Anna Zalewska

i

Autor: Tomasz Radzik

„Minister Zalewska kłamie”. Nauczyciele pokazują głodowe podwyżki

2018-08-30 13:10

Wojna na linii resort edukacji – nauczyciele znowu się zaognił. Choć pierwszy szkolny dzwonek tuż tuż, to zwaśnione strony co rusz starają się udowodnić swoje racje. Teraz Związek Nauczycielstwa Polskiego postanowił pokazać ile realnie wyniosły podwyżki dla nauczycieli oraz jak te zapowiadane są finansowane nie przez rząd, a przez samych nauczycieli.

- Po raz kolejny mija się (minister Anna Zalewska – przyp. red.) z prawdą – grzmi Związek Nauczycielstwa Polskiego w komunikacie opublikowanym po konferencji prasowej MEN, na którym resort zapowiedział, że nauczyciele w rok i 9 miesięcy dostaną podwyżkę w średniej wysokości 1000 złotych.

Tyle, że te podwyżki, zdaniem ZNP, finansowane są… z ich kieszeni. Wypunktowali oni, co minister Anna Zalewska odebrała nauczycielom już na początku tego roku. To prawo do lokalu mieszkalnego na terenie gmin dla nauczycieli w małych miejscowościach,  dodatek mieszkaniowy (na nim MEN zaoszczędził niemal 130 mln złotych) czy  możliwość korzystania z urlopu dla poratowania zdrowia na dotychczasowych zasadach (kolejne 137 mln złotych oszczędności). To jednak nie koniec – od 1 września 2018 roku nauczyciele stracą dodatek na zagospodarowanie w wysokości dwumiesięcznego wynagrodzenia zasadniczego (5 mln złotych oszczędności), a także  dotychczasowe możliwości awansowania w zawodzie.

- To oznacza, że dłużej trzeba będzie czekać na zwiększenie wynagrodzenia w związku z uzyskaniem kolejnego stopnia awansu. Budżet państwa już w 2019 roku zaoszczędzi na tym 23 mln złotych, od 2021 roku setki milionów złotych rocznie, a od 2023 roku co roku oszczędności, z powodu zmian w awansie zawodowym, wyniosą około 1 mld złotych! - Wylicza Związek Nauczycielstwa Polskiego.

Na tym nie koniec zarzutów wobec minister Anny Zalewskiej. Chodzi także o kwietniowe podwyżki. Oficjalnie resort edukacji informował, że wzrost wynagrodzeń nauczycieli wyniósł 5,35 proc. Jednak ZNP twierdzi, że odliczając coroczne wyrównanie wynagrodzenia (ich zdaniem MEN w swoich „procentach” go nie uwzględnił) oraz galopującą inflację, realnie nauczyciele otrzymali podwyżki rzędu… 1,45 proc.

Mało tego, kwoty, na jakich resort demonstruje wysokość wynagrodzeń nauczycieli są znacząco zawyżone. Uwzględniają one bowiem wszystkie możliwe dodatki, jakie nauczyciel może otrzymać do wynagrodzenia zasadniczego, a rzeczywiście na ich zdobycie nie ma szans.

Dlatego średnia podwyżka pensji nauczyciela w wysokości niemal 200 złotych brutto, o której informuje ministerstwo edukacji narodowej, realnie wynosi niecałe… 28 złotych. To faktycznie „grosze” zwłaszcza, gdy porówna się zarobki nauczycieli z pensjami w innych zawodach.

Według raportu OECD „Education at a Glance 2017” średnie roczne wynagrodzenie nauczycieli w Polsce jest niższe od wynagrodzenia osób z wyższym wykształceniem. W przedszkolach to zaledwie 72 proc. pensji rocznej przeciętnej osoby z wyższym wykształceniem, w szkołach podstawowych i liceach 84 proc., a w wygaszanych gimnazjach 85 proc.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze