Muzyczne lato festiwalowe [GALERIA]

2016-05-26 14:00

Do kalendarzowego lata jeszcze niespełna miesiąc, ale licząc festiwale jako symbol początku gorących nocy, to inaugurację mamy już za sobą. Co nam przyniesie ten sezon?

Rynek festiwali w Polsce przez ostatnią dekadę rozwinął się na tyle, że fani muzyki mogą wybierać między szeroką gamą małych, średnich i wielkich festiwali. Także lokalizacja imprezy daje mnóstwo opcji: od centrum metropolii, przez zaciszne obrzeża małych miasteczek, po łono natury.

W warszawskim Pałacu Kultury i Nauki i na otaczającym go Placu Defilad odbył się w ostatni weekend Red Bull Music Academy Weekender. Prawie każdy kojarzy takie wielkie imprezy jak Woodstock nad Odrą czy Opener pod Gdynią. Pierwszy z nich jest bezpłatny, drugi kosztuje ponad pół tysiąca złotych. Woodstock, uważany za największy festiwal w Europie, gromadzi młodzież ze wszystkich grup społecznych, a na scenie prezentują się wszystkie krajowe gwiazdy, ale raczej nie takie, które można spotkać w Opolu. Pojawiają się też zagraniczni wykonawcy, ale w tym przypadku już ich sława trochę przebrzmiała. Z kolei w Gdynii można spotkać gwiazdy pierwszej wielkości: Red Hot Chili Peppers czy Pharrella Williamsa, a równocześnie wschodzące gwiazdy krajowej alternatywy. Oba festiwale trwają trzy dni, a młodzież przyjeżdża na nie masowo.

Większość festiwali przypomina swoim modelem Openera, tylko różnią się skalą. Często do imprezy dorzuca się miasto, bo nasze festiwale zyskują międzynarodową sławę. Tak jest w przypadku organizowanego w katowickim Parku Trzech Stawów Off Festivalu, gdzie można posłuchać np. Iggy'ego Popa czy PJ Harvey, a jednocześnie zwiedzić industrialny świat Górnego Śląska. Artur Rojek, dyrektor Off Festivalu i popularny muzyk mówi: "Urodziłem się i wychowałem na Śląsku, to miejsce mnie ukształtowało, nadal tam mieszkam. Organizuję festiwal też po to, by był witryną wystawową regionu i pokazywał go w sposób wolny od stereotypów. Dużo się u nas dzieje, nie jesteśmy już tylko krajobrazem dymiących hutniczych kominów i bezkresnych kopalnianych szybów".

Festiwali jest tak dużo, że na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów są... dwa o takiej samej nazwie: Live Festival w Krakowie i Oświęcimiu. Wyjątkowym przedsięwzięciem na tym tle jest Kazimiernikejszyn w Kazimierzu Dolnym. Jednym z jego organizatorów jest Paprodziad, wokalista zespołu Łąki Łan: "Przyjeżdżałem do Kazimierza już parę ładnych lat, zacząłem jako dzieciak. Spędzałem tam coraz więcej czasu, praktycznie mieszkałem raczej w Kazimierzu niż w Warszawie. Wiele tego czasu kręciło się wokół muzyki, założyliśmy nawet zespół Dziady Kazimierskie. A do organizacji festiwalu popchnęło mnie pozornie "przypadkowe" spotkanie z Michałem Niewęgłowskim w radiu przy okazji premiery płyty Dziadów "Kazimiernikejszyn". Michał powiedział że ma pomysł na wyjątkowy festiwal, ale brakuje mu wyjątkowego miejsca... Tak to się zaczęło".

Przypadkowe spotkanie przerodziło się w festiwal, który dla wielu stał się wydarzeniem sezonu. W tym roku odbędzie trzecia edycja. Na jednej scenie występują znani wykonawcy, jak Nosowska, Pogodno czy, oczywiście, Łąki Łan, ale siłą festiwalu jest magia miejsca, atmosfera festiwalu oraz wydarzenia towarzyszące, jak ślizganie się na desce po Wiśle, walka na kolory czy spacery po wąwozach.

"Cokolwiek by się działo i w którąkolwiek stronę poszedłby festiwal, będzie to przede wszystkim takie miejsce i wydarzenie, na jakie sami chcielibyśmy pojechać, spędzać tam czas i się bawić. Za pierwszym razem, chociaż mieliśmy wszystko przemyślane i przygotowane, popełniliśmy masę błędów. Uratowało nas wsparcie, po pierwsze, lokalnej społeczności, po drugie, wolontariuszy, a, po trzecie, moja prywatna znajomość z występującymi na naszej scenie muzykami. Teraz mamy zespół ludzi, który musimy utrzymać, bo bez nich nie możemy funkcjonować. Ja księgowości nie poprowadzę" - dodaje Paprodziad.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze