KE łagodzi Zielony Ład: Czy to ukłon w stronę Mercosuru kosztem europejskich rolników?
Komisja Europejska zdecydowała się na złagodzenie przepisów Zielonego Ładu, co budzi kontrowersje w kontekście ochrony środowiska i uderza w europejskich rolników. Decyzja ta ma na celu przypodobanie się partnerom handlowym z południowoamerykańskiego bloku Mercosur.
Jak informuje BiznesAlert.pl, żaden kraj Ameryki Łacińskiej nie znajdzie się na liście „wysokiego ryzyka deforestacji”, mimo że regiony takie jak Amazonia czy Gran Chaco są dotknięte poważnymi problemami ekologicznymi. Oznacza to, że kraje te unikną sankcji handlowych, które mogłyby być nałożone w przypadku stwierdzenia wysokiego ryzyka wylesiania. Decyzja KE wywołała falę krytyki, szczególnie w kontekście restrykcyjnych wymogów, jakie Zielony Ład stawia przed europejskimi rolnikami.
Instrumentalne traktowanie lasów? Ostatecznie na „czarnej liście”, która implikuje sankcje handlowe, znalazły się tylko kraje, które i tak już są objęte międzynarodowymi sankcjami z powodów niezwiązanych z ochroną środowiska, takie jak Birma czy Białoruś.
Ardanowski: Zielony Ład to hipokryzja Komisji Europejskiej
Były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski ostro krytykuje decyzję KE, nazywając ją przykładem hipokryzji. „Jest to kolejny przykład hipokryzji Komisji Europejskiej, która nawet własne bajki o kryzysie klimatycznym traktuje instrumentalnie. Kiedy trzeba dowalić europejskim rolnikom, to planeta płonie. A kiedy trzeba przypilnować interesów międzynarodowych koncernów, które są właścicielami upraw w Ameryce Łacińskiej, to nie ma żadnych problemów z ekologią” – podkreśla Ardanowski, cytowany przez BiznesAlert.pl. Polityk dodaje, że KE traktuje kryzys klimatyczny instrumentalnie, zaostrzając przepisy dla europejskich rolników, a jednocześnie przymykając oko na kwestie ekologiczne w Ameryce Łacińskiej.
Ardanowski zwraca również uwagę na problem braku demokratycznej kontroli nad KE.
„Po raz kolejny widzimy, że mamy do czynienia z systemowym, bardzo groźnym problemem. Traktatowo KE jest instytucją, która ma odciążać kraje członkowskie w bieżącym zarządzaniu wspólnym rynkiem. Jednak przez to, że nie jest ona rozliczana w procesie demokratycznym urosła na całkowicie autonomiczną strukturę, która prowadzi własne interesy niezgodne z interesem przytłaczającej większości mieszkańców UE” – dodaje polski polityk cytowany przez Biznes Alert.
Jak wylesianie w Ameryce Łacińskiej wpływa na europejski rynek?
Przyjęte przez Komisję Europejską przepisy mają w założeniu zapobiegać wprowadzaniu na unijny rynek produktów powiązanych z wylesianiem i degradacją lasów. Prawo wymaga, aby produkty takie jak wołowina, kakao, kawa, soja czy drewno importowane do Unii Europejskiej nie pochodziły z terenów wylesionych. Jednak firmy otrzymały dodatkowy rok na dostosowanie się do przepisów, co osłabia pierwotne założenia regulacji.
binzes Alert informuje, że co więcej, klasyfikacja krajów według poziomu ryzyka (z kontrolami na poziomie 1 proc., 3 proc. lub 9 proc.) traci na znaczeniu, gdy państwa mające wyraźne problemy z utratą lasów trafiają do kategorii „standardowe” lub nawet „niskie” ryzyko. To budzi obawy, że system kontroli będzie nieskuteczny i nie zapobiegnie importowi produktów pochodzących z obszarów dotkniętych wylesianiem.
Lobbing i rozwodnione przepisy: Kto zyskał na osłabieniu Zielonego Ładu?
Kraje Ameryki Łacińskiej — na czele z Brazylią, Kolumbią i Boliwią — intensywnie lobbowały w Brukseli i zdołały skutecznie uniknąć surowszej kontroli dzięki umowom Mercosur. Jak podaje BiznesAlert.pl, nie były w tym osamotnione: przeciwko zaostrzeniu przepisów opowiedziały się także Stany Zjednoczone, Malezja, Indonezja i Kanada. W rezultacie powstało rozwodnione rozporządzenie, które — mimo że przedstawiane jako przełomowe — okazuje się być jedynie zbiorem miękkich wytycznych.
Jan Krzysztof Ardanowski podsumowuje, że „brukselski alarm klimatyczny okazuje się elastyczną narracją, którą można dostosować do bieżących potrzeb”.
Polecany artykuł: