Dane gospodarcze z Rosji. Sankcje jednak nie takie groźne?
Sankcje były jedyną bronią Zachodu, jaką mógł stosować w walce z Rosją napadającą na suwerenną Ukrainę. Wieszczono bankructwo Rosji, która uzależniła od siebie państwa zachodnie, ale zdawało się, że to uzależnienie działa w obie strony. Tymczasem dane wskazują na to, że z rosyjską gospodarką nie jest tak źle, przynajmniej w teorii.
Według danych przytoczonych przez Ośrodek Studiów Wschodnich spadek PKB w 2022 roku w Rosji zmniejszył się tylko o 2,1 proc., choć zapowiadano dwucyfrowy. Spadł również popyt o 4 proc. oraz handel detaliczny o 7 proc. Produkcja przemysłowa zaliczyła spadek o 0,5 proc., a mocno oberwała także branża motoryzacyjna (spadek produkcji aut o 68 proc.), oraz wydobycie ropy i gazu (o 23 proc.). Inflacja w Rosji wzrosła do 11 proc. Do tego dochodzi deficyt budżetowy wysokości 2,3 proc. PKB (przy wzroście wydatków z budżetu o 25 proc.) i realny spadek płac o 2 proc. i emerytur o 6 proc. Z Rosji odpłynęło także 250 mld dolarów kapitału.
Są i pozytywne dane dla Rosji. Inwestycje wzrosły o 6 proc., a wpływy z eksportu o 14,8 proc. Budżet państwa zwiększył się o 10 proc. (choć należy pamiętać o 25 proc. wzroście wydatków). Do tego bezrobocie wynosi tylko 3,7 proc., a kurs rubla jest silny. Jednak czy powinniśmy wierzyć rosyjskim danym i wziąć pod uwagę sytuację w jakiej znajduje się Rosja.
Wojna napędza rosyjską gospodarkę. W rzeczywistości Rosja jest w gorszej sytuacji niż mogłoby się wydawać
Jak powiedział w rozmowie z Superbiznesem główny doradca ekonomiczny PwC i były doradca ekonomiczny prezydenta RP prof. Witold Orłowski, nie powinniśmy patrzeć na dane z Rosji w ten sam sposób co na dane z gospodarek wolnorynkowych.
- Po pierwsze, jest tu pewna nieumiejętność oceny danych. Jeśli weźmiemy dane takie jak PKB, czy inflacja, to łatwo się je interpretuje w kontekście normalnie działającej gospodarki rynkowej. Natomiast niekoniecznie, jeśli mamy do czynienia z gospodarką manipulowaną w sztuczny sposób, albo w stanie wojny. Dobrym przykładem są wzrosty cen, Rosja ma teoretycznie inflację niższą niż Polska, natomiast w Rosji wiele cen podstawowych produktów jest zamrożone przez państwo, dlatego są na niskim poziomie. - wyjaśnia prof. Orłowski.
Ekspert podkreśla, że również kurs rubla jest silniejszy niż przed wybuchem wojny, ale to wynik tego, że Rosja zabroniła wymiany walut. Jak stwierdził - ucieczka kapitału dopiero przed Rosją.
- Również kurs walutowy, który wzbudza zdumienie, bo rubel jest mocniejszy, niż był przed wybuchem wojny, to efekt tego, że Rosja praktycznie zabroniła swobodnej wymiany walut. W związku z tym poziom kursu jest dość przypadkowy, nie wskazuje, co by się działo na rynku, gdyby normalnie działał. W normalnych warunkach kapitał by uciekał z Rosji, a to spowodowałoby osłabienie rubla i jeszcze wyższą inflację. Ale to pewnie dopiero przed Rosją, chwilowo kurs jest sztucznie „zamrożony” - mówił prof. Orłowski.
Jak wyjaśnia ekonomista, nie powinniśmy się również sugerować danymi na temat PKB, które napędzają wydatki na wojsko.
- Spadek produkcji (PKB) jest stosunkowo niewielki, choć do danych rosyjski podchodźmy bardzo ostrożnie. Spadek łącznej produkcji nie pokazuje jednak tego, co się stało. Ponieważ wzrosły - pewnie ogromnie, o kilka procent PKB - wydatki na wojsko, produkcja na cele "normalne" (spożycie i inwestycje) spadła znacznie mocniej niż PKB. PKB w tym momencie nie pokazuje nam prawdziwej sytuacji Rosjan, nawet gdyby wskaźnik był poprawnie mierzony. Nie powinno się zbyt pochopnie interpretować danych, bo co innego oznaczają w normalnej gospodarce, w normalnych czasach, a co innego w gospodarce wojennej, bądź regulowanej nierynkowo. Dla przypomnienia, w PRL też „oficjalny” kurs dolara się nie zmieniał - tłumaczy ekonomista.
Czy sankcje przyniosą skutki?
Zapytaliśmy prof. Witolda Orłowskiego również o to, czy sankcje działają i będą działać. Jak stwierdził, nie ma co oczekiwać, że rosyjska gospodarka rozpadnie się w kilka miesięcy, ale niewątpliwie zobaczymy ich efekty.
- Tak, przyniosą, natomiast muszę przypomnieć to, o czym mówiłem przed rokiem, ale chyba mało kto słuchał. Sankcje nie mają na celu załamania w ciągu kilku miesięcy gospodarki. Sankcje mają wywołać silny ból i podkopać możliwości rozwoju tej gospodarki na dłuższą metę. W ciągu roku Europa stopniowo, ale niemal całkowicie wycofała się z roli odbiorcy surowców energetycznych z Rosji, co podkopuje na dłuższą metę szansę Rosji na rozwój. Tego nie widać jeszcze w danych, bo to długookresowe procesy, których nie widać w bieżącym odczycie PKB. Będzie to widoczne w nadchodzących latach, podobnie jak ograniczenie zagranicznych inwestycji i ograniczenie dostępu Rosji do nowych technologii. To wszystko zobaczymy w przyszłości. Sankcje działają, ale nie miejmy naiwnych oczekiwań, że szybko doprowadzą tak gigantyczny kraj jak Rosja do ruiny. To tak nie działa, efekty kumulują się latami. Wprowadzone w roku 1982 zachodnie sankcje wykończyły gospodarkę ZSRR, ale dopiero po 7-8 latach. - stwierdził prof. Orłowski.