Zawód: księgowy. Uważaj, jest dobry nie tylko w liczeniu

2016-11-11 19:00

Od kilkunastu dni w kinach możemy oglądać film „Księgowy”. Tytułowy bohater grany przez Bena Afflecka jest nie tylko matematycznym geniuszem. Do tego znakomicie walczy wręcz i jest świetnym snajperem. Teoretycznie nie ma wiele wspólnego z obrazem księgowego, jaki wielu z nas ma w głowach. Pytanie tylko, czy ten obraz jest prawdziwy?

Mówisz „księgowość”, myślisz „nuda”. Właśnie z tym często bywa kojarzona praca w tej branży. Dla wielu z nas księgowy to osoba wprowadzająca do ksiąg rachunkowych (kiedyś) lub do tabelek komputerze (teraz) rzędy cyferek, które na końcu muszą się „zgadzać”. Kwoty brutto, netto, podatki, procenty, zyski, przychody, rozchody itp.  – księgowy to wszystko zrozumie, policzy, wypłaci. A my czujemy ulgę, że nie musimy w to samodzielnie się „wgryzać”, bo mówiąc wprost, dla wielu z nas to „czarna magia”.

To m.in. dlatego księgowi są jednym z tych zawodów,  których przedstawiciele raczej nie narzekają na brak ofert pracy. Specjaliści (na przykład autorzy „Trendy na rynku pracy w 2016 r.” przygotowanego przez Hays Poland) podkreślają, że nawet w sytuacji, w której programy komputerowe są w stanie coraz więcej policzyć samodzielnie, księgowi oraz finansiści nie powinni się martwić o to, że zabiorą im one chleb.

Zarobki w tej branży uzależnione są oczywiście od stanowiska, generalnie jednak księgowi nie powinni narzekać. Według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń Sedlak&Sedlak w 2015 r. mediana zarobków w księgowych wynosiła 4200 zł brutto. Patrząc na tę kwotę należy jednak wziąć pod uwagę dużą rozpiętość w wynagrodzeniach. O ile wynagrodzenia osób rozpoczynających karierę w tej branży rzeczywiście nie zawalają z nóg (młodszy księgowy zarabia ok. 3,7 tys. zł brutto), to już pensje tych, którzy są „na szczycie” bywają rzeczywiście imponujące  (mediana – 12,5 tys. zł brutto).

Zobacz także: Skarbnik miasta zarabia więcej niż prezydent RP!

Jeszcze ciekawiej robi się, kiedy spojrzymy na zarobki osób pełniących funkcje publiczne zatrudnionych na stanowiskach księgowych. W przypadku samorządów okazuje się na przykład, że miejscy czy gminni skarbnicy (stanowisko odpowiadające mniej więcej stanowisku głównego księgowego) okaże się, że często zarabiają oni więcej, niż ich szefowie – prezydenci, burmistrzowie itp. Co więcej, wielu z nich potrafi trwać na swoim stanowisku bardzo długo i „przeżyć” niejednego prezydenta.

Tak jest na przykład w Lublinie. Irena Szumlak, tamtejsza skarbnik miasta swoje stanowisko pełni już od grubo ponad 20 lat. Jej zarobki? 14 325 zł brutto miesięcznie (tak wynika z informacji opublikowanej przez Urząd Miasta Lublin). Krzysztof Żuk, prezydent Lublina zarabiał 12 370 zł brutto.
Jeszcze większe dysproporcje są w Warszawie. Z oświadczeń majątkowych Hanny Gronkiewicz-Waltz i jej zastępców (z danymi za ubiegły rok) wynika, że najlepiej zarabiającym urzędnikiem w stołecznym ratuszu jest Mirosław Czekaj, skarbnik miasta. Jego roczne wynagrodzenie to 351 tys. zł.

Ufać znaczy kontrolować?
Księgowi często pozostają w cieniu. To nie oni ogłaszają informacje o rekordowych dochodach firm, nie oni opowiadają o tym, jak będą wyglądać wydatki miast, nie chwalą się oszczędnościami i raczej na pewno nie komunikują, w jaki sposób udało im się zmniejszyć kwotę podatków do zapłacenia. Bywa jednak, że o księgowych robi się bardzo głośno. Często dotyczy to sytuacji, w której okazuje się, że księgowy to osoba, która może Cię okraść w biały dzień, a Ty nie będziesz mieć nawet o tym pojęcia.

Przykładów nie trzeba daleko szukać. „Halina P, skarbnik Starachowic usłyszała zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. To w związku ze śledztwem dotyczącym umów na odbiór śmieci” – donosiła w lipcu radomska „Gazeta Wyborcza”.  „

W połowie października z kolei lokalne media opisywały aferę z Bydgoszczy. Sąd podtrzymał wtedy wyroki skazujące dla Tomasza Z., byłego dyrektora kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ (śledztwo dotyczyło okresu, w którym był naczelnikiem w ZUS) oraz Anny Z., byłej księgowej miejskiego szpitala.
Sąd uznał, że działali w porozumieniu, wyłudzając pieniądze z kasy szpitala.

Czytaj również: W usługach dla biznesu można zarobić nawet 45 tys. zł miesięcznie

Jak informowała bydgoska „Gazeta Wyborcza”, sędzia prowadzący sprawę uzasadniając wyrok powiedział m.in. „Anna Z. wystawiała rachunki za szkolenia z pominięciem kolejności, wypłacała nawet pieniądze z góry mimo, że na swoje czekali od dawna dostawcy leków”. 
Oczywiście nie oznacza to, że nieuczciwi księgowi działają tylko w publicznych instytucjach. Okradani bywają również właściciele prywatnych firm, a informacje o tym też czasem przedostają się do mediów.

W marcu na przykład PAP donosił:  „Śledztwo w sprawie wyłudzenia 2,6 mln zł na szkodę pracodawcy przez 38-letnią księgową prowadzi prokuratura w Ostrowie Wielkopolskim. Kobieta miała zagarnąć taką kwotę w trakcie (…) obsługi lokalnej firmy produkcyjno-transportowej.” Prokuratorzy podejrzewali, że księgowa oszukiwała swojego pracodawcę przez sześć lat. Oszustwo zostało wykryte dopiero po zmianie osoby pełniącej to stanowisko.

Te przykłady nie oznaczają oczywiście, że na księgowych powinniśmy patrzeć jak na złodziei, którzy jeszcze nie zostali przyłapani. Pokazują jednak, że księgowy nie musi być filmowym super bohaterem, żeby mieć swoje tajemnice.  

MK

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze