Po raz pierwszy od ponad 20 lat analitycy dopuszczają scenariusz, w którym Rosja, mimo wielkich rezerw, bankrutuje. Stał się on możliwy po sankcjach nałożonych na rosyjski bank centralny. Wojna na Ukrainie okazuje się katastrofą dla mieszkańców Rosji.
Kurs rubla na dnie
Jak podaje "Rzeczpospolita", "Amerykański Departament Skarbu wprowadził w poniedziałek dla podmiotów z USA zakaz przeprowadzania transakcji z Bankiem Rosji, Ministerstwem Finansów Federacji Rosyjskiej oraz rosyjskim państwowym Funduszem Narodowego Dobrobytu".
"Oznacza to, że ta część z rezerw walutowych Banku Rosji, która jest trzymana (jako elektroniczny zapis księgowy) w nowojorskim oddziale Rezerwy Federalnej, została de facto zamrożona. Wcześniej sankcje na rosyjski bank centralny ogłosiła Unia Europejska" - przypomina.
Dziennik zwraca uwagę, że "Bank Rosji może zostać odcięty również od rezerw trzymanych na Zachodzie". "Doszło więc do wielkiego paradoksu: rosyjski bank centralny posiada ogromne rezerwy (643 mld dol. na 18 lutego 2022 r.), ale nie będzie mógł użyć sporej części z nich. Rośnie więc rynkowy koszt ubezpieczenia przed bankructwem na rosyjskich obligacjach. Pod silną presją znalazł się też rubel, który tracił w ciągu poniedziałkowej sesji nawet 30 proc. wobec dolara. Bank Rosji ratował jego kurs, radykalnie podwyższając główną stopę procentową z 9,5 proc. do 20 proc." - czytamy.
"Rzeczpospolita" dodaje, że "nad krajem wisi widmo odcięcia części banków od systemu SWIFT (do przesyłania bezpiecznych wiadomości i zleceń płatniczych), co zapowiedziały Komisja Europejska i USA". "Rosyjskie bankructwo jest teraz realną możliwością. To szokujące, jak szybko upada taki silny kraj" – wskazuje Timothy Ash, ekonomista z firmy Blue Bay Asset Management.
Według gazety, "Rosja stała się toksycznym miejscem do inwestowania dla wielu firm". "Coraz częściej decydują się one na demonstracyjne odcięcie od tamtejszego rynku. Przykładem tego jest choćby wstrzymanie przez koncern Apple wsparcia dla aplikacji rosyjskich firm objętych sankcjami czy zawieszenie przez Daimler Truck działalności biznesowej w Rosji. Popularność zdobywa też idea bojkotu konsumenckiego towarów z tego kraju" - podkreśla.
Złoty w pierwszych dniach wojny
Wojna w Ukrainie zmieniła perspektywy dla złotego. Ryzyko kryzysu gospodarczego i utrwalenia się inflacji oddziałują negatywnie na walutę, ale są też zjawiska pozytywne. Jak podkreśla "Puls Biznesu", "od początku roku do połowy lutego złoty zyskał 2,1 proc. wobec koszyka 60 najważniejszych światowych walut". "Można było mieć nadzieję, że znajduje się na drodze do trwałego umocnienia po spadku wartości wywołanym pandemią - na koniec 2021 r. znajdował się 6 proc. poniżej wartości sprzed kryzysu. W stosunku do euro polska waluta zyskała w tym okresie 2 proc." - podaje.
Dodaje, że "inwazja Rosji na Ukrainę zmieniła tę perspektywę". "Złoty jest teraz walutą gospodarki graniczącej z państwem, w którym trwa wojna, oraz takiej, która jest bezpośrednio narażona na jej skutki polityczne, społeczne i gospodarcze. I tak będą do niego podchodzić inwestorzy" - czytamy.
Pisząc o argumentach za osłabieniem złotego, "PB" zwraca uwagę, że w oczywisty sposób konflikt zbrojny w państwie graniczącym z naszym powoduje, że polska waluta jest postrzegana gorzej. "Trzeba tu zwrócić uwagę na dwa aspekty. Pierwszym jest aspekt polityczno-militarny - wojna i potencjalna rosyjska okupacja Ukrainy silnie osłabiają bezpieczeństwo Polski. Tym samym posiadanie aktywów denominowanych w złotym staj się bardziej ryzykowne, a to w uproszczeniu powoduje zmniejszenie popytu na nie i w konsekwencji na polską walutę. Drugim jest aspekt społeczno-gospodarczy - nastąpi zupełne przerwanie relacji handlowych w bardzo wielu branżach między Polską a Ukrainą, do Polski trafi ogromna liczba uchodźców, zablokowany zostanie transport przez terytorium Ukrainy" - zaznacza.
Wśród argumentów przeciw osłabieniu złotego dziennik wymienia m.in. "sentyment inwestorów wobec złotego", który "nie pogorszył się bardzo mocno". "Po samej inwazji Rosji kurs złotego wobec głównych walut nie załamał się bardzo znacząco. Około godz. 21.30 w czwartek złoty tracił około 1,5 proc. wobec euro oraz około 2,3 proc. wobec dolara. Są to duże jednodniowe spadki, ale dalekie od paniki. To pokazuje, że sentyment inwestorów do Polski nawet, jako kraju graniczącego ze strefą wojny nie pogorszył się znacząco. Oczywiście w kolejnych dniach i tygodniach może się to zmieniać, wiele będzie zależało od przebiegu konfliktu" - informuje.