Kolęda „na zaproszenie” wobec kolędy tradycyjnej
- Gdybym chodził tylko "na zaproszenie", to pewnie co roku spotykałbym te same osoby. I to coraz mniej. Jeśli chodzę od domu do domu większość ludzi mnie wpuszcza, choćby z uprzejmości. W takim systemie spotykam osoby, które mówią co naprawdę sądzą o Kościele, jak przeżywają relację z Bogiem, czego im brakuje – tak obecne realia tłumaczy cytowany przez wp.pl ks. Sławomir Rachwalski, proboszcz parafii pod wezwaniem Błogosławionej Jolenty w Gnieźnie.
Pandemia wstrząsnęła zwyczajem noworocznej kolędy
W czasach pandemii konieczne było szukanie doraźnych rozwiązań, niektóre z nich miały swoje następstwa. Jeden z przykładów to kolędy na zaproszenie, które w praktyce ograniczają liczbę wizyt duszpasterskich. Jakaś część osób zapomni dopełnić formalności z zaproszeniem lub przeoczy termin. To jeden z powodów mniejszej powszechności zwyczaju kolęd noworocznych.
- Bardzo prosimy o wyraźne znaki oczekiwania na kapłana (otwarta furtka, uchylone drzwi, obrazek święty, kartka z zaproszeniem). Wchodzimy tylko tam, gdzie nas oczekujecie – apeluje jedna z parafii.