Zarządy 17 największych banków liczą obecnie 124 osób, wśród nich jest zaledwie 17 kobiet. Większą reprezentację niż panie w bankowych władzach mają nawet obcokrajowcy, których jest aktualnie 24. Sprawdziliśmy też jak sytuacja wyglądała w 2004 r., wówczas w zarządach zasiadało 105 osób, w tym jeszcze skromniejsza reprezentacja pań (13) i bogatsza obcokrajowców (30).
Zarządy 17 największych banków liczą obecnie 124 osób, wśród nich jest zaledwie 17 kobiet. Większą reprezentację niż panie w bankowych władzach mają nawet obcokrajowcy, których jest aktualnie 24. Sprawdziliśmy też jak sytuacja wyglądała w 2004 r., wówczas w zarządach zasiadało 105 osób, w tym jeszcze skromniejsza reprezentacja pań (13) i bogatsza obcokrajowców (30).
Obecny udział kobiet w zarządach na poziomie 13,7 proc. oznacza, że spośród siedmiu członków zarządu jedna osoba to kobieta. Przed blisko 10 laty odsetek ten wynosił 12,4 proc. Widać pewien postęp, ale w takim tempie dojście do 40 proc. parytetu zajmie kobietom 100 lat.
Najważniejszą rolę kobieta pełni w ING Banku Śląskim. Małgorzata Kołakowska jest jedynym prezesem spółki z bankowej czołówki i jednocześnie kieruje najbardziej sfeminizowanym bankowym zarządem na polskim rynku.
Poza Małgorzatą Kołakowską w siedmioosobowym składzie zasiadają jeszcze dwie kobiety. Dwie panie w sześcioosobowym zarządzie można jeszcze znaleźć w Citi Handlowym, a także w siedmioosobowym gronie władz Millennium. Dwie reprezentantki wchodzą również w skład 9 osobowych władz BGŻ. Kobiety biorą jeszcze udział w zarządzaniu: Aliorem, BNP Paribas, Deutsche Bankiem, mBankiem oraz Nordeą. Nie ma ich w PKO BP, Pekao, BZ WBK, Raiffeisenie, Getinie, BOŚ czy BPS. Poprawa? Nic takiego, przed 10 laty kobietę prezesa też miał tylko jeden bank, a panie obecne były tak jak dziś, również w 9 bankach.
W 2004 r. Kredyt Bank prowadziła Małgorzata Kroker-Jachiewicz. Panie na pokładzie miały wówczas również dwa największe banki w kraju: PKO BP oraz Pekao. Dziś niepodzielnie sprawują tam władzę panowie.
W ciągu dekady zdecydowanie większy postęp w przejmowaniu bankowych sterów wykonali obcokrajowcy niż płeć piękna. Wprawdzie ich odsetek we władzach spadł z niemal 30 do niecałych 20 proc., to przed 10 laty wśród opisywanych banków szefem z zagranicy mógł się pochwalić tylko jeden.
Teraz Pekao kieruje Włoch, Millennium Portugalczyk, BNP Paribas Francuz, a BPH Brytyjczyk. Łatwiej więc dziś o szefa z zagranicy niż o kobietę i to mimo nieprostej do pokonania bariery językowej. Akceptująca kandydatury prezesów banków Komisja Nadzoru Finansowego wymaga bowiem na tym stanowisku umiejętności posługiwania się językiem polskim.
Kobiece wpływy w bankach i tak jednak nie wyglądają tak źle jak w topie giełdowych polskich spółek, gdzie, według opublikowanego w zeszłym roku raportu Komisji Europejskiej, w zarządach panie stanowiły jedynie 10,3 proc., przy średniej dla 27 krajów UE (z wyjątkiem Chorwacji) wynoszącej 16,6 proc.
Kobietom trudno jest przebić się na najwyższe stanowiska, mimo że od lat pada mnóstwo argumentów za równością płci w biznesie. A pozytywne efekty obecności pań we władzach firm wychwalane były już wielokrotnie. Niewiele jednak z tego wynika. W podsumowaniu raportu „Kobiety w zarządach. Globalna perspektywa”, przygotowanego przez Deloitte w 2013 r. na podstawie analizy 25 krajów, można przeczytać: Firmy udostępniają kobietom większą liczbę miejsc w zarządach oraz kierownictwie spółek przede wszystkim w wyniku odgórnych zarządzeń i wymuszających to przepisów.
Może dobrą wróżbą dla kobiecych awansów okaże się tegoroczna nominacja Janet Yellen na szafową banku centralnego USA. Pierwszej kobiety na tym stanowisku w stuletniej historii Fed.