Koniec podatku Belki? Jasna deklaracja ministra
21 grudnia odbyło się czytanie projektu budżetu na 2024 roku. Nowy minister finansów w trakcie debaty budżetowej przypomniał, że w ostatnim czasie odnotowano spadek rentowności obligacji skarbowych do poniżej 5 proc., gdy wcześniej w 2023 roku sięgały do 9 proc. Zapowiedział przy tym ograniczenie podatku Belki.
Usunięcie podatku Belki było spisane w "100 konkretach Koalicji Obywatelskiej", czyli pakiecie obietnic wyborczych partii, z której Domański startował w wyborach. Podkreślił jednak, że "nie dało się tego zrobić w cztery dni", dlatego ten postulat nie znalazł się jeszcze w budżecie. Co nie znaczy, że nie znajdzie się w dłuższej perspektywie.
Na czym polega podatek Belki?
Podatek Belki został wprowadzony w 2002 roku, gdy Marek Belka był ministrem finansów w rządzie Leszka Millera. Daniną wysokości 19 proc. opodatkowane są zyski kapitałowe z odsetek od lokat terminowych, obligacji i kont oszczędnościowych, przez co Polacy trzymający pieniądze z lokatą dostają jeszcze mniej, niż mogliby otrzymać. Z podatku Belki zwolnione są indywidualne konta emerytalne.
Nadużyciem byłoby napisanie, że podatek Belki dotyczy tylko Polaków, którzy próbują oszczędzać niewielkie kwoty na lokatach. Podatek pobierany jest także z przychodów z tytułu dywidendy, udziału w funduszach inwestycyjnych i instrumentach pochodnych. Jednak nawet jeśli był wymierzony w maklerów giełdowych i udziałowców, de facto traci na nim również przeciętny Kowalski, który odkłada oszczędności na lokacie.
Pozostaje więc pytanie, czy podatek Belki będzie zniesiony, czy jedynie ograniczony? Minister finansów mówi o ograniczeniu. Z kolei w "100 konkretach" Koalicji Obywatelskiej czytamy o jego usunięciu, ale tylko do kwoty 100 tys. zł w ciągu roku, co de facto jest ograniczeniem, nie likwidacją. A co na to Lewica? Dowiemy się o tym najprawdopodobniej w najbliższych tygodniach.
Polecany artykuł: