.
Jak ratować finanse publiczne? Rekomendacje ekspertów
Autorzy raportu, na który powołuje się "Rzeczpospolita", przedstawiają kilka rekomendacji dla rządu, mających na celu poprawę stanu finansów publicznych. Na liście znajduje się m.in. przedstawienie wiarygodnej i szczegółowej ścieżki przyszłej konsolidacji fiskalnej oraz ograniczenie potrzeb pożyczkowych budżetu.
Do tego dochodzi wniosek o uporządkowanie finansów publicznych Polski m.in. poprzez wygaszenie funkcjonowania funduszy pozabudżetowych w BGK i przyjęcie – przy pewnym okresie przejściowym – unijnej definicji długu publicznego w krajowych regułach fiskalnych. "Rzeczpospolita" wyjaśnia, że dziś fundusze w BGK nie wliczają się do krajowej, zapisanej w konstytucji, definicji długu publicznego, są zaś uwzględniane w kryteriach unijnych. Z tego względu dług publiczny według krajowych reguł wynosił na koniec 2024 r. około 45 proc. PKB, zaś według unijnych był o ponad 10 pkt proc. wyższy.
– Mamy do czynienia z „neobudżetem”, równie złym jak „neo-KRS”. Konstytucjonaliści, pisząc ustawę zasadniczą, na pewno nie zakładali, że da się jedną piątą długu wyprowadzić poza oficjalne wskaźniki przy pomocy ustaw niższej rangi – komentuje dr Dudek, cytowany przez "Rzeczpospolitą".
Polecany artykuł:
