Od 1 października 2017 r. obowiązywać będzie niższy wiek emerytalny wprowadzony przez rząd Beaty Szydło. PiS cofnął tym samym niepopularną społecznie reformę PO-PSL, która ustanowiła go na poziomie równym poziomie dla mężczyzn i kobiet - 67 lat. Teraz ponownie będzie to 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Krótsza czas pracy powinnen cieszyć, a okazuje się, że to nie tylko ogromny koszt dla budżetu państwa (10-18 mld zł rocznie), ale również głodowe emerytury dla większości przyszłych emerytów. Dlatego PiS chce zniwelować negatywne skutki własnej obietnicy wyborczej.
Sprawdź koniecznie: Emeryci nie tacy biedni? ZUS: Średnia emerytura to prawie 2,2 tys. zł
15 lat etatu lub brak emerytury
Takim pomysłem jest obowiązek pracy przez minimum 15 lat, aby otrzymać jakiekolwiek świadczenie na starość - informuje "Gazeta Wyborcza". Tym samym pracownicy, którzy większość życia pracują na śmieciówkach i tylko okresowo na etacie, nie dostaliby ani złotówki emerytury. Zdaniem rządzących osoby, które krótko pracowały, odłożyły niewiele składek i będą miały niską emeryturę, a koszty obsługi przelewów emerytalnych będą przekraczać wartość świadczenia, co jest marnowaniem pieniędzy - czytamy w dzienniku.
Co z osobami, które przez 14 lat pracy na etacie opłacały ZUS? Ich składki przepadną na konto skarbu państwa. Gazeta wyliczyła, że według obowiązujących jeszcze przepisów, mężczyzna ze średnią pensją krajową, przez dekadę uzbierałby na 500 zł brutto emerytury minimalnej.
Rząd tłumaczy, że podobne rozwiązania funkcjonują w innych krajach Europy. 5 lat kryterium stażowego obowiązuje w Niemczech, dwa razy tyle w Irlandii, 15 lat na Węgrzech i w Hiszpanii. W Finlandii w ogóle nie ma takiego wymogu, z kolei we Francji wystarczą 3 miesiące do otrzymania emerytury minimalnej, a w Holandii i Wielkiej Brytanii rok. Politycy PiS nie dodają jednak, że kraje zachodniej Europy świadome starzenia się społeczeństw, podnoszą wiek emerytalny zamiast go obniżać.
10 tys. zł nagrody za pracę po 60. i 65. roku życia
To na razie tylko pomysł Ministerstwa Rozwoju, który nie ma nawet kształtu projektu. Nieoficjalnie tyle miałby dostać emeryt, jeśli po osiągnięciu wieku uprawniającego go do pobierania świadczenia nie zdecyduje się przejść na emeryturę, a będzie chciał nadal pracować. Po dwóch latach pracy miałby dostać ok. 10 tys. zł, po trzech – 15 tys. zł, po czterech – 20 tys. zł itd.
Zakaz dorabiania dla emerytów?
Na początku roku "Wyborcza" dotarła do dokumentu pt. „Przegląd systemu emerytalnego - Informacja Rady Ministrów dla Sejmu RP o skutkach obowiązywania ustawy z dnia 11 maja 2012 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wraz z propozycjami zmian". Rząd przedstawia w nim propozycje, które miałyby pomóc w załataniu dziury w budżecie ZUS-u. Jedną z nich jest ograniczenie możliwości dorabiania na emeryturze, aby zachęcić ludzi do dłuższego pozostania na rynku pracowniczym.
ZUS powie ile dostaniesz na starość
Zakład Ubezpieczeń Społecznych szykuje się na jesienny zalew wniosków emerytalnych. I dlatego już na przełomie czerwca i lipca we wszystkich oddziałach ZUS w Polsce pojawi się 570 doradców emerytalnych - ogłosiła prezes ZUS Gertruda Uścińska. Jak wyjaśnia w rozmowie z "Wyborczą", w oparciu o dane każdego klienta, eksperci powiedzą, ile może wynosić nasza emerytura oraz o ile ona wzrośnie, jeśli zdecydujemy się pracować rok, dwa lub trzy lata dłużej.
Dla wielu przyszłych emerytów może to być szok, bo nie zdają sobie sprawy, że odkładając sumienie przez całe życie składki, na starość wystarczy im na bardzo skromne przeżycie. Sama prezes ZUS podaje przykład: 60-letnia kobieta, która może liczyć na 1,7 tys. zł emerytury, po przepracowaniu dodatkowo 5 lat otrzyma 600 zł więcej.
Rada Ministrów rekomendowała też zasadę przechodzenia na emeryturę tylko raz w życiu, co w praktyce oznacza likwidację możliwości składania ponownie wniosków o emeryturę, wprowadzenie reguły, że po osiągnięciu wieku emerytalnego nie byłoby możliwości uzyskania prawa do renty z tytułu niezdolności do pracy. W rządowym dokumencie znalazła się także propozycja nałożenia obowiązku ubezpieczenia emerytalnego na osoby wykonujące pracę na podstawie umów o dzieło, w tym uczniów i studentów do ukończenia 26 lat.
Zobacz również: Emerytury. 10 liczb, które powinien znać każdy emeryt
Tymczasem minister pracy zaprzecza tym doniesieniom. - To się pojawiało w trakcie debat i dyskusji publicznych, ale w naszych rekomendacjach tego nie ma. Rząd wyraźnie mówi o tym, że emeryci będą mogli, tak jak do tej pory, dorabiać w nieograniczony sposób – powiedziała Elżbieta Rafalska w lutym tego roku w RMF FM. Podkreśliła jednocześnie, że nie należy spodziewać się rychłego ozusowienia umów o dzieło – taką możliwość również rozważa rząd. Jednak według Rafalskiej, żadne prace w tym kierunku nie są obecnie prowadzone. Szefowa MRPiPS nie sądzi też, by ustawa zmieniająca zapisy co do „dzieł" powstała w 2017 r.
Ile sami musimy odkładać na starość, aby nie zostać jedynie z głodową emeryturą z ZUS? O takie wyliczenia postarał się Andrzej Fesnak, doradca finansowy oraz ekspert Fundacji Fortis. W rozmowie z serwisem Money.pl, wyliczył dokładnie, ile na emeryturę do skarpety musi odkładać 30, 40 i 50-latek.
Ekspert przyjął, że emerytura z własnych oszczędności będzie pobierana op 67 roku życia - czyli według reformy emerytalnej PO-PSL. 30-latek, który przez 37 lat będzie odkładał co miesiąc 15 proc. swojego wynagrodzenia, (600 zł), uzbiera 983 678 zł. Dzięki temu będzie otrzymywał świadczenie emerytalne w wysokości 4918 zł miesięcznie (16 lat życia na emeryturze).
Im później tym więcej z wypłaty musimy odłożyć do skarpety. 40-latek odkładający 20 proc. pensji (800 zł) uzbiera przez 27 lat pracy 648 463 zł. Co da mu na starość 3226 zł miesięcznie. Z kolei 50-latek powinien odkładać już 25 proc. pensji miesięcznie, czyli kwotę 1000 zł. W ten sposób po 17 latach pracy udałoby się mu zaoszczędzić 354 997 zł, co przełoży się na emeryturę 1774 zł miesięcznie.
Czytaj także: Ile można dorobić do emerytury? [PRZYKŁADY]
To ewidentnie pokazuje, że lepiej odkładać pieniądze na emeryturę we własnym zakresie niż liczyć na ZUS, który z obecnych składek finansuje bieżące wypłaty. A im wcześniej zacznie się oszczędzać, tym większą sumę uzbieramy.
Symulacja przygotowana przez eksperta zakłada, że nasze zarobki wynoszą średnio 4 tys. zł netto (wg GUS średnia płaca w Polsce w 2016 r. wyniosła 4047 zł brutto miesięcznie - 2885 zł na rękę), a oszczędności będą przynosić 6 proc. zwrotu rocznie.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", Money.pl, Superbiz.pl, ZUS