Raport KE oraz EBC dotyczy wszystkich krajów, które na podstawie traktatu unijnego zobowiązane są do wprowadzenia euro. Oprócz Polski są to: Węgry, Czechy, Bułgaria, Chorwacja, Rumunia i Szwecja. To oznacza, że muszą dążyć do spełnienia tzw. kryteriów konwergencji, czyli zgodności ustawodawstwa krajowego z unijnym. Według unijnego raportu na razie nie spełnia ich ani Polska, ani żaden z pozostałych krajów.
Czytaj również: Netlix: za abonament zapłacisz w złotówkach, ale oferta jest ograniczona
Jakie dane bierze pod uwagę UE? Chodzi m.in. i inflacje, poziom długu publicznego i deficyt.
W przypadku Polski poziom deflacji w kwietniu tego roku wynosił -0,5 proc., a zatem był niższy od wymaganego przez Unię. Jednak wg raportu w dłuższym czasie nasza inflacja może być wyższa niż w strefie euro (w uwagi na nadrabianie przez nasz kraj dystansu rozwojowego).
Kolejne kryterium – czyli deficyt i dług publiczny – Polska również spełnia kryteria. I w tym przypadku UE również ma jedno „ale” - jej zdaniem istnieje ryzyko, że w tym i następnym roku wskaźniki te wzrosną.
Zobacz także: Złotówka rekordowo tania. Walutę osłabia spór o Trybunał Konstytucyjny
Najwięcej zastrzeżeń unijnych instytucji budzi niestabilny kurs złotego do euro. W tej chwili nasz kraj nie uczestniczy nawet w tzw. mechanizmie ERM II (który jest swoistą „poczekalnią” do strefy euro).
Źródło: PAP, oprac. MK