Rząd będzie mógł blokować wpisy w internecie?
Ministerstwo Cyfryzacji opublikowało projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, który wdraża unijne rozporządzenie - akt o usługach cyfrowych (DSA). Projekt wprowadza procedurę, która ma umożliwić prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) rozstrzyganie, czy zablokować nielegalne treści w internecie, co ma się dziać bez udziału sądu i wiedzy autorów wpisów.
Według projektu Prezes UKE będzie wydawał decyzje w postępowaniu trwającym od 2 do 21 dni. W ocenie ekspertów cytowanych przez "Dziennik Gazeta Prawna", który jako pierwszy nagłośnił sprawę, procedura jest zagrożeniem dla wolności słowa.
KRRiT ostrzega, że nowelizacja jest zagrożeniem dla wolności słowa
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji w poniedziałek wystosowała oświadczenie, w którym "stanowczo protestuje przeciwko zapowiedziom ograniczenia wolności słowa w Polsce".
- Takie działania stanowią rażące naruszenie konstytucyjnych gwarancji wolności słowa, zapisanych w art. 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, który jednoznacznie zakazuje cenzury. KRRiT stanowczo podkreśla, że wprowadzenie mechanizmów cenzury w internecie, w szczególności bez nadzoru sądowego i przy braku gwarancji proceduralnych, jest niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa - napisano w komunikacie podpisanym przez Macieja Świrskiego, Agnieszkę Glapiak, Hannę Karp i Marzenę Paczuską.
- Takie rozwiązania będą prowadzić do arbitralnych decyzji i ograniczenia prawa do informacji i do wyrażania opinii, co stanowi podstawę dla działania wolnych mediów i społeczeństwa obywatelskiego. Krajowa Rada oświadcza, że przypadku uchwalenia takich przepisów podejmie wszelkie możliwe kroki prawne w celu ochrony konstytucyjnych praw obywateli i pociągnięcia do odpowiedzialności osób wprowadzających cenzurę zapowiada KRRiT.
Gawkowski wyjaśnia jak rząd będzie blokował treści w internecie
Wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski przekazał w poniedziałek, że "regulamin blokowania treści w internecie będzie zależał od prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE)".
- Według mnie to najlepsza instytucja w Polsce, która powinna się tym zajmować. Jej niezależność jest zapewniona wspólnym wyborem w Sejmie; nie jest to polityk ani minister - dodał, odpowiadając tym samym na zarzuty upolitycznienia instytucji.
Od 2020 roku prezesem UKE jest Jacek Oko, który został na tę funkcję wskazany przez ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego.
- Rozmawiamy o przepisach, które nie zostały przyjęte i są jeszcze w trybie zmian. Jesteśmy tak naprawdę zobowiązani do tego, żeby tę dyskusję toczyć - zaznaczył szef resortu i podziękował dziennikarzom "DGP" za nagłośnienie sprawy.
Kontrowersyjną procedurę blokowania treści w sieci, jak twierdzi gazeta, dodano "już po przeprowadzeniu konsultacji publicznych, w pierwotnej wersji projektu jej nie było". MC odpowiedziało w komunikacie, że procedura została wprowadzona "właśnie w wyniku uwag zgłoszonych przez stronę społeczną".
Rząd nie przyjął uwag UOKiK i RCL
Tymczasem na stronie Rządowego Centrum Legislacji (RCL) przeczytać można stanowisko MC, z którego wynika, że resort nie przyjął uwag Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) oraz RCL zgłoszonych do omawianej procedury. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wnioskował w uwagach, aby stroną w postępowaniu UKE był także autor treści.
- Po pierwsze, udzielenie temu podmiotowi statusu uczestnika postępowania, pozwoli na zrealizowanie przez niego prawa do bycia wysłuchanym oraz prawa obrony. Po drugie, podmiot ten może dostarczyć kluczowych wyjaśnień i dowodów istotnych dla prawidłowego rozstrzygnięcia wniosku - wskazał.
- UKE nie posiada – na ten moment - odpowiedniego zaplecza instytucjonalnego, ani kadrowego, żeby moderować treści internetowe - wskazali z kolei w mediach społecznościowych przedstawiciele Fundacji Panoptykon, zajmującej się nowymi technologiami.
- Nawet więcej: UKE nie zajmował się dotychczas rozstrzyganiem indywidualnych spraw z zakresu wolności słowa, ochrony dóbr osobistych czy też prawa własności intelektualnej - dodali.
Przedstawiciele Fundacji wskazali też na brak zabezpieczeń wolności słowa w projekcie ustawy. "W gorszych scenariuszach bez zabezpieczeń dla wolności słowa, procedura będzie narzędziem do usuwania niewygodnych komentarzy - ocenili.