Spis treści
- Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
- Represje wobec podziemia antykomunistycznego
- Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
- Represje wobec podziemia antykomunistycznego
- Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
- Pokazowy proces działaczy WiN
- Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
- Pokazowy proces działaczy WiN
- Diabelskie sztuczki esbecji
- Agenci w zarządzie WiN
- Diabelskie sztuczki esbecji
- Agenci w zarządzie WiN
Spis treści
- Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
- Represje wobec podziemia antykomunistycznego
- Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
- Represje wobec podziemia antykomunistycznego
- Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
- Pokazowy proces działaczy WiN
- Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
- Pokazowy proces działaczy WiN
- Diabelskie sztuczki esbecji
- Agenci w zarządzie WiN
- Diabelskie sztuczki esbecji
- Agenci w zarządzie WiN
Komunistom będącym u władzy w Polsce niełatwo było wykończyć największą powojenną organizację podziemną jaką było zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Dokonali tego podstępem, który powiódł się nadzwyczajnie. A potem aresztowali, katowali i skazywali działaczy WiN. 14 października 1950 r. ppłk. Łukasza „Pługa” Cieplińskiego (odznaczonego Orderem Virtuti Militari) wraz z sześcioma innymi członkami IV ZG WiN Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał na karę śmierci.
W uzasadnieniu wyroku płk Warecki napisał m.in.: „Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących”.
Obrońcy wnieśli apelację (bezskutecznie), a Bierut ani myślał skorzystać z prawa łaski.
Wyrok wykonano 1 marca 1951 r. na terenie więzienia mokotowskiego. Zapadała noc, kiedy pierwszemu ze skazanych strzelono w potylicę z przyłożenia – tak samo, jak robiono to w Katyniu. Wyprowadzano ich kolejno i zabijano pojedynczo, żeby następny w kolejce słyszał strzał do poprzednika. Poza Cieplińskim zginęli: Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel. Do dzisiaj nie odnaleziono ciał. Nienawiść władzy do podziemia niepodległościowego sięgnęła absurdu.
Komunistom będącym u władzy w Polsce niełatwo było wykończyć największą powojenną organizację podziemną jaką było zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Dokonali tego podstępem, który powiódł się nadzwyczajnie. A potem aresztowali, katowali i skazywali działaczy WiN. 14 października 1950 r. ppłk. Łukasza „Pługa” Cieplińskiego (odznaczonego Orderem Virtuti Militari) wraz z sześcioma innymi członkami IV ZG WiN Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał na karę śmierci.
W uzasadnieniu wyroku płk Warecki napisał m.in.: „Wyrok ten, przeto powinien stanowić przestrogę dla każdego, kto ośmieliłby się podnieść rękę na Władzę Ludową w Polsce i zdobycze mas pracujących”.
Obrońcy wnieśli apelację (bezskutecznie), a Bierut ani myślał skorzystać z prawa łaski.
Wyrok wykonano 1 marca 1951 r. na terenie więzienia mokotowskiego. Zapadała noc, kiedy pierwszemu ze skazanych strzelono w potylicę z przyłożenia – tak samo, jak robiono to w Katyniu. Wyprowadzano ich kolejno i zabijano pojedynczo, żeby następny w kolejce słyszał strzał do poprzednika. Poza Cieplińskim zginęli: Adam Lazarowicz, Mieczysław Kawalec, Józef Rzepka, Franciszek Błażej, Józef Batory i Karol Chmiel. Do dzisiaj nie odnaleziono ciał. Nienawiść władzy do podziemia niepodległościowego sięgnęła absurdu.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł:
Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
Cieplińskiego „Pługa” trzymano w więzieniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na Mokotowie trzy lata, poddając barbarzyńskiemu śledztwu. W czasie przesłuchań był katowany. Do tego stopnia, że pobitego do nieprzytomności przynoszono do celi w kocu, z którego brutalnie zrzucano go na posadzkę.
„Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana" - pisał „Pług” w grypsie do żony.
Miesiąc przed egzekucją grypsy przybrały ton uroczysty, stając się wyznaniami wiary i wartości. Ciepliński pisał : „Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie ostatnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (...) Ten ból składam u stóp Boga i Polski (...) Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za jego wiarę święta, za moją Ojczyznę…”.
Represje wobec podziemia antykomunistycznego
Polskie Państwo Podziemne, powstałe po II wojnie światowej szybko stało się celem sowieckich sił specjalnych i polskiego aparatu represji. Aresztowania 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego dokonano już w marcu 1945 r. Po rozwiązaniu AK powstało „NIE” (Niepodległość), z kolei po jej rozwiązaniu powstała „DSZ” (Delegatura Sił Zbrojnych) mająca scalić antykomunistyczne podziemie. Miała pod sobą ok. 140 oddziałów partyzanckich, ale i przywódcę (Rzepeckiego), który walki zbrojnej nie chciał, jako bezsensownego ponoszenia ofiar. Tymczasem NKWD, UB, KBW i MO nasilały represje.
W lipcu 1945 r. struktury Polskiego Państwa Podziemnego zostały zlikwidowane: płk Rzepecki rozwiązał DSZ.
2 września 1945 r. grupa oficerów AK i DSZ, na czele z Rzepeckim, powołała do życia organizację o pacyfistycznej nazwie „Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji Wolność i Niezawisłość” (przyjęło się WiN).
Po aresztowaniu, Rzepecki tłumaczył się przed sądem, że stowarzyszenia WiN w ogóle nie interesują sprawy wojskowe, że uznaje ono polski rząd, a polskiego rządu na uchodźstwie ani trochę. I tak jednak uznano ją za przestępczą, skoro mieniła się „niezależną”.
Okrutne przesłuchania żołnierzy niezłomnych
Cieplińskiego „Pługa” trzymano w więzieniu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego na Mokotowie trzy lata, poddając barbarzyńskiemu śledztwu. W czasie przesłuchań był katowany. Do tego stopnia, że pobitego do nieprzytomności przynoszono do celi w kocu, z którego brutalnie zrzucano go na posadzkę.
„Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana" - pisał „Pług” w grypsie do żony.
Miesiąc przed egzekucją grypsy przybrały ton uroczysty, stając się wyznaniami wiary i wartości. Ciepliński pisał : „Kochana Wisiu! Jeszcze żyję, chociaż są to prawdopodobnie ostatnie dni. Siedzę z oficerem gestapo. Oni otrzymują listy, a ja nie. A tak bardzo chciałbym otrzymać chociaż parę słów Twoją ręką napisanych (...) Ten ból składam u stóp Boga i Polski (...) Bogu dziękuję za to, że mogę umierać za jego wiarę święta, za moją Ojczyznę…”.
Represje wobec podziemia antykomunistycznego
Polskie Państwo Podziemne, powstałe po II wojnie światowej szybko stało się celem sowieckich sił specjalnych i polskiego aparatu represji. Aresztowania 16 przywódców Polskiego Państwa Podziemnego dokonano już w marcu 1945 r. Po rozwiązaniu AK powstało „NIE” (Niepodległość), z kolei po jej rozwiązaniu powstała „DSZ” (Delegatura Sił Zbrojnych) mająca scalić antykomunistyczne podziemie. Miała pod sobą ok. 140 oddziałów partyzanckich, ale i przywódcę (Rzepeckiego), który walki zbrojnej nie chciał, jako bezsensownego ponoszenia ofiar. Tymczasem NKWD, UB, KBW i MO nasilały represje.
W lipcu 1945 r. struktury Polskiego Państwa Podziemnego zostały zlikwidowane: płk Rzepecki rozwiązał DSZ.
2 września 1945 r. grupa oficerów AK i DSZ, na czele z Rzepeckim, powołała do życia organizację o pacyfistycznej nazwie „Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji Wolność i Niezawisłość” (przyjęło się WiN).
Po aresztowaniu, Rzepecki tłumaczył się przed sądem, że stowarzyszenia WiN w ogóle nie interesują sprawy wojskowe, że uznaje ono polski rząd, a polskiego rządu na uchodźstwie ani trochę. I tak jednak uznano ją za przestępczą, skoro mieniła się „niezależną”.
Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
Władze WiN naiwnie zakładały, że jeśli nasze niekomunistyczne partie polityczne (np. PSL Mikołajczyka) będą miały silne wsparcie, w zbliżających się wolnych wyborach parlamentarnych komuniści zostaną legalnie odsunięci od władzy. Ale pokładano też nadzieję w III wojnie światowej, której wybuchu wyglądano, a niektórzy, jak „Pług” Ciepliński, uważali ją za nieuchronną.
Część członków WiN nie rozumiała antywojennej gadaniny dowództwa, a wstąpiła do Stowarzyszenia po to, żeby móc nadal walczyć z bronią w ręku. Chcących i niechcących nosić broni było po wojnie w polskim podziemiu 120–180 tys. Do DSZ (Delegatury Sił Zbrojnych na kraj) i WiN należała połowa.
Pierwsze dowództwo tej organizacji rozbito pod koniec 1945 r. Aresztowana wtedy kpt. Emilia Malessa, szefowa łączności zagranicznej WiN, zaufała słowu honoru danemu jej przez dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, płk. Józefa Różańskiego. Okłamał ją, mówiąc, że jeśli ujawni swoje kontakty konspiracyjne, żadnej z tych osób się nie aresztuje. Przez nią wpadł Jan Rzepecki. Jemu z kolei wbito (dosłownie) do głowy, że jest odpowiedzialny za los dziesiątek tysięcy swoich podkomendnych, których ma jeszcze szansę uratować, idąc na współpracę z władzą. Prezes Rzepecki zaczął sypać jeszcze szybciej niż koleżanka, stąd I Zarząd Główny WiN szybko wpadł w ręce UB.
Pokazowy proces działaczy WiN
Władze nie chwaliły się społeczeństwu, że mają przywódców WiN. Dopiero w kwietniu 1946 r. ukazała się mała wzmianka w prasie – bez nazwisk aresztowanych.
Kilka miesięcy później, biorąc przykład ze Wschodu komuniści połączyli sprawy przeciw działaczom WiN i przygotowały ich proces pokazowy.
Na początku 1946 r. oskarżono publicznie 10 osób, w tym Jana „Prezesa” Rzepeckiego, płk Antoniego „Cisa” Sanojcę, płk Jana „Mestwina” Szczurka-Cergowskiego, płk Tadeusza „Ninkę” Jachimka i innych. Aż ośmiu spośród nich dostało w czasie wojny Virtuti Militari.
Wszyscy byli w czasie śledztwa kuszeni i manipulowani, przesłuchiwano ich wiele godzin, nie pozwalano spać, zastraszano i głodzono.
Procesem, cenzurowanym i zarządzanym przez UB, władza chciała poprawić swoje poparcie w wyborach. Prasa komunistyczna pisała tylko to, co nadawało się do takiej prasy, a kinowe popisy Polskiej Kroniki Filmowej były ordynarna kampanią wyborczą, bo do urn miano pójść za ok. 10 dni. Skompromitować WiN – taki był cel komunistów. A do tego przedstawienie go w fałszywym świetle. Tak więc pracę wywiadu organizacji nazywano szpiegostwem, wytykano współpracę z OUN, mającą miejsce na Lubelszczyźnie, a dowództwo centralne nazywała jej inicjatorem, chociaż z jego strony nie było na to zgody.
Obciążające zeznania, ujawnione tajemnice
Władze WiN naiwnie zakładały, że jeśli nasze niekomunistyczne partie polityczne (np. PSL Mikołajczyka) będą miały silne wsparcie, w zbliżających się wolnych wyborach parlamentarnych komuniści zostaną legalnie odsunięci od władzy. Ale pokładano też nadzieję w III wojnie światowej, której wybuchu wyglądano, a niektórzy, jak „Pług” Ciepliński, uważali ją za nieuchronną.
Część członków WiN nie rozumiała antywojennej gadaniny dowództwa, a wstąpiła do Stowarzyszenia po to, żeby móc nadal walczyć z bronią w ręku. Chcących i niechcących nosić broni było po wojnie w polskim podziemiu 120–180 tys. Do DSZ (Delegatury Sił Zbrojnych na kraj) i WiN należała połowa.
Pierwsze dowództwo tej organizacji rozbito pod koniec 1945 r. Aresztowana wtedy kpt. Emilia Malessa, szefowa łączności zagranicznej WiN, zaufała słowu honoru danemu jej przez dyrektora Departamentu Śledczego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, płk. Józefa Różańskiego. Okłamał ją, mówiąc, że jeśli ujawni swoje kontakty konspiracyjne, żadnej z tych osób się nie aresztuje. Przez nią wpadł Jan Rzepecki. Jemu z kolei wbito (dosłownie) do głowy, że jest odpowiedzialny za los dziesiątek tysięcy swoich podkomendnych, których ma jeszcze szansę uratować, idąc na współpracę z władzą. Prezes Rzepecki zaczął sypać jeszcze szybciej niż koleżanka, stąd I Zarząd Główny WiN szybko wpadł w ręce UB.
Pokazowy proces działaczy WiN
Władze nie chwaliły się społeczeństwu, że mają przywódców WiN. Dopiero w kwietniu 1946 r. ukazała się mała wzmianka w prasie – bez nazwisk aresztowanych.
Kilka miesięcy później, biorąc przykład ze Wschodu komuniści połączyli sprawy przeciw działaczom WiN i przygotowały ich proces pokazowy.
Na początku 1946 r. oskarżono publicznie 10 osób, w tym Jana „Prezesa” Rzepeckiego, płk Antoniego „Cisa” Sanojcę, płk Jana „Mestwina” Szczurka-Cergowskiego, płk Tadeusza „Ninkę” Jachimka i innych. Aż ośmiu spośród nich dostało w czasie wojny Virtuti Militari.
Wszyscy byli w czasie śledztwa kuszeni i manipulowani, przesłuchiwano ich wiele godzin, nie pozwalano spać, zastraszano i głodzono.
Procesem, cenzurowanym i zarządzanym przez UB, władza chciała poprawić swoje poparcie w wyborach. Prasa komunistyczna pisała tylko to, co nadawało się do takiej prasy, a kinowe popisy Polskiej Kroniki Filmowej były ordynarna kampanią wyborczą, bo do urn miano pójść za ok. 10 dni. Skompromitować WiN – taki był cel komunistów. A do tego przedstawienie go w fałszywym świetle. Tak więc pracę wywiadu organizacji nazywano szpiegostwem, wytykano współpracę z OUN, mającą miejsce na Lubelszczyźnie, a dowództwo centralne nazywała jej inicjatorem, chociaż z jego strony nie było na to zgody.
Diabelskie sztuczki esbecji
3 lutego 1947 r. sąd orzekający, w którego składzie znaleźli się dwaj byli członkowie AK, skazał na śmierć żołnierza Kedywu AK i WIN Mariana „Lotkę” Gołębiewskiego, Jana Rzepeckiego na 8 lat więzienia, a pozostali podsądni dostali 2-12 lat.
Propagandyści wpadli też na pomysł, żeby o złagodzenie kar wystąpili jak jeden mąż wyżsi oficerowie niegdysiejszej AL. Ten manewr namącił ludziom w głowach. Przed wyborami już naprawdę nie wiedzieli „kto z nimi, kto przeciw nim”. W dodatku 2 dni później Bolesław Bierut Janowi Rzepeckiemu i jeszcze pięciu osądzonym darował kary, czterem obniżył, a Gołębiewskiemu tzw. „czapę” zmienił na dożywocie.
Na przełomie lat 40. i 50. Znowu posypały się wysokie kary, w ramach następnych represji. Na karę śmierci (zmienioną później na dożywocie) skazano np. płk. Franciszka „Halnego” Niepokólczyckiego.
Agenci w zarządzie WiN
Wprawdzie IV zarząd WiN rozbito aresztowaniami, ale komuniści szykowali się do „ostatecznego rozwiązania” - prowokacji o kryptonimie Cezary. Agenci i kadra UB stworzyli fikcyjną V Komendę WiN. Wywiady państw anglosaskich dały się złapać na kłamstwa o polskiej organizacji niepodległościowej odradzającej się po aresztowaniach i będącej w potrzebie. W ramach pomocy z Zachodu od wiosny 1948 r. do grudnia 1952 r. ubecja przejęła kilkanaście radiostacji oraz ponad milion dolarów przeznaczonych na „działalność antykomunistyczną”, a następnie „wyszła z podziemia” i zajęła się kolegami z V Komendy.
Udana machinacja UB pociągnęła za sobą wiele awansów. „Ujawnienie” się fikcyjnej V Komendy było kompromitacją dla naszych ośrodków emigracyjnych, które dały się wkręcić, nie wykazując spiskowego instynktu.
Do rzekomej nowopowstałej struktury niepodległościowej przeszło 139 członków WiN, represje spotkały jednak co najmniej dwukrotnie więcej osób, bo na jaw wyszły powiązania między zrzeszonymi. Po tej prowokacji skazano 55 osób, w tym 15 na śmierć. Psychikę aresztowanych zniszczyła świadomość, że codziennie odwalali kawał dobrej roboty dla UB i wystawiali przyjaciół wrogowi w „Cezarze”. Tak to było z WiN. A reszta podziemia antykomunistycznego? W 1953 r. już prawie nie istniała.
Diabelskie sztuczki esbecji
3 lutego 1947 r. sąd orzekający, w którego składzie znaleźli się dwaj byli członkowie AK, skazał na śmierć żołnierza Kedywu AK i WIN Mariana „Lotkę” Gołębiewskiego, Jana Rzepeckiego na 8 lat więzienia, a pozostali podsądni dostali 2-12 lat.
Propagandyści wpadli też na pomysł, żeby o złagodzenie kar wystąpili jak jeden mąż wyżsi oficerowie niegdysiejszej AL. Ten manewr namącił ludziom w głowach. Przed wyborami już naprawdę nie wiedzieli „kto z nimi, kto przeciw nim”. W dodatku 2 dni później Bolesław Bierut Janowi Rzepeckiemu i jeszcze pięciu osądzonym darował kary, czterem obniżył, a Gołębiewskiemu tzw. „czapę” zmienił na dożywocie.
Na przełomie lat 40. i 50. Znowu posypały się wysokie kary, w ramach następnych represji. Na karę śmierci (zmienioną później na dożywocie) skazano np. płk. Franciszka „Halnego” Niepokólczyckiego.
Agenci w zarządzie WiN
Wprawdzie IV zarząd WiN rozbito aresztowaniami, ale komuniści szykowali się do „ostatecznego rozwiązania” - prowokacji o kryptonimie Cezary. Agenci i kadra UB stworzyli fikcyjną V Komendę WiN. Wywiady państw anglosaskich dały się złapać na kłamstwa o polskiej organizacji niepodległościowej odradzającej się po aresztowaniach i będącej w potrzebie. W ramach pomocy z Zachodu od wiosny 1948 r. do grudnia 1952 r. ubecja przejęła kilkanaście radiostacji oraz ponad milion dolarów przeznaczonych na „działalność antykomunistyczną”, a następnie „wyszła z podziemia” i zajęła się kolegami z V Komendy.
Udana machinacja UB pociągnęła za sobą wiele awansów. „Ujawnienie” się fikcyjnej V Komendy było kompromitacją dla naszych ośrodków emigracyjnych, które dały się wkręcić, nie wykazując spiskowego instynktu.
Do rzekomej nowopowstałej struktury niepodległościowej przeszło 139 członków WiN, represje spotkały jednak co najmniej dwukrotnie więcej osób, bo na jaw wyszły powiązania między zrzeszonymi. Po tej prowokacji skazano 55 osób, w tym 15 na śmierć. Psychikę aresztowanych zniszczyła świadomość, że codziennie odwalali kawał dobrej roboty dla UB i wystawiali przyjaciół wrogowi w „Cezarze”. Tak to było z WiN. A reszta podziemia antykomunistycznego? W 1953 r. już prawie nie istniała.