- Dopiero co przyzwyczaiłem się do zakupów mobilnych, a przekonują państwo, że nadchodzi nowy standard: chat-commerce, sprzężony z social media. Jak to wygląda? Wchodzę na profil ulubionego influencera, widzę, że wydał książkę i mogę ją od razu kupić przez chat?
- Jest dokładnie tak, jak pan to sobie wyobraził. Konsumenci w Polsce i za granicą oswoili się z technologią i zakupami przez internet. Najpierw były to zakupy przez przeglądarkę na komputerze. Obecnie rozkwita rynek aplikacji mobilnych, ale zarówno klienci, jak i marki zauważyli, że potrzebują komunikacji na zasadach lubianych i zaakceptowanych przez tych pierwszych. Widzimy, że tradycyjne formy kontaktu już przestają wystarczać. Jeżeli patrzymy na zwykły e-commerce, jako stronę internetową, to żeby tam zrobić zakupy, trzeba przejść przez ścieżkę rejestracji. Ale tak naprawdę oczekujemy czegoś szybszego.
- Przyzwyczailiśmy się, że do wszystkiego wystarczy jeden ruch kciukiem...
- To prawda. Przed startem przeprowadziliśmy badania, z których wynika, że 47 proc. respondentów w wieku powyżej 25 lat, porzuca zakupy tylko dlatego, że staje przed koniecznością założenia nowego konta. Użytkownicy poszukują łatwego i szybkiego sposobu na zakupy, ale na swoich warunkach i w środowisku, które lubią. A takim środowiskiem są media społecznościowe i komunikatory. Standardowo jest to świetna przestrzeń dla samej reklamy marki. Jeśli ktoś chce skorzystać z reklamowanej oferty, musi przeklikać się na stronę internetową, a więc do miejsca gdzie musi się zarejestrować lub zalogować. Odpowiedzią na tę potrzebę szybkości i użyteczności jest chat-commerce.
- Jak to działa w praktyce?
- To bardzo proste. Sklep czy marka, a w zasadzie każdy kto ma coś do sprzedania w sieci, generuje na naszej platformie specjalny link. Umieszczony w poście pozwala zainteresowanemu użytkownikowi automatycznie przenieść się do Messengera i tam sfinalizować zakup, płacąc szybko kartą, Blikiem, Apple Pay czy Pay Google. Po zakończeniu płatności klient otrzymuje rachunek z potwierdzeniem zakupu oraz dostęp do kupionego produktu. To co najważniejsze dla użytkownika, to fakt, że cały proces zakupowy trwa kilkanaście sekund i jest zamknięty w jednym oknie rozmowy w Messengerze. To nasze autorskie rozwiązanie, które pozwala uniknąć przechodzenia na nową stronę internetową i kupić produkt - w naszym przypadku cyfrowy - bezpośrednio przez komunikator.
- Ludzie będą z tego korzystać?
- Nasze badania pokazują, że wśród osób, które aktywnie korzystają z Facebooka i aktywnie robią zakupy w sieci, gotowość do skorzystania z takiego rozwiązania jest na poziomie prawie 60 proc. W Polsce mamy do wykonania misję jako pionier na rynku. To edukacja. Z jednej strony musimy powiedzieć naszym potencjalnym partnerom, że istnieje takie rozwiązanie. Z drugiej musimy pokazać kupującym, że jest to łatwe, bezpieczne i warto kupować w ten sposób. Na rynkach zagranicznych ta praca została wykonana już jakiś czas temu.
- Kto może skorzystać z państwa technologii?
- Każdy kto sprzedaje cokolwiek w sieci i jest obecny w mediach społecznościowych, przy czym mówimy na razie o dobrach cyfrowych. Grupą, którą chcemy zainteresować na pewno są influencerzy. Potencjał jest ogromny. Influencerzy są ambasadorami marek, które wykorzystują ich eksperckość, wizerunek i zasięgi w celach reklamowych. Wprowadzenie takiej formy sprzedaży jest tu niemal naturalne. To nie jedyna możliwość. Wielu influencerów oferuje własne usługi: poradniki, diety, plany treningowe, szkolenia... Każdy z nich może wykorzystać swoje zasięgi, żeby sprzedawać na własny rachunek.
- Zdradzi pan z jaką prowizją muszą się liczyć partnerzy?
- Koszty są minimalne. Rozpoczynając współpracę z Gizmi nasz partner musi pokryć dwa rodzaje opłaty. Pierwszą jest abonament w wysokości 199 zł miesięcznie. Dodatkowo pobieramy 5 proc. prowizji od każdego sprzedanego produktu. Każdemu, kto chciałby przetestować sprzedaż z Gizmi proponujemy 30-dniowy okres demonstracyjny bez abonamentu. Oczywiście w tym czasie można zacząć normalną sprzedaż, żeby przekonać się do korzyści jakie daje sprzedaż chat-commerce.
- Na razie możliwe są zakupy cyfrowe. Czy w przyszłości będzie można tak kupić np. telewizor albo jedzenie?
- Dostajemy dużo pytań od tradycyjnych sklepów, ale na tym etapie skupiamy się na produktach cyfrowych. Wprowadzenie do naszego modelu sprzedaży dóbr materialnych wymagałaby integracji z e-commerce'em. Nie wykluczamy jednak takiego rozwoju. Pamiętajmy jednak, że ktoś kto poszukuje czegoś bardziej wartościowego jak telewizor, pralka czy obuwie, kieruje się odrobinę innymi motywacjami. Kontakt związany z przedmiotem jest bardzo ważny i pokazanie tego wszystkiego w social media byłoby trudne. No i wydłużyłoby to proces sprzedaży, a nam zależy na jego maksymalnym skróceniu.
- Wystartowali państwo w momencie ogromnego przełomu w handlu. Pandemia koronawirusa przyśpieszyła znacznie cyfryzację usług.
- Ten skok jest niesamowity. Szkoda tylko, że doszło do niego w takich okolicznościach. Na to nikt nie miał wpływu, ale otworzyły się szerokie możliwości. Polacy jeszcze lepiej poznali możliwości zakupów online. Po stronie naszych klientów wzrosła świadomość, że nie wystarczy już sklep stacjonarny, który przez ostatni rok był zamknięty. Nie wystarczy też sama strona internetowa. Marka musi się obudować szeregiem rozwiązań, które zbliżą ją do klienta. Trzeba też podkreślić, że wiele osób zmuszona była poszukać nowej formy zarabiania. W związku z tym musiały znaleźć sposób na monetyzowanie swojej eksperckości. Są one w stanie zaoferować bardzo konkretną wiedzę i porady, poprzez szkolenia czy webinary. Wystarczy mieć profil i zasięgi w mediach społecznościowych.