W przeprowadzonym niedawno badaniach, których wyniki opisał tygodnik "Przegląd" okazało się, że UOKiK zakwestionował aż 56 proc. próbek! Dotyczy to zarówno konserw rybnych, jak i ryb mrożonych.
W przypadku mrożonek, zastrzeżenia wzbudziło 39 proc. Chodziło głównie o masę netto mięsa oraz jego wygląd. Ryby już po rozmrożeniu miały intensywny zapach, mięso było - jak opisuje "Przegląd" - maziste, a jego struktura gąbczasta. Z kolei po przygotowaniu – bo i to sprawdzili badacze – smak i zapach były mdławe. Jak określili w raporcie, "swoisty dla ryby z dodatkiem stabilizatorów".
Najczęstszym problemem jest większa ilość lodu (glazury) na mrożonce. Zdarzało się, że zamiast deklarowanych 20 proc. lodowej otoczki było 36, a nawet 41 proc.!
Jeszcze gorzej było w przypadku konserw i marynat rybnych. Zastrzeżenia wzbudziło aż 68 proc. próbek. Jedna miała zaniżoną masę netto, trzy - niewłaściwe wygląd, smak i zapach. W przypadku jednej z puszek firm, produkujących tuńczyka w kawałkach, widoczne były jego strzępy, tworzące konsystencję pasty, albo bardzo drobne cząstki ze zmieloną skórą i ośćmi.
Mięso miało niejednolitą barwę – od beżowej do brunatnej. Do tego mało charakterystyczny, zbożowy smak i zapach. Podobnie było w przypadku sardynek w oleju sojowym – zbyt miękkich i mazistych. Większość badanych konserw i marynat miała też inną wartość odżywczą niż zadeklarowana na opakowaniu.
Tak było np. w kwestii zawartości tłuszczu i soli. Zdarzył się też przypadek zbyt wysokiej zawartości substancji słodzącej.
Co robić i jak się przed tym bronić? Czytać, czytać i jeszcze raz czytać - składy, etykiety, opisy produktów. Zwracać uwagę na pochodzenie produktu (czy pochodzi z połowu, czy z hodowli) i... znać swoje prawa jako konsumenta.