Sklep spożywczy, sklep mięsny, mięso, więdliny, sprzedawca

i

Autor: Andrzej Lange

Czesi uważają, że Polacy to oszuści, więc uwzięli się na nasze mięso!

2016-06-14 16:15

Brak informacji na paczkach z kurczakiem, że nie powinno się go spożywać na surowo czy naklejki podającej, że po rozmrożeniu nie można zamrażać go powtórnie – to m.in. takich szczegółów, mówiąc kolokwialnie, czepiają się czeskie służby weterynaryjne, aby tylko nie wpuścić polskiego mięsa do swojego kraju. Przedstawiciel Klubu Polskiego Biznesu w Republice Czeskiej twierdzi, że wszystko to wina negatywnego stereotypu Polaka w Czechach.

Mięso i wyroby mięsne stanowią prawie 22 proc. eksportu polskiej żywności do Czech – podaje portal wyborcza.biz. Tymczasem nasi południowi sąsiedzi wcale nie witają polskich towarów z otwartymi ramionami. Mimo że nasze produkty są dobrej jakości, poddaje się je drobiazgowej kontroli, a wszelkie uchybienia, nawet niewielkie, są nagłaśniane przez media. Czeskie służby weterynaryjne mają przede wszystkim uwagi co do błędnego ich zdaniem oznakowania produktów. Ostatnio na przykład zawróciły do polski aż osiem ton mrożonego mięsa kurczaka zamówionego przez czeskiego importera, dlatego że na paczkach nie było informacji, że kurczaka nie można spożywać na surowo! Zdaniem czeskich służb zabrakło też daty mrożenia i danych o alergenach. Czech, który mięso próbował sprowadzić, dostanie zaś, w przeliczeniu, 160 tys. zł kary!

ZOBACZ TEŻ: Rząd wesprze eksport polskiej żywności. Do Chin, Indii i Wietnamu [WIDEO]

Podobnych przypadków jest więcej. Sytuacja zmusza czeskich przedsiębiorców do fałszowania oznakowania mięsa, by służby weterynaryjne nie domyśliły się, że pochodzi ono z Polski. Jeśli taki proceder uda się wykryć, jest on nagłaśniany, przez co Czesi uważają, że polskie produkty spożywcze do niczego się nie nadają. Tylko do połowy bieżącego roku czeskie służby miały zastrzeżenia do prawie 23 ton polskiego mięsa, w większości z kurczaka. W ich laboratoriach wciąż jest badanych aż 28 ton polskiej żywności. O co w tym wszystkim chodzi? Sytuację te próbuje tłumaczyć Dariusz Marcinkowski z Klubu Polskiego Biznesu w Republice Czeskiej. Zdaje on sobie sprawę z problemu, jednak jego zdaniem za mało jest danych, by wyrokować, że częste kontrole polskiej żywności są bezzasadne. - W naszej ocenie problem polskich produktów w Czechach wynika z negatywnego stereotypu Polaka, który tutaj funkcjonuje. Niestety, Czesi nas nie znają, a Polska nie wykorzystuje należycie swojego potencjału, choćby turystycznego, by ten obraz zmienić – uważa Marcinkowski.

Źródło: wyborcza.biz

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Najnowsze