Emerytury stażowe wbrew zobowiązaniom KPO
W uzasadnieniu obywatelskiego projektu zaznaczono, że jest to rozwiązanie zgodne z oczekiwaniami społecznymi osób, które ze względu na utratę sił będącą konsekwencją długiego okresu wykonywania pracy zarobkowej nie są w stanie kontynuować jej wykonywania aż do momentu osiągnięcia wieku emerytalnego.
Tymczasem eksperci nie zostawiają "suchej nitki" na tym pomyśle. Zapaść demograficzna, deficyt pracowników na rynku, zwiększenie ilości emerytów, nieefektywny system emerytalny, olbrzymie koszty dla budżetu państwa to niektóre argumenty jakie podnoszą.
Jak czytamy w uzasadnieniu do projektu, koszty wprowadzenia emerytur stażowych szacowane są na 13 mld zł rocznie po stronie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zarządzanego przez ZUS oraz 1,5 mld zł ze strony funduszu emerytalnego zarządzanego przez KRUS. Sumując: w skali roku to prawie 15 mld zł.
Dr Marcin Wojewódka radca prawny, były wiceprezes ZUS ocenia w dzienniku Rzeczpospolita, że "zarówno najnowszy projekt Lewicy, jak i już złożony w Sejmie projekt pana prezydenta w obszarze emerytur stażowych są kompletnym zaprzeczeniem naszych zobowiązań z KPO. Realizując te pomysły, pójdziemy w drugą stronę. Ekspert podkreśla, ze j"uż dziś wszystkie badania i prognozy, w tym te oficjalne ZUS i GUS, wskazują, że przy takiej demografii, jaką mamy w Polsce, jesteśmy skazani na stosunkowo niskie emerytury przy jednocześnie znaczącym poziomie konieczności dofinansowania funduszu ubezpieczeń społecznych z budżetu. W obecnym stanie prawnym to koszt rzędu kilkudziesięciu miliardów złotych rocznie".
Matematyka jest nieubłagana
W jego ocenie te działania prowadzą do obniżania efektywnego wieku emerytalnego, tym samym nieodpowiedzialnie zwiększamy koszty systemu emerytalnego, zamiast je notabene skutecznie ograniczać." Autorzy chcą de facto zadłużyć przyszłe pokolenia, by zrealizować swoją deklarację wyborczą"-stwierdza wiceprezes ZUS.
"Jeśli będziemy mieli wiek emerytalny 53 lat dla kobiet, to nawet dzisiejszy europejski „przodownik”, prezydent Łukaszenko, ze swoim wiekiem emerytalnym na poziomie 58 lat dla kobiet zostanie daleko w tyle, podziwiając nasze „osiągnięcia”. Pozostaje mieć nadzieję, że w obecnym parlamencie nie będzie większości dla tego projektu"-uważa Wojewódka.
-Setki tysięcy osób z pozycji płatników staną się pobierającymi świadczenia. Przestaną dokładać, a zaczną wcześniej brać. Matematyka jest nieubłagana, czy to się komuś podoba, czy nie - podsumowuje ekspert.
Polecany artykuł: