Powódź w Polsce
Do niekontrolowanego przelania wody tamy przy elektrowni Lubachów doszło po dopływie wody niemożliwym do kontroli - przekazało we wtorek PAP biuro prasowe Tauronu. Efekty przelania były odczuwalne na zbiorniku Mietków po kilkunastu godzinach, w poniedziałek - dodano. Premier Donald Tusk był zszokowany tym, co się stało.
W nocy z poniedziałku na wtorek [z 16 na 17 września 2024 roku) biuro prasowe Urzędu Miejskiego Wrocławia przekazało w mediach społecznościowych, że najtrudniejsza jest sytuacja na rzece Bystrzycy, do której zwiększony zrzut wody jest prowadzony ze Zbiornika Mietkowskiego.
"Niestety Wody Polskie są zmuszone do zwiększenia zrzutu z Mietkowa, ponieważ przesiąka wał poniżej tamy i woda wylewa się na pola. Większy o jedną trzecią zrzut wody z Mietkowa rozpocznie się jutro (we wtorek - przyp. PAP) rano. Będzie wynosił 60 m sześc. na sekundę. Do tej pory było to 40 m sześc. na sekundę. Zwykle Bystrzycą płynie około ośmiu metrów sześciennych na sekundę. Tak duży zrzut do Bystrzycy powoduje, że Wrocław musi zabezpieczyć osiedle Marszowice od ulicy Marszowickiej" - przekazało biuro prasowe wrocławskiego magistratu.
Tusk zrugał Tauron
O nagłym zrzucie wody, wcześniej nieprognozowanym, ze zbiornika, którego administratorem jest elektrownia wodna Lubachów, należąca do spółki Tauron, poinformowała prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska na posiedzeniu sztabu kryzysowego w związku z sytuacją powodziową, z udziałem m.in. premiera Donalda Tuska, wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza i szef MSWiA Tomasza Siemoniaka.
"Nie zostaliśmy jako Wody Polskie poinformowani o tym zrzucie. I ta woda idzie na Marszowice. Zadziałaliśmy wczoraj wieczorem. Ponad 100 żołnierzy pojechało układać worki na wałach. (...) Układanie worków jest utrudnione. Nie wiadomo, czy nie będzie potrzebna ewakuacja" - powiedziała Kopczyńska.
Informacja, którą otrzymaliśmy o zrzucie wody, o braku współpracy i kooperacji jest szokująca - skomentował premier Donald Tusk i zapowiedział wyjaśnienie sprawy.
We wtorek przed południem biuro prasowe Tauronu przesłało PAP komunikat, w którym potwierdziło, że "w niedzielę doszło do niekontrolowanego przelania się wody przez koronę tamy przy elektrowni wodnej Lubachów". Wyjaśniono, że doszło do tego po jednym z największych w historii dopływów wody do zbiornika, niemożliwym do kontroli. Ze względu na odległość od zapory efekty przelania były odczuwalne na zbiorniku Mietków po kilkunastu godzinach, w poniedziałek 16 września.
Zgadzam się z panią prezes, nie czas teraz na śledztwa i rozliczenia, ale chodzi o zapobieżenie podobnym sytuacjom w kolejnych dniach. Kto jest za to odpowiedzialny i w jaki sposób możemy ich dyscyplinować? Jestem gotów użyć wszelkich możliwych metod, by dyscyplinować firmy, które są teoretycznie niezależne, ale w tej sytuacji muszą być absolutnie podporządkowane - powiedział premier Donald Tusk.
Grupa Tauron podkreśla, że działa zgodnie z wytycznymi regionalnych Centrów Zarządzania Kryzysowego i sama walczy ze skutkami powodzi, m.in. ponad 700 pracowników spółki Tauron Dystrybucja w trudnych warunkach pracuje nad przywróceniem zasilania dla rejonów dotkniętych powodzią. "Zalane jest 8 elektrowni wodnych Tauron Ekoenergia; w trakcie weekendu ewakuowano załogi z wielu elektrowni. Uszkodzeniu uległo również oświetlenie w 68 gminach. Powodzią dotkniętych zostało również kilkudziesięciu pracowników Grupy" - podkreślono we wtorkowym komunikacie koncernu.