Wraz ze stale rosnącymi cenami paliw, bycie kierowcą w Polsce staje się prawdziwym luksusem. Rządzący jednak zamiast wyciągnąć pomocną dłoń wolą podnosić koszta eksploatacji samochodów. Na prezydencki podpis czeka już ustawa, która pozwoli wyznaczyć strefy czystego transportu. Za wjazd na nie pojazdy nie napędzane energią elektryczną bądź wodorową będą musiały uiszczać opłatę w wysokości kilku złotych.
Dodatkowo miesiąc temu Sejm uchwalił ustawę o biokomponentach i biopaliwach ciekłych, która wprowadza m.in. opłatę emisyjną od paliw, czyli 80 złotych od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju. Teraz w planach jest wyciągnięcie z kieszeni kierowców kolejnych kilku złotych.
Opłata jakościowa, bo tak wstępnie nazywa ją Ministerstwo Infrastruktury, ma być doliczana do corocznych, obowiązkowych przeglądów. Sam koszt badania technicznego ma nie ulec zmianie, a dodatkowa opłata ma, jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, pomóc w realizacji zadań związanych z nowym systemem wysokiej jakości badań technicznych pojazdów.
Nie wiadomo jednak jak dokładnie mają wyglądać te badania wysokiej jakości. Wiadomo zaś ile wyniesie nowa opłata – 4 złote. To nie dużo, ale biorąc pod uwagę, że w Polsce zarejestrowanych jest ok. 30 milionów pojazdów, a badanie jest obowiązkowe, to wpływy do Budżetu Państwa liczone będą w dziesiątkach milionów złotych tylko z tytułu opłaty jakościowej, a przecież do niej dojdzie także opłata emisyjna oraz ewentualne opłaty za wjazd na strefę czystego transportu.
Mało tego, planowane zmiany w ustawie o ruchu drogowym mają wprowadzić kary za brak badania technicznego wykonanego w terminie. Za 45 dni spóźnienia kierowcy zapłacą o 60 proc. więcej niż normalnie, a więc ok. 160 złotych. Plus, rzecz jasna, opłata jakościowa.