Branża hotelarska to jedna z tych, które najbardziej ucierpiały w czasie pandemii. Z powodu obostrzeń i ograniczeń związanych z drugą falą epidemii COVID-19 hotelarze znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Nie mogą przyjmować gości, z wyjątkiem podróżujących służbowo, restauracje nie działają, nie odbywają się biznesowe imprezy, a utrzymanie obiektów i pracowników kosztuje.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Nowe obostrzenia! Koniec z wyjazdami służbowymi. Rząd zamknie hotelarskie podziemia
Tadeusz Gołębiewski, właściciel sieci hoteli i restauracji już wcześniej obawiał się, że może nie przetrwać pandemii i liczył się z czarnym scenariuszem.
- Jako przedsiębiorca muszę brać pod uwagę, że mogę być bankrutem - mówił w programie "Money. To Się Liczy". Od lat działa na własny rachunek i wie, że jak się chce prowadzić firmę, to trzeba ryzykować wiele. Jednak ostatnio wizja bankructwa stała się całkiem realna. Tadeusz Gołębiewski zastawił cały swój majątek, nawet dom, by ratować firmę. Niestety, okazało się, że to za mało. Biznesmen dostał 30 milionowy kredyt, ale teraz na utrzymanie zamkniętych przez pandemię hoteli musi co miesiąc przeznaczać 4,5 mln zł. Pieniądze zostały prawie w całości wydane, a obostrzenia trwają nadal. Banki odmawiają dalszych pożyczek, bo wiedzą, jaka jest sytuacja.
ZOBACZ TEŻ: Polska branża turystyczna straci setki milionów złotych i prosi rząd o pomoc